Sadlok: Po narodzinach syna w domu mam drugi trening. Ale polecam każdemu [Rozmowa]

Maciej Sadlok w meczu z Legią fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Obrońca Wisły przyznaje, że decyzja o przeprowadzce na stałe do Krakowa okazała się strzałem w dziesiątkę. Niedawno po raz drugi został ojcem i nie chce w życiu dużych zmian. Poza tą, by Wisła awansowała w tabeli.

Michał Knura, LoveKraków.pl: Co sądzi pan o nowym trenerze, Kiko Ramirezie?

Maciej Sadlok, obrońca Wisły: Mieliśmy zbyt mało zajęć, by wyrobić sobie zdanie, na opinie przyjdzie dopiero czas. Przyznam, że mimo bariery językowej sprawnie idzie nam komunikowanie się z trenerem. Nie ma na razie z tym problemów, każdy wie, co ma robić. Czas działa na naszą korzyść, z każdym dniem powinno być lepiej.

Byliście zaskoczeni, że klub nie zostawił duetu Radosław Sobolewski-Kazimierz Kmiecik jako głównych szkoleniowców? Wielu pana kolegów mówiło wprost, że współpraca układa się dobrze i chcieliby, by zostali na wiosnę.

Nie będę ukrywał, że byłem zaskoczony, gdy się o tym dowiedziałem. Piłkarze nie są jednak w tym temacie osobami decyzyjnymi, tylko mają grać. Dobrze, że trener Sobolewski zostaje w sztabie. Musimy czekać teraz na efekty ten zmiany. Każdy z nas musi się podporządkować nowej sytuacji i jak najlepiej wykonywać swoje zadania.

W 2016 roku w Wiśle było wiele zawirowań. Życzeniem na najbliższe dwanaście miesięcy jest więc więcej spokoju?

Nie było łatwo, było dużo zawirowań, a to nie pomagało nam się skupiać wyłącznie na graniu w piłkę. Było jednak kilka dobrych momentów, przede wszystkim mam na myśli to, że potrafiliśmy się podnosić po słabych okresach na wiosnę poprzedniego sezonu i jesień bieżących rozgrywek. Trochę szkoda dwóch nie do końca udanych meczów z Cracovią i Ruchem Chorzów. Gdybyśmy je wygrali, ocena naszych występów byłaby lepsza, ale i tak rok nie skończył się najgorzej.

Informacje o niezbyt chlubnej przeszłości Jakuba Meresińskiego ujawniliśmy w dzień derbów z Cracovią. Wiedzieliście o tym przed meczem, czy trenerom udało się was odciąć od tych informacji?

Nie potrafię sobie w tej chwili przypomnieć. Na pewno sporo dyskusji na ten temat było później. To normalne, by każdy bał się o swoją przyszłość. W szatni częściej mówiło się o tym panu, a nie o grze. To niestety miało wpływ na naszą dyspozycję.

Pomyślał pan wówczas choć raz, że trzeba będzie się z Krakowa ewakuować?

Nie brałem takiego scenariusza pod uwagę. Wierzyłem, że wszystko się wyprostuje i rzeczywiście pewnym osobom udało się ten bałagan ogarnąć, odwołać to, co się stało, a nie powinno.

Gratuluję niedawnych narodzin syna. Jak się czuje szczęśliwy ojciec dwójki dzieci? Często można was spotkać w krakowskich parkach.

Zawsze byłem bardzo rodzinnym człowiekiem, a od kiedy mam żonę i dzieci, to jest to dla mnie jeszcze ważniejsza sprawa. Poświęcam najbliższym każdą wolną chwilę. Jestem bardzo szczęśliwy, że na świat przyszło drugie dziecko. Jest dla kogo grać i pracować. Fajna sprawa, naprawdę polecam.

Sadlok junior mocno daje w kość?

Jak to dziećmi – raz lepiej, raz gorzej. Przy dwójce jest już co robić, dlatego drugi trening, ten przyjemniejszy, zawsze czeka w domu.

Kiedyś codziennie dojeżdżał pan z Chorzowa, ale jakiś czas temu zdecydowaliście z żoną, by wreszcie przeprowadzić się do Krakowa. To była dobra decyzja?

Oszczędzam wiele czasu, a biorąc pod uwagę, że powiększyła mi się rodzina, jest to bardzo cenne. Czujemy się w tym mieście dobrze i na razie nie chcę żadnych zmian. Może poza jedną, by Wisła pięła się w górę. Na wiosnę chcemy być regularni, by zakończyć sezon na dobrej pozycji.

Pana kolega z obrony – Richard Guzmics – właśnie został piłkarzem klubu z Chin. Pan by się nad taką ofertą w ogóle zastanawiał?

Na pewno byłaby to bardzo trudna decyzja ze względów rodzinnych. Rysiek tak wybrał i życzę mu powodzenia, choć z pewnością będzie nam go brakowało. Może tu jeszcze kiedyś wróci.

Niedługo wylecicie na obóz do Turcji. Klub monitoruje sytuację dotyczącą bezpieczeństwa. Macie jakieś obawy?

Obawy zawszę się pojawiają, ale taki jest współczesny świat. Trzeba polecieć, wykonać pracę i wrócić do rodzin. Oby szczęśliwie.

Nie będzie obaw przed wejściem do samolotu?

Czasy, kiedy jako piłkarz Ruchu, nie byłem w stanie pokonać strachu i nie dałem rady polecieć na mecz, na szczęście minęły. Skorzystałem wtedy ze wsparcia specjalisty i rodziny, i dziś potrafię sobie z tym lękiem poradzić. Nie jest jednak tak, że o tym nie myślę, gdzieś w podświadomości to wciąż jest. Jak mam lecieć na wakacje, to bardzo się nie cieszę.