"Takich placówek jak nasza nie ma nigdzie w Europie" [Rozmowa]

Krakowski Szkolny Ośrodek Sportowy fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

W tym roku Krakowski Szkolny Ośrodek Sportowy obchodzi jubileusz 50-lecia. O jego historii i działalności rozmawiamy z dyrektorem placówki, Zdzisławem Traczem oraz jego zastępcą, Jerzym Kościelnym.

Aleksander Sarota, LoveKraków.pl: Krakowski Szkolny Ośrodek Sportowy ma już 50 lat. Jakie były jego początki?

Jerzy Kościelny, zastępca dyrektora KSOS: W latach 60. pojawiła się potrzeba stworzenia placówki dla dzieci i młodzieży, która prowadziłaby zajęcia z gimnastyki korekcyjnej. W latach powojennych było bardzo dużo młodych ludzi z dysfunkcjami narządu ruchu.

Zdzisław Tracz, dyrektor KSOS: Jeśli patrzę na tę placówkę z perspektywy lat, to dostrzegam ogromną zmianę. Powstała ona z potrzeby zajęcia się grupą dzieci dla których nie było alternatywy, nie było pomysłu. Problem stanowiły: pewne zaniedbania socjalne, niewiedza, braki struktur organizacji. Nie bardzo było wiadomo, kto się tymi dziećmi ma zainteresować. Wówczas pojawiła się Elżbieta Rudnicka, nauczycielka z Lwowa, która dostrzegając niemoc przedstawicieli władz oraz pogłębiającą się rzesze dzieci ze schorzeniami zaczęła szukać rozwiązania. Ostatecznie wystąpiła z inicjatywą, że pomoże im poprzez ruch. Napotykała jednak na ciągłe problemy związane z brakiem infrastruktury – były problemy lokalowe. Wtedy, podobnie jak dziś, na wszystko brakowało pieniędzy.

W jaki sposób udało się pokonać te problemy?

Z.T.: Trwały one ponad 10 lat, ale w końcu pojawiły się tzw. wolne środki i zdecydowano, że powstanie ośrodek. W 1965 roku udało się go wybudować. Był nowoczesny, jak na owe czasy. Oczywiście, jak to zawsze było w tamtym systemie, na otwarciu byli przedstawiciele różnych władz, którzy przybyli, aby później mówić, że w Polsce dba się o zdrowie dzieci. Takie inwestycje są wykorzystywane również w celach politycznych. W każdym razie, zaczęto rehabilitacje połączone z gimnastyką korekcyjną. Pani Rudnicka nie chciała, by sport dominował na pływalni, mimo że był on na topie, będąc wizytówką rozwoju. Chwała jej za to, że w tym okresie przebiła się przez taką presję. To był złoty okres ośrodka, gdy służył jedynie dzieciom z wadami postawy.

Kiedy minął ten złoty okres?

Z.T. Nie trwał on długo. Pod koniec lat 60. i na początku 70. połączono ośrodek z Międzyszkolnym Wojewódzkim Związkiem Sportowym. Poprzedni dyrektor próbował podołać temu zadaniu i moim zdaniem poradził sobie z nim. W międzyczasie rozwijały się też inne inicjatywy. Jedną z nich była tendencja, by uczyć dzieci pływać. Początkowo zajęcia prowadzono przez okres wakacji, z czasem zrodził się pomysł masowej nauki pływania dla klas trzecich. Akcję wsparło całe społeczeństwo Krakowa.

Jak rozwijał się KSOS przez kolejne lata? Co udało się osiągnąć?

J.K.: Potrzeba aktywności ruchowej i pomocy dzieciom w zakresie postępowania korekcyjnego była motorem napędowym powstania KSOS-u. Ośrodek się rozszerzał poprzez to, że byliśmy kompetentni i sprawni organizacyjnie, mieliśmy dobre wyniki.

Z.T. Kiedy z perspektywy lat wspominam siebie jako młodego nauczyciela tutaj pracującego, muszę przyznać, że oprócz tych ewidentnych efektów, widocznego rozwoju, dostrzegam coś, co jest jeszcze ważniejsze. Otóż w porównaniu do tamtych czasów, zauważalna stała się świadomość rodziców naszych podopiecznych. Kiedy 35 lat temu przychodziły tutaj dzieci z ewidentną skoliozą, ten problem był bagatelizowany. Rozpoczęli wówczas pracę edukacyjną. Dziś wielu rodziców dostrzega choćby najmniejsze nieprawidłowości. Na pewno istotne jest też to, że część tych rodziców to nasi dawni podopieczni, ich świadomość jest większa, ponieważ mają także własne doświadczenia.

Gdzie jeszcze w Europie można spotkać placówki pełniące podobną funkcję jak KSOS?

Z.T. Takich placówek po prostu nie było i nie ma do dzisiaj. My w swojej strukturze i funkcji jesteśmy chyba jedyni w Europie. Mieliśmy tu wielokrotnie delegacje z różnych krajów i patrzono na naszą działalność ze zdumieniem, bo w ich krajach takich placówek po prostu nie ma.

Czy w KSOS wśród pracowników lub byłych podopiecznych znajdują się medaliści np. mistrzostw świata, igrzysk olimpijskich lub innych imprez międzynarodowych?

J.K. Część pracowników była aktywnymi sportowcami. Dyrektor Tracz był dość dobrym zawodnikiem w piłce ręcznej. Wśród innych pracowników KSOS-u, Wojciech Bogacz awansował do mistrzostw Polski w tenisie stołowym. W tej samej dyscyplinie, tyle że w kategorii żaków, dobre wyniki w kraju osiągnął Jacek Zając. Niestety nie przypominam sobie, by któryś z naszych pracowników lub podopiecznych osiągnął sukcesy międzynarodowe.

News will be here