Sprzedawać, czy nie sprzedawać? Dla niektórych to nawet nie jest pytanie

Zdjęcie przykładowe fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

W ciągu ostatnich siedmiu lat miasto sprzedało 226 mieszkań za ponad 102 mln złotych, wybudowało lub nabyło 716, wydając na ten cel 109 mln złotych i odzyskało po czym wyremontowało 2,5 tysiąca pustostanów. Te liczby nie robią wrażenia na grupie obywateli, którzy złożyli projekt rygorystycznie zakazujący sprzedaży mieszkań i działek miejskich.

Do sprzedaży typowane są mieszkania, które mają dużą powierzchnię, wymagają gruntownego remontu lub są ostatnimi we wspólnocie. Urzędnicy, jak przekonuje dyrektor wydziału skarbu UMK Marta Witkowicz, badają ze wszystkich stron czy dana nieruchomość jest potrzebna do realizacji zadań gminy. Następnie o sprzedaży, bądź nie, ostatecznie decydują radni.

Miasto skupia się na kupnie, budowie i odzyskiwaniu oraz remontowaniu pustostanów. Efekt jest taki, że za 109 mln zł w tej pierwszej kategorii miasto mogła przekazać potrzebującym 716 lokali. Z pustostanami jest dużo lepiej – ostatecznie w ciągu siedmiu lat zostało ich odzyskanych (np. drogą sądową), wyremontowanych i oddanych do użytku blisko 2,5 tysiąca. Kosztowało to 64 mln złotych.

– Dzięki temu coraz mniej osób czeka na mieszkania socjalne czy komunalne, wypłacamy też mniejsze odszkodowania za niedostarczenie lokalu – zaznaczył wiceprezydent Bogusław Kośmider. W 2015 roku miasto płacił ok, 4 mln zł z tego tytułu, w tym roku będzie to niecały milion.

W tym roku funkcjonował również program Mieszkanie za remont. zgłosiło się do niego 717 rodzin, warunki spełniła połowa z nich, jednak mieszkań było tylko 50. Plan na następna lata to podwojenie tej liczb. Pilotaż zostanie teraz oceniony, a wnioski przedstawione radnym, by mogli zdecydować o kryteriach.

Wiceprezydent Bogusław Kośmider zapowiedział też, że do końca tej kadencji jest plan, by oddać 2,5 tysiąca mieszkań. Do tej pory udało się udostępnić ich blisko 2 tysiące.

Największe sprzedane mieszkania:

  • Rynek Główny, 280 mkw. – sprzedane za 3 mln złotych
  • ul. Westerplatte – sprzedane za 1,7 mln zł
  • pl. Kossaka, 157 mkw. – 1,6 mln zł
  • ul. Zwierzyniecka, 146 mkw. – 1,5 mln zł

– Czy blisko 300-metrowe mieszkanie na rynku jest potrzebne do prowadzenia polityki mieszkaniowej gminy? – zastanawiał się wiceprezydent Krakowa Bogusław Kośmider.

Działki i zieleń

Za 208,5 mln złotych miasto sprzedało nieco ponad 19 hektarów, z tego 0,73 ha deweloperom pod zabudowę wielorodzinną, 4,6 ha pod pojedyncze domy i 7 ha pod usługi.

W tym samym czasie (2015-2022 rok) kupione zostały 82 ha za 100 mln złotych. Do tego trzeba doliczyć 149 hektarów pod drogi, co jest obowiązkiem gminy, za blisko pół miliarda złotych. Kraków wstrzymała się również ze sprzedażą blisko 9 hektarów o wartości 100 mln zł, z czego część została poświęcona na zieleń.

Zakaz sprzedaży

Grupa obywateli (głównie działacze Lewicy) niezadowolonych z polityki miasta złożyła projekt uchwały, która w dużej mierze ogranicza możliwość wystawiania na sprzedaż nieruchomości. Mowa tu o wyłączenie ze sprzedaży działek, na terenach, gdzie nie ma planu miejscowego oraz tych, które są przeznaczone w planach pod zieleń czy zabudowę wielorodzinną. Miasto nie mogłoby również sprzedawać mieszkań i budynków na wolnym rynku.

Uzasadnieniem tak dalece idącym zmianom w prawie jest kwestia kryzysu na rynku nieruchomości. Działacze przypomnieli, że w ostatnim roku cena najmu wzrosła o 40%, co plasuje Kraków jako jedno z najdroższych miast w Europie. Wiele osób również nie stać na własne mieszkanie, bo za mało zarabiają, równocześnie nie mają szans na lokale komunalne, bo ich zarobki są za duże.

