Sylwester Wardęga zatrzymany w Krakowie. Policjanci przesadzili?

fot. Screen z Youtube

Youtuber Sylwester Wardęga postanowił odwiedzić Kraków. Jak twierdzi, przez przypadek znalazł się w miejscu, gdzie obowiązuje zakaz wjazdu - na dworzec autobusowy. Gdy więc pojawił się tam, gdzie nie powinien, ochraniarze zażądali od niego 80 zł opłaty. Odmówił, więc została wezwana policja. Co działo się później? Na filmie zobaczymy „nieudaną” interwencję i użycie siły, która na pierwszy rzut oka może być nieproporcjonalna do czynów. Jak tłumaczy policja, były jednak do tego podstawy.

Zobaczcie film

Chciał uciec?

Wydarzenia z listopada stają się powoli hitem sieci i mają obnażyć nieudolność stróżów prawa. Zaczęło się od tego, że Wardęga zignorował znak B-1, w związku z czym ochroniarz dworca autobusowego zażądał od niego 80 zł opłaty. Wardęga twierdzi, że to zwykła pułapka na kierowców. Poczekał więc na przyjazd policji.

– To, czy jednak ktoś zapłaci lub nie, to już nie nasza sprawa. My zajmujemy się przestępstwami i wykroczeniami. A to właśnie było wykroczenie, ponieważ znaki obowiązują również na drogach prywatnych i wewnętrznych. Dodatkowo dworzec to specyficzne miejsce – mówi rzecznik małopolskiej policji, Sebastian Gleń.

Jak twierdzi policjant, na filmie nie widać, dlaczego Sylwester Wardęga w ogóle był doprowadzony do radiowozu. Wyjaśniają to zapisy z notatki służbowej. – Okazało się, że policjanci rozpoznali pana Wardęgę i wiedzieli, że w jego poprzednich filmach uciekał on policjantom. Wszystko jednak zaczęło się od tego, że wysiadł z samochodu, a podczas kontroli kierowca oraz pasażer, zgodnie z prawem, muszą pozostać w pojeździe. Pan Wardęga nie stosował się do poleceń, dlatego zaszło podejrzenie, że zamierza uciec patrolowi – tłumaczy Gleń.

Opór przy zatrzymaniu?

–  Widać, że zatrzymany nie chciał wejść do radiowozu. To był bierny opór. Tyle można powiedzieć, bo w filmie brakuje kilku fragmentów. Od razu mówię, że możemy stosować siłę fizyczną, zgodnie z prawem. Są to zarówno techniki transportowe, ale też obezwładnianie, czyli przytrzymywanie przez zastosowanie danego chwytu. Ustawa zabrania zadawania ciosów, ale są wyłączone sytuacje czynnej napaści, ale tego tutaj nie było – mówi przedstawiciel małopolskiej policji.

Pytanie tylko, dlaczego dwóch policjantów nie potrafiło sobie poradzić z jednym mężczyzną? – Teraz możemy doszukiwać się problemów. Być może, gdyby wcześniej został zastosowany chwyt na tył pleców, to łatwiej udałoby się go wnieść do radiowozu. Może bulwersować całość nagrania, ale ja jestem daleki od takich ocen – uważa Sebastian Gleń.

Youtubera rozśmieszyło to, że funkcjonariusze wezwali posiłki.  – Mamy dwóch zajętych policjantów, a jesteśmy w ruchliwym miejscu, są tam piesi, jeżdżą autokary. Mamy też radiowóz oraz znajomego Wardęgi, a często tak jest, że tacy ludzie utrudniają przeprowadzenie interwencji. Wezwanie posiłków jest więc naturalne i wskazane, a na pewno nikomu nie zaszkodzi – twierdzi Gleń.

News will be here