Sebastian Karpiel-Bułecka: Nie ma nic cenniejszego niż kultura ludowa [Rozmowa]

Sebastian Karpiel-Bułecka, Zakopower fot. Marta Wojtal

O tym, czy w jego życiu jest tak, jak być powinno oraz o kultywowaniu tradycji – nie tylko tych muzycznych, opowiada w rozmowie z LoveKraków.pl Sebastian Karpiel-Bułecka z zespołu Zakopower.

Natalia Grygny, LoveKraków.pl: Odnosząc się do słów z utworu „Tak ma być” – u Pana w życiu jest tak, jak powinno?

Sebastian Karpiel-Bułecka, Zakopower: Myślę, że w tej chwili faktycznie tak jest. Naprawdę się z tego cieszę, ale mam świadomość, że trzeba nad tym pracować. Uważam, że dotyczy to każdej dziedziny naszego życia – i zawodowego, i uczuciowego. Na cokolwiek byśmy nie spojrzeli, tak właśnie trzeba do tego podchodzić.

W jednym z wywiadów powiedział Pan, że „życie na scenie to nie jest prawdziwe życie, ale chwila”.

Tak, ponieważ to przeminie. Zresztą jak wszystko w naszym życiu. Musimy mieć tego świadomość i tę myśl oswajać. Nic nie jest nam dane na wieki, ani nikt też nie jest nam dany na wieki. Życie z taką świadomością dużo ułatwia. Jeżeli wówczas coś się przytrafia czy coś się kończy, jakoś tak łatwiej nam się z tym pogodzić i zrozumieć. Jedyne, co jest pewne w naszym życiu, to podobno niestety śmierć, a z tym też trzeba się oswoić. Staramy się to w naszej twórczości przemycać.

Czy cieszy Pana fakt, że muzyka tradycyjna i folkowa trafiły do mainstreamu? To też w końcu zasługa Zakopower.

Jeżeli ma to promować jakieś wartości, chociażby góralski folklor… To dlaczego nie? Jeśli nawet wykonywana przez Zakopower muzyka spowoduje większe zainteresowanie folklorem, czyli źródłem i czymś bardzo ważnym dla wszystkich Polaków, to dobrze. Uważam, że nie ma nic cenniejszego niż polska kultura ludowa. Jeżeli to, że nasz zespół dostał się do mainstreamu, będzie miało wpływ na to, o czym powiedziałem – nie mam nic przeciwko. Jednak szczerze mówiąc, nigdy aż tak się nad tym nie zastanawiałem. Nie przywiązuję do tego wagi – dla mnie ważne, żebyśmy grali, spotykali się z ludźmi, bo to kochamy. Lubimy być na scenie, więc jeżeli tak się dzieje, sprawia nam to ogromną radość.

Ważne jest zatem dla Pana kultywowanie tradycji, nie tylko tych muzycznych.

Jasne, to w końcu moje korzenie. Jak wiadomo urodziłem się i wychowywałem na Podhalu. Ukształtowała mnie ta kultura i jest to dla mnie istotne, żeby tradycje moich przodków kultywować. Podczas świąt, przykładowo, ubieramy się w tradycyjne, góralskie stroje. Na Podhalu tradycja towarzyszy ludziom w różnych aspektach życia. Czy to pogrzeb, czy wesele – jest ona ciągle obecna w sercu. Staram się być blisko niej. Jestem z niej absolutnie dumny.

A czy zastanawiał się Pan nad tym, czy kiedyś formuła Zakopower się wyczerpie?

Nie wiem, czas pokaże. Nie będę bawił się w proroka, ale na pewno nie chciałbym, aby tak się stało. Od chęci do tego, co się ma, jest długa droga, ale trzeba nad tym pracować i o to walczyć. Ważne są nowe pomysły, koncepcje na zespół. Jestem pełen wiary, że wszystko będzie dobrze i nadal będziemy grać.

Woli Pan śpiewać góralską gwarą czy – powiedzmy, „literacką” polszczyzną?

Gwara góralska towarzyszyła mi od dziecka, u mnie w domu tak się mówiło. Zdaję sobie sprawę, że nie każdy tę gwarę rozumie. Dlatego staram się śpiewać językiem literackim, żeby każdy mógł dotrzeć do tego, o czym jest utwór i zrozumieć sens tekstów, które piszemy.

Który z dotychczasowych utworów jest dla Pana najważniejszy?

Trudno mi wyodrębnić jeden konkretny. Lubię nasze piosenki, pewnie niektóre bardziej, niektóre mniej. Nie mam takiego „faworyta”, o którym mógłbym powiedzieć, że to właśnie ten.

Zakopower często gra podczas koncertów charytatywnych. Dlaczego warto pomagać?

Ktoś kiedyś powiedział, że jesteśmy tyle warci, ile możemy pomóc innym. Dlatego też warto to robić, jeżeli tylko istnieje taka możliwość. W końcu może w życiu przyjść taki czas, że to nam trzeba będzie pomóc i my będziemy potrzebowali wyciągniętej ręki. Staramy się o tym po prostu pamiętać.