Policjanci namierzyli i zatrzymali byłego sprzedawcę, który ukradł swojemu pracodawcy prawie 6 tysięcy złotych.
Pod koniec października 20-letni mieszkaniec Nowej Huty zatrudnił się w jednym ze sklepów spożywczych na Prądniku Czerwonym. Po około miesiącu przełożona mężczyzny odebrała od jednego z dostawców niepokojący telefon. Okazało się, że ten ostatni przyjechał z towarem do sklepu, jednakże nikogo w nim nie zastał. Kobieta wiedziała, że w tym czasie w lokalu handlowym powinien znajdować się 20-latek. Zdenerwowana, przeczuwając, iż musiało stać się coś złego, natychmiast przyjechała na miejsce.
Po otwarciu drzwi i sprawdzeniu wnętrza wyszło na jaw, że w środku faktycznie nikogo nie ma, a z kasy i sejfu zniknęło niemal 6000 złotych. Właścicielka sklepu próbowała zadzwonić do swojego pracownika, lecz ten nie odbierał telefonu, wobec czego o całym zajściu poinformowała policję.
Przyznał się
Policjanci sprawdzili miejsce zameldowania domniemanego złodzieja i ustalili, że już tam nie mieszka. Kilka dni temu uzyskali informację, że podejrzewany przebywa na krakowskiej Olszy. Funkcjonariusze zorganizowali zasadzkę, w którą wpadł zaskoczony 20-latek.
Podejrzany tłumaczył się, że ukradł pieniądze swojemu pracodawcy, ponieważ musiał natychmiast spłacić dług zaciągnięty u znajomego. Teraz nieuczciwemu pracownikowi grozi nawet 5 lat pozbawienia wolności.