Strefa ograniczonej emisji spalin – fakty i mity

fot. Archiwum Autora

Ostatnio wiele „kontrowersji” wzbudził projekt o zmianie prawa ochrony środowiska oraz innych ustaw związanych z poprawą jakości powietrza autorstwa posła Tadeusza Arkita. Projekt ustawy ma wprowadzić zmiany prawne, których głównym celem jest stworzenie możliwości zastosowania nowych narzędzi poprawy jakości powietrza w Polsce, na szczeblu wojewódzkim i lokalnym oraz w zakresie ochrony przed hałasem. Projekt ten wprowadza zmiany w wielu różnych obszarach, jednak kontrowersje wzbudziły jedynie propozycje wprowadzenia do prawa stref ograniczonej emisji spalin.

Technikalia

Strefa ograniczonej emisji spalin to obszar, do którego mogą wjeżdżać tylko te pojazdy, które spełniają określone europejskie standardy emisji spalin. Badanie każdego auta osobno jest bardzo kłopotliwe, dlatego podjęto decyzję, że o prawie do wjazdu do danej strefy będzie decydowała data pierwszej rejestracji auta (w toku produkcji wszyscy producenci musieli spełniać coraz bardziej rygorystyczne normy emisji dla nowych aut). Jeśli chodzi o auta osobowe to w Niemczech grupę 4 (zielona naklejka) ma każde auto benzynowe zarejestrowane w 1993 roku i później, oraz każde auto z silnikiem diesla zarejestrowane od 2006 roku. Dla starszych aut z silnikiem diesla powstały pośrednia grupa 3 „żółta” (pierwsza rejestracja 2001-2005), oraz grupa 2 „czerwona” (pierwsza rejestracja 1997-2000). Obecnie umweltzone, czyli strefy ograniczonej emisji spalin ma w Niemczech kilkadziesiąt, głównie dużych miast (mapa – stan na rok 2015) Przykład naszych zachodnich sąsiadów jest o tyle ważny, że polski projekt to kopia przepisów z Niemiec i Czech.

Oddanie władzy samorządom

Nawet po podpisaniu ustawy przez Prezydenta nic się nie zmieni pod względem możliwości jazdy starymi dieslami w Polsce: wprowadzenie strefy ograniczonej emisji spalin do Prawa Ochrony Środowiska to tylko narzędzie, jakie dajemy do użycia samorządom! To poszczególne Rady Gminy zdecydują co dalej w tym temacie zrobią na swoim terenie. W praktyce taka strefa zostanie wprowadzona jedynie w dużych miastach, mających problem z nadmiarem samochodów. takich jak Kraków, Wrocław, Poznań, czy Warszawa. Straszenie ekostrefami w Ełku, czy w Wadowicach to zwyczajny populizm – w żadnym mieście nie będzie takiej strefy dopóki nie zechcą tego lokalni radni. Zresztą wystarczy popatrzeć na inny przepis Prawa Ochrony Środowiska – art. 96. mówi o tym, że Sejmik województwa może określić dla terenu województwa bądź jego części rodzaje lub jakość paliw dopuszczonych do stosowania, a także sposób realizacji i kontroli tego obowiązku. Mimo że taki „węglowy odpowiednik strefy ograniczonej emisji spalin” funkcjonuje w ustawie od lat, to do tej pory tylko jeden Kraków wykorzystał go w praktyce. Podobnie będzie ze strefami ograniczającymi emisji spalin z aut.

Samorząd decyduje jakie auta wjadą

Co ważne, to samorząd zdecyduje jaka grupa aut (kolor naklejki) będzie mogła wjechać do danej strefy. Przykładowo w Augsburgu w Niemczech zezwolenie na wjazd do ekostrefy mają pojazdy z zieloną i żółtą naklejką, a w Berlinie tylko z zieloną naklejką. Polskie przepisy będą dopuszczały zalegalizowanie wjazdu nawet autom z czerwoną naklejką (silniki spełniające co najmniej normę EURO 2) – wszystko w gestii lokalnego samorządu. W przywoływanym Augsburgu do strefy ograniczonej emisji spalin mogą wjeżdżać nawet 22 letnie pojazdy benzynowe (data pierwszej rejestracji od 1993) i nawet 14-letnie diesle (data pierwszej rejestracji od 2001). W ekostrefach nie chodzi więc o uderzenie w stare samochody, ale o uderzenie w najbardziej trujące i pyłoemisyjne diesle.

Brak podziału na biednych i bogatych

Hipster-lewica pisze o „motoryzacyjnym apartheidzie”, „ustawowym sankcjonowaniu wykluczenia materialnego”, „przykrywce symbolicznej i klasowej przemocy”, „przerzucaniu odpowiedzialności wyłącznie na ludzi uboższych”. By być sprawiedliwym dodam, że podobne głosy mamy ze strony socjalnej prawicy. Problem w tym, że krytykanci to najczęściej techniczni analfabeci, którzy krytykują rozwiązania bez ich zrozumienia. Nie stać Cię na diesla z 2006 roku? To czemu nie kupisz starszego auta benzynowego? Jeździ tak samo, a nie emituje tylu pyłów (PM) i rakotwórczych wielopierścieniowych węglowodorów aromatycznych (WWA). By zobaczyć mizerię intelektualną przeciwników ekostref wystarczy wejść na dowolny portal z ogłoszeniami motoryzacyjnymi. Dla przykładu weźmy rocznik 2000 i silnik benzynowy: w okolicach 2-3 tys zł znajdziemy np. Fiata Punto i Seicento, Opla Astrę 1 (Astra II od 4000 zł) i Corsę, Renault Clio, czy Forda Escorta i Fiestę. Wszystkie te 15-letnie, tanie auta wjadą do stref ograniczonej emisji spalin, o ile mają silniki benzynowe. Szukając aut z 1998 roku znajdziemy już sporo aut za 1000 zł. Jeśli ktoś potrzebuje tanio tankować, to zawsze można kupić auto z instalacją LPG.

Merytoryka? Polityka!

Większość ataków na nową ustawę powstaje prawdopodobnie na polityczne zamówienie – to nic że merytorycznie jest to poziom hasła „Romeo i Julia to bohaterowie fraszki Sienkiewicza”… Polityczni spin doktorzy doskonale wiedzą, że społeczeństwo i dziennikarze nie znają się na szczegółach motoryzacji, więc można tu zagrać antysystemową narracją o „złej partii władzy, która dusi biedne społeczeństwo”. Realnie lista osób, które stracą na nowej ustawie jest dosyć krótka: to importerzy zajeżdżonych dieslie najgorszego sortu i producenci lekarstw na raka i astmę. Wszyscy inni zyskają.

News will be here