Rezerwowi Lecha rozjechali Cracovię

fot. Justyna Kamińska/LoveKraków.pl

Cracovia przegrała z Lechem Poznań 0:2 w 4. kolejce ekstraklasy. Gospodarze pierwszą groźną sytuacje stworzyli dopiero po nieco ponad godzinie gry. Lech częściej atakował i to mu się opłaciło. W ostatnich dziesięciu minutach meczu zawodnicy, którzy chwilę wcześniej pojawili się na murawie, wywalczyli dla ekipy z Poznania 3 punkty.

(Nie)agresywnie

Trener Michał Probierz na konferencji przedmeczowej zapowiadał, że jego zespół zagra bardzo agresywnie, by wykorzystać zmęczenie po pucharowej potyczce Lecha Poznań. Choć faktycznie jego podopieczni zaczęli grę wysokim pressingiem, to nie przełożyło się to na sytuacje bramkowe. Pierwszą połowę krakowianie zakończyli z zaledwie dwoma strzałami na koncie, z czego tylko jeden zmierzał w światło bramki.

Szansa Sandomierskiego

Nieco lepiej gra ofensywna wyglądała po stronie gości. Lech w pierwszej połowie stworzył sobie trzy groźne sytuacje, ale nie zdołał wykorzystać żadnej. Kluczową postacią był tu Grzegorz Sandomierski, który wobec kontuzji Adama Wilka po raz pierwszy w tym sezonie otrzymał szansę gry od trenera Michała Probierza.

W 23. minucie meczu bliski trafienia był Maciej Gajos, który otrzymał dobre podanie od Nickiego Nielsena. Duńczyk odegrał na piąty metr, a błąd w defensywie popełnił Piotr Malarczyk. Gajos nie zdołał jednak wykorzystać prezentu, bo uprzedził go Grzegorz Sandomierski. Nieco ponad dziesięć minut później gracze Lecha ruszyli lewą stroną, piłka spadła na głowę Nielsena, ale futbolówka szczęśliwie znalazła się w objęciach bramkarza gospodarzy.

Dwie minuty później uderzeniem z dystansu próbował zaskoczyć Grzegorza Sandomierskiego Maciej Gajos. Jego intencje kapitalnie wyczuł bramkarz Pasów, który wyciągnął się jak struna i wybił piłkę na rzut rożny.

Kontuzje

Cracovii pech nie opuszcza, zwłaszcza jeśli chodzi o kwestie zdrowotne. Ze składu na dłuży czas wypadł Damian Dąbrowski, a z urazami zmagają się też Adam Wilk, Diego Ferraresso i Sebastian Steblecki. Na domiar złego w 37. minucie w starciu z Maciejem Gajosem ucierpiał Miroslav Covilo i konieczna była zmiana.

Pierwsza szansa

Druga połowa znów stała pod znakiem większej aktywności ofensywnej gości. W 53. minucie Robert Gumny zagrał na piąty metr, ale piłka nie trafiła pod nogi ani Nickiego Nielsena, ani też Denissa Rakelsa. Przy Kałuży ciągle było bez bramek. Cracovia odpowiedziała dopiero w 62. minucie. Ołeksij Dytiatjew wypatrzył dobrze ustawionego w bliskiej odległości od bramki Krzysztofa Piątka i zagrał do niego piłkę. Napastnik Pasów, choć robił, co mógł, nie zdołał posłać piłki do bramki.

Im bliżej było końca meczu, tym Cracovia częściej atakowała. Na dziesięć minut przed końcem świetną piłkę od Mateusza Szczepaniaka otrzymał Sergei Zenjov. Estończyk uderzył jednak obok słupka.

Egzekucja

Cracovia wielu sytuacji sobie nie swtorzyła, ale i te się zemściły. W 82. minucie Maciej Makuszewski zbiegał w pole karne, ale powstrzymany przez jednego z graczy gospodarzy runął na ziemię. Sędzia nie odgwizdał rzutu karnego, czekając jak rozwinie się sytuacja. Była to bardzo dobra decyzja, ponieważ futbolówka spadła pod kogi Kamila Jóźwiaka, a ten bez zastanowienia huknął na bramkę. Piłka zatrzepotała w siatce i goście objęli prowadzenie. Dwie minuty później znów świetną akcją błysnął Makuszewski. Tym razem znakomicie obsłużył Christiana Gytkjaera i na tablicy wyników było już 2:0 dla Lecha.

Należy podkreślić, że trafne decyzje podjął trener ekipy z Poznania. Maciej Makuszewski pojawił się na murawie w 64. minucie i zaliczył dwie asysty, Kamil Jóźwik wszedł na murawę w 73. minucie, a Grzegorza Sandomierskiego pokonał dziewięć minut później. Christian Gytkjaer zmienił Nickiego Nielsena i również popisał się trafieniem.

Cracovia – Lech Poznań 0:2 (0:0)

Bramki: Jóźwiak (82.), Gytkjaer (84.)

Cracovia: Sandomierski – Pestka, Malarczyk, Dytiatjew – Zenjov, Drewniak, Mihalik (78. Wdowiak), Covilo (39. Dimun), Wójcicki – Vestenicky (58. M. Szczepaniak), Piątek.

Lech: Burić – Situm, Janicki, L. Nielsen, Gumny – Rakels (64. Makuszewski), Gajos, Radut, Trałka, Barkroth (73. Jóźwiak) – Bille Nielsen (68. Gytkjaer).

Żółte kartki: Drewniak, Piątek – Rakels, Situm, L. Nielsen, Radut.

Sędziował Jarosław Przybył (Kluczbork).