Sami na środku pustyni. Nasz trening z Rafałem Sonikiem [ZDJĘCIA]

fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl
Porywy wiatru osiągające 120 kilometrów na godzinę i uciekający dron na środku pustyni. Krople deszczu i gradu obijające policzki. Piasek we włosach, uszach – wszędzie. Pędzący na quadzie Rafał Sonik. Z polskim mistrzem, krakowianinem, spędziliśmy jeden dzień treningowy na Pustyni Błędowskiej.

53-letni Sonik po dwóch latach wrócił na szczyt. Na początku września zapewnił sobie ósmy i dziewiąty Puchar Świata (jeden wśród weteranów, w którym rywalizują zarówno motocykliści, jak i specjaliści w jeździe na czterokołowcach). We wtorek udał się w stronę Maroka, gdzie pod koniec tygodnia wystartuje w ostatnim rajdzie cyklu i stanie na najwyższym stopniu podium.

– Nie ma jednak mowy o jeździe na pół gwizdka. Mój ulubiony numer startowy to 101, bo zawsze daję z siebie nie 100, a 101 procent – mówi 53-letni ambasador Krakowa w świecie.

Walczak

W afrykańskim państwie zamierza również testować nowe rozwiązania pod kątem Rajdu Dakar, który w styczniu po raz pierwszy w historii odbędzie się w Arabii Saudyjskiej. Sonik wróci do rywalizacji w najtrudniejszym rajdzie świata po dwuletniej przerwie. Na początku 2018 roku, podczas piątego etapu z San Juan de Marcona do Arequipy, wywrócił się, a na jego nogę spadł quad. Efekt? Zmasakrowane kolano.



– 30 ostatnich kilometrów odcinka specjalnego i 470 kilometrów „dojazdówki” przejechałem, walcząc z ogromnym bólem. Późniejsze badania wykazały złamanie kości strzałkowej i piszczelowej i znaczące zmiażdżenie stawu kolanowego. Powrót po takim urazie, do tego na sam szczyt, to dla mnie ogromny sukces – nie kryje.

Samochodem lub helikopterem

Po bolesnej kontuzji nie ma już śladu. Wskazują na to ostatnie wyniki i postawa Sonika na treningach. Uczestniczyliśmy w jednym z nich.

– Pustynia Błędowska to jedyne miejsce w Polsce, które pozwala Rafałowi poczuć namiastkę tego, co spotka go w czasie rajdów na innych kontynentach. Trenuje tu średnio siedem, osiem razy w roku – mówi Kajetan Cyganik, członek zespołu Sonika odpowiedzialny za kontakty z mediami.

Teren pustyni niedaleko Olkusza nadzoruje wojsko, więc Sonik musi informować, że planuje trening. Z Krakowa przyjeżdża tam samochodem – tak jak w ubiegłu poniedziałek – lub przylatuje prywatnym helikopterem.

W okolice punktu widokowego „Dąbrówka” w miejscowości Chechło meldujemy się po godzinie 11. Sonik i jego obsługa są na miejscu. Kilka samochodów, trzy namioty. Inna część ekipy jest w drodze do Maroka. Pod jednym z namiotów stoi quad, na którym będzie trenował.
– To maszyna, która już swoje przejechała. Nie można mówić, że jest bardzo wyeksploatowana. W 95 procentach ma parametry quada, którym jeżdzę w czasie najważniejszych imprez. Czy potrafię w niego kopać w przypływie złości? Nie mam prawa – podkreśla.



Piasku we włosy nasypał wiatr

Pod jednym z namiotów ciepłe i zimne napoje, coś słodkiego do przegryzienia i dwie panie przygotowujące jedzenie na grillu. Zaproszeni do poczęstunku decydujemy się tylko na ciepłą herbatę i kilka ciasteczek. Kiełbaski i kurczaka zostawiamy na później. 

Szybko okazuje się, że lepszej decyzji nie mogliśmy podjąć. Bartołmiej Boba zabiera nas na pustynię małym, ale odpornym na ukształtowanie terenu pojazdem. Podskoki na najgorszej asfaltowej drodze to nic przy tym, co odczuwamy w czasie podróży. Jazda z pełnym żołądkiem poskutkowałaby wizytą w krzakach. O ile zdążylibyśmy wysiąść...

Dostajemy specjalne gogle, które chronią nasze oczy przed ziarenkami piasku. Później okaże się, że to jedyne miejsce, gdzie nie udało im się wedrzeć.

Boba był już tam wcześniej, by ustawić biało-czerwone pachołki. Wszystko po to, by Sonik wiedział, gdzie ma jechać. Parametry trasy zawsze ustalają razem. Biorą pod uwagę, co chcą przetestować i czy zwycięzca Rajdu Dakar z 2015 roku chce dłuższy czy krótszy fragment na odpoczynek w czasie jazdy.

Sonik pokonuje około 30 okrążeń o długości około 2200 metrów. Przejechanie jednego zajmuje mu około dwóch minut. W tym czasie wiatr wygładza wyrzeźbione przez koła quada niezbyt głębokie koleiny. Boba co jakiś czas krąży po trasie, by poprawić pachołki. My razem z nim. Czujni, by nie wjechać lub nie wejść w drogę rozpędzonemu Sonikowi.



Gdzie jest dron?!

Pogoda zmienia się jak w kalejdoskopie. Porywy wiatru momentami dochodzą do 120 kilometrów na godzinę. Bliżej podłoża wieje nieco mniej, ale i tak zimno przeszywa nasze ciała. Nasz fotoreporter odpala drona. Ten długo radzi sobie bardzo dobrze, ale do czasu. Nadchodzą czarne chmury, a wraz z nimi wichura. Krzysztof traci kontrolę nas dronem, co znaczy, że wieje ponad 80 kilometrów na godzinę. Przekazuje mi aparat i biegnie kilkaset metrów. Po kilku minutach czarne chmury zostają przepędzone, a dron uratowany.

W czasie treningu temperatura powietrza wynosi kilkanaście stopni. Odczuwalna jest dużo niższa. Do wiatru dochodzi zimny deszcz, a w pewnym momencie mały grad. Nie ma, gdzie się schować. Małym ratunkiem jest wejście do małego wozu, którym przyjechaliśmy, i schowanie głowy za szybą.

– Chyba już wiecie, że to sport, który można uprawiać w każdych warunkach – śmieje się Sonik podczas krótkiej przerwy. Na Pustyni Błędowskiej najbardziej ekstremalnie jest podobno w grudniu. Może kiedyś się przekonamy.

Ogórek idealny na rajd

Sonik kończy trening, a my 10 minut przed nim wracamy do bazy. Tą samą drogą, co kilka godzin wcześniej: pustynią, lasem, pustynią.

Wiatr nieco osuszył naszą odzież. Wychodzimy i szukamy herbaty. W końcu można też coś zjeść. Po chwili wraca Sonik, który również dosiada się do stołu. Na talerzu pokaźne kawałki grillowanego kurczaka. Smaruje chleb masłem, ze słoika wyciąga ogórka konserwowego.

– Teraz jem więcej, bo rano przed treningiem piję tylko shake'a, by nie obciążać układu trawiennego. A ogórki świetnie sprawdzają się w czasie rajdów, bo nawadniają i ochładzają – tłumaczy.

Po kilku godzinach spędzonych z Rafałem Sonikiem wiemy jedno: rywalizacja musi go kręcić. Nie startuje w rajdach, bo akurat ma taki kaprys. To ciężka harówka, która – jak mówi – jest jednym z jego czterech życiowych filarów. Pozostałe to rodzina, przedsiębiorczość i działalność społeczna.