Szczęśliwe zwycięstwo Wisły Kraków we Wrocławiu

fot. Paulina Kozieł / LoveKraków.pl

Wisła Kraków po trafieniu Zdenka Ondraska w 89. minucie meczu pokonała Śląsk Wrocław. Biała Gwiazda może mówić o dużym szczęściu, gdyż Śląsk miał zdecydowanie więcej okazji na zdobycie gola, jednak wyraźnie w ekipie trenera Tadeusza Pawłowskiego szwankowała skuteczność. Świetnie w bramce Wisły spisywał się Mateusz Lis.

Dwa znakomite występy wystarczyły, by apetyty przed kolejnym starciem krakowskiej Wisły mocno się zaostrzyły. We Wrocławiu natomiast owe apetyty na zwycięstwo są ogromne, gdyż do tej pory podopieczni trenera Tadeusza Pawłowskiego komplet punktów wywalczyli jedynie na inaugurację sezonu w starciu z Cracovią. Potem drużyna zanotowała trzy remisy i dwie porażki. Innego scenariusza jak zwycięstwa wrocławianie sobie nie wyobrażali, a na Wisłę, która w dwóch meczach zdobyła aż osiem bramek wyszli ofensywnie ustawieni z dwoma napastnikami Arkadiuszem Piechem i Marcinem Robakiem.

Powstrzymać Ondraska

W tym sezonie Wisła strzela dużo bramek, a autorem aż pięciu trafień jest Zdenek Ondrasek. – Zdenek przyszedł do Wisły za czasów, kiedy ja byłem tam trenerem, długo leczył kontuzje, miał problemy, ale wreszcie gra to, czego od niego od dawna oczekiwano. Strzela gole, jest na fali. Ale ja przede wszystkim patrzę na swój zespół, swoich napastników, na Robaka, na Piecha. Oczywiście będziemy chcieli zneutralizować najgroźniejszą broń Wiślaków, jednak to nie tylko Ondrasek jest zagrożeniem – mówił przed spotkaniem cytowany przez klubową stronę Śląska trener Pawłowski.

Dużo gry, mało okazji

Pomimo ogromnych apetytów obu stron na trzy punkty pierwsza połowa mocno rozczarowała. Obie drużyny grały otwartą piłkę, jednak sytuacji bramkowych było niewiele. Najgroźniejszą sytuację stworzył w 21. minucie Michał Chrapek, który posłał długą piłkę w pole karne, a z interwencją ruszył Maciej Sadlok. Niewiele zabrakło, by obrońca Wisły umieścił piłkę we własnej bramce. Na szczęście dla gości ta trafiła jedynie w poprzeczkę.

Groźni, ale nieskuteczni

Dużo ciekawiej zrobiło się po zmianie stron. Gdyby nie świetna postawa Mateusza Lisa, to kto wie, czy już w pierwszym kwadransie drugiej połowy Śląsk nie prowadziłby przynajmniej trzema golami. Już w 48. minucie po rzucie rożnym piłka spadła na jedenasty metr pod nogi Mateusza Cholewiaka, a ten bez zastanowienia huknął w kierunku bramki. Kapitalnie zachował się krakowski bramkarz. Niespełna minutę później po kolejnym rzucie rożnym Piotr Celeban uderzył tylko w boczną siatkę. Gospodarze wyraźnie byli w natarciu, a bramka wydawała się kwestią czasu.

Chwilę później kolejną niezłą okazję zmarnował Cholewiak, a uderzenie Roberta Picha wiślacy wybili w ostatniej chwili praktycznie z wysokości linii bramkowej. Krakowianie przetrwali oblężenie własnej bramki i zdołali nieco oddalić zagrożenie. W ofensywnie jednak nie mieli zbyt wielu atutów. W końcówce kiedy na boisku pojawił się Kamil Wojtkowski zrobiło się groźnie pod bramką wrocławian, jednak do piłki posłanej na piąty metr nie zdołał dojść żaden z kolegów Wojtkowskiego. Wrocławianie szybko odpowiedzieli, ale w 86. minucie Mateusz Radecki trafił tylko w słupek.

Nie dał się zatrzymać

Tuż przed upływem podstawowego czasu gry sędzia podyktował dla Wisły rzut wolny. Do stałego fragmentu podszedł Rafał Pietrzak. Zawodnik krakowian uderzał dwa razy, ponieważ przy jego pierwszej próbie  w ocenie arbitra nie było gwizdka. Drugiego podejścia goście nie zmarnowali. Pietrzak ponownie przymierzył, piłka otarła się o mur wrocławian i znalazła się pod nogami Zdenka Onrdaska. Czech dopełnił formalności i umieścił ją w siatce. Śląsk wyraźnie miał pecha, bo minutę później Farshad Ahmadzadeh ustrzelił poprzeczkę.

Śląsk Wrocław – Wisła Kraków 0:1 (0:0)

Bramki: Ondrasek (89.)

Śląsk: Słowik – Dankowski, Celeban, Golla, Cholewiak – Pich (85. Gąska), Łabojko (73. Radecki), Chrapek (75. Pałaszewski), Ahmadzadeh – Piech, Robak.

Wisła: Lis – Pietrzak, Sadlok, Wasilewski, Bartkowski – Kort (64. Halilović), Basha, Kostal (72. Wojtkowski), Boguski – Imaz (90. Arsenić), Ondrasek.

Żółte kartki: Cholewiak, Chrapek, Łabojko, Piech – Kort, Boguski.

Sędziował Zbigniew Dobrynin (Łódź).