Czy miasta i regiony powinny wydawać pieniądze na rozwiązania, które pozwolą im być bardziej „smart”? A może to tylko chwilowa moda, do której lepiej podejść z dystansem? Na ten temat rozmawiali uczestnicy jednego z paneli dyskusyjnych Europejskiego Kongresu Samorządów.

Aplikacje mobilne do zakupu biletów czy opłacenia parkowania, możliwość załatwienia części spraw przez internet, dostęp do przydatnych informacji czy możliwość zgłoszenia usterek – to rozwiązania, które stopniowo pojawiają się w coraz większej liczbie miast. Część z nich realnie ułatwia funkcjonowanie w mieście, część zdaje się być tylko mało funkcjonalnym gadżetem.

W tym kierunku idą już nie tylko same gminy, ale także regiony. – O ile mniej więcej wiemy, co kryje się pod pojęciem „smart city”, to kiedy zaczynamy mówić o inteligentnym regionie, który ma większą skalę, to powstaje pytanie, na czym ta inteligencja powinna polegać – zwrócił uwagę Jacek Krupa, marszałek województwa małopolskiego.

Dwa kierunki

Jak mówił, Małopolska przyjęła pod tym względem dwa kierunki działań. Jeden to „tradycyjne” rozwiązania informatyczne, ułatwiające funkcjonowanie mieszkańcom, takie jak Małopolska Karta Aglomeracyjna czy wdrażany właśnie Małopolski System Informacji Medycznej. – Pacjent nie będzie już musiał przynosić do swojego lekarza dokumentacji medycznej, bo zostanie ona pobrana – tłumaczył Krupa. Drugi kierunek to wsparcie dla „inteligentnych” specjalizacji, by osiągnąć oczekiwaną specjalizację regionu i rozwój wybranych kierunków biznesu.

Nie możemy pozostać w tyle

Prezydent Legnicy Tadeusz Krzakowski pytany o to, czy takie rozwiązania nie są tylko modą, dał jednoznaczną odpowiedź. – To my musimy nadążać za mieszkańcami, którzy tego od nas oczekują. Nie możemy doprowadzić do wykluczenia cywilizacyjnego naszych miast. To, co się dzieje w otoczeniu, na nas oddziałuje i nie możemy pozostać w tyle – podkreślił.

Zwrócił uwagę, że nowe technologie ułatwiają nie tylko życie w danym mieście, ale też zarządzanie nim, więc korzyści są obustronne.