Krakowianin Piotr Śliwiński wyruszył w czwartek w swoją 12. podróż dookoła świata. W drugiej połowie maja podróżnik planuje zdobyć Mount Everest i w ten sposób uczcić setną rocznicę odzyskania niepodległości i czterdziestą pierwszego polskiego wejścia na najwyższy szczyt Ziemi.
Biznesmen z pasją
Śliwiński na pozór wiedzie normalne życie. Na Politechnice Krakowskiej uzyskał tytuł mgr inż. budownictwa lądowego i prowadzi kilka firm. Nie trzeba jednak z nim długo rozmawiać, by przekonać się, że nie jest zwykłym biznesmenem, a przypomina innego krakowianina – Rafała Sonika. Sonik jeździ quadem w najbardziej wymagających rajdach świata, a Śliwiński poświęca się pasji podróżowania. Od 2006 roku wziął udział już w 11 eskapadach dookoła świata. Wybierał drogę różnymi środkami transportu i nigdy nie powtarzał swojej trasy. Rok temu zorganizował wyprawę 53-letnim traktorem bez kabiny.
Razem ze swoim przyjacielem Jackiem Jaśniewskim postanowili kiedyś, że zdobędą wszystkie dziewięć szczytów Korony Ziemi. Nie byli jeszcze na Mount Everest i Masywie Vinsona. Właśnie rozpoczynają wyprawę na ten pierwszy, najwyższy na świecie.
Trudniejsza droga
W ekspedycji weźmie udział pięć osób, podzielonych na dwa niezależnie działające zespoły, które cały czas będą w kontakcie. W pierwszym z nich znajdą się Piotr Śliwiński oraz Jacek Jaśniewski i Piotr Jaśniewski. Drugą ekipę stworzą Joanna Zielonka ze Szczecina i Krzysztof Kukla ze Śląska.
– Wspinaczkę rozpoczniemy 11 kwietnia. Nasza wyprawa jest przewidziana na 60 dni, a atak szczytowy planujemy w drugiej połowie maja. Chcemy wnieść na szczyt flagę Polski przekazaną przez prezydenta Andrzeja Dudę i flagę Krakowa, który wspiera nasze działania – mówi Śliwiński.
W ten sposób Polacy chcą uczcić przypadającą jesienią setną rocznicę odzyskania niepodległości. 16 października 2018 roku minie też 40 lat od zdobycia Mount Everest przez Wandę Rutkiewicz. – To także szczególna data ze względu na wybór na papieża Karola Wojtyły – podkreśla krakowski podróżnik.
Polacy zaatakują górę od północnej strony przez Tybet. Jest to dłuższa i trudniejsza droga od południowej, bo znajduje się na niej wiele niebezpiecznych przejść i pionowe ściany. Nie wybrali jej jednak przypadkowo, bo liczą, że dzięki temu lepiej się zaaklimatyzują.
Zahartowany
Wejście z tej strony wiąże się również z niższymi temperaturami, ale Śliwiński nie powinien mieć z nimi problemów. Ostatnio przystosowywał się do takich warunków w komorze termoklimatycznej na Politechnice Krakowskiej. W temperaturze sięgającej minus 50 stopni przebywał bez przerwy przez sto godzin. W innym terminie Śliwiński planuje wziąć udział w ekstremalnej wyprawie rowerowej z Jakucka przez Góry Wierchojańskie do Ojmiakonu. Towarzyszyć będą mu Valerian Romanovski, kolarz ekstremalny i Piotr Marczewski, szkolący między innymi grupy specjalne.