Według autorów projektu miastu brakuje planu i wizji w kwestii mieszkalnictwa. – My chcemy nadać nowy kierunek polityce Krakowa, mienie komunalne powinno pozostać przy mieście i stanowić zasób dla aktywnego działania wychodzącego naprzeciw oczekiwaniom mieszkanek i mieszkańców Krakowa – przekonywała Ewa Owerczuk z Partii Razem.

Proponowanym rozwiązaniem jest również zasada lokal za grunt. Deweloper kupując gminną działkę musiałby zagwarantować miastu lokale mieszkalne lub usługowe. Cena transakcji miałaby zostać odpowiednio obniżona o wartość takiego lokum. Takie rozwiązania dopuszcza polskie prawo.

Opór urzędników

Prezydent negatywnie zaopiniował projekt uchwały. W jego imieniu wypowiedziała się dyrektor wydziału skarbu UMK Marta Witkowicz, która stwierdziła, że podstawą tej uchwały jest lansowana przez media teza o bezrefleksyjnym wyprzedawaniu nieruchomości.

Witkowicz zapewniała, że każda nieruchomość jest dogłębnie analizowana, nie tylko zza biurka, ale również w terenie za co odpowiedzialny jest specjalny zespół. – W ciągu ostatnich 20 lat żadna nieruchomość, która byłaby potrzebna miastu, nie została sprzedana – zapewniała urzędniczka. Dodatkowo, jak mówiła Witkowicz, przygotowywane są projekty dla indywidualnych lokalizacji, by radni mogli również ocenić przydatność działki czy mieszkania.

Dyrektor wytknęła kilka błędów projektodawcom, m.in. zakaz sprzedaży działek na zabudowę jednorodzinną. – Budowanie domów nie jest przecież zadaniem miasta, więc po co taki zakaz? Podobnie jest z zielenią w miejscowych planach – takich działek nie sprzedajemy – zaznaczyła Witkowicz.

Według dyrektorki dostęp do mieszkań jest bolączką całego kraju, ale to nie tłumaczy powodów, dla których gmina miałaby trzymać ogromne mieszkania w samym centrum Krakowa, a które po sprzedaży pozwolą sfinansować kupno kilku innych, mniejszych kwater lub remont pustostanów. Marta Witkowicz przypomniała też, że handel nieruchomościami jest jednym ze źródeł dochodu miasta.

Ambiwalencja radnych

Projekt obywatelski stał się zarzewiem do dyskusji nad polityką mieszkaniową miasta. Radni sami zauważyli, że faktycznie masowo i bez głębszej analizy zgadzali się na wystawienie na sprzedaż nieruchomości.

Michał Drewnicki z PiS przypomniał, że jego klub głosował przeciwko sprzedaży niektórych mieszkań, głównie tych nieobjętych ochroną konserwatorską. Według radnego należy ustalić zasady wystawiania do przetargów lokali. Chodzi właśnie o wspomnianą ochronę, powierzchnie i to, czy mieszkanie nie jest ostatnie w ramach wspólnoty.

– Były też wystawiana na sprzedaż te poniżej 70 mkw., niepodlegające ochronie i one faktycznie mogą być wykorzystywane jako socjalne czy komunalne – zwrócił uwagę Drewnicki.

Przewodniczący klubu PO Andrzej Hawranek uważa, że taki projekt jest trudny do przyjęcia. – W takim jego kształcie zablokowalibyśmy możliwość sprzedaży mienia. Nasz klub tego nie chce. Zgadzam się, że trzeba jeszcze nad tym popracować – powiedział.

Za projektem był klub Łukasza Gibały, natomiast mocny sprzeciw wyraził radny z prezydenckiego klubu Łukasz Wantuch. Według niego projekt jest motywowany politycznie i szkodliwy społecznie.  – Przyjęcie uniemożliwiłoby np. sprzedaż z bonifikatą gruntów organizacjom społecznym czy Kościołowi – przypomniał.

Wantuch przekonywał, że miasto powinno jeszcze więcej sprzedawać, a nie wycofywać się jak w przypadku działki przy Wita Stwosza, gdzie można było postawić 100 mieszkań, a w zamian powstał park kieszonkowy.

Stan po dyskusji jest taki, że projektodawcy dokonają zmian w projekcie, by można było dość do porozumienia w drodze kompromisu, a nie popadać w skrajność i przejść od dowolności w sprzedaży do całkowitego zakazu.