„Takiego pokazu chamstwa jeszcze nie widziałem”. Mieszkańcy Krakowa walczą o swoje działki

Nowa Huta fot. Sebastian Dudek/LoveKraków.pl

W środę odbyło się spotkanie z krakowianami w sprawie specjalnego planu miejscowego, który ma objąć 215 rozproszonych obszarów zielonych o łącznej powierzchni ponad 3 tys. ha. Dokument popierają radni miejscy i ekolodzy, ale właściciele działek, które są w nim zawarte, protestują.

Plan miejscowy dla wybranych obszarów przyrodniczych budzi skrajne emocje zarówno wśród jego zwolenników – przedstawicieli miasta i ekologów oraz jego przeciwników, czyli właścicieli prywatnych gruntów, które mają zostać nim objęte.

Przypomnijmy, że specjalny dokument ma ochronić przed zabudową 215 terenów rozproszonych po Krakowie, głównie na obrzeżach, o łącznej powierzchni 3 tys. ha. Obszary te – jak podkreśla magistrat – są cenne pod względem przyrodniczo-krajobrazowym, a przyszły plan ma zahamować na nich presję inwestycyjną.

„Wyzywanie, buczenie, gwizdanie”

W środę, w urzędzie miasta odbyła się dyskusja publiczna na temat projektu planu miejscowego.

– Czegoś takiego w sali magistratu jeszcze nie widziałem. To był pokaz chamstwa! Ja rozumiem, że każdy może mieć swoje zdanie, które chce wyrazić, ale tego, co miało miejsce wczoraj, zdecydowanie nie można nazwać merytoryczną dyskusją – komentuje Mariusz Waszkiewicz, prezes Towarzystwa na Rzecz Ochrony Przyrody oraz dodaje, że właściciele działek rolnych (głównie z Nowej Huty), żądający ich przekształcenia w nieruchomości budowlane, pokazali swoją kulturę w dyskusji. – Było wyzywanie, buczenie, gwizdanie i próba niedopuszczania do głosu – wymienia działacz ekologiczny.

– Nie uważam, żeby na wczorajszym spotkaniu było coś nie tak. Każdy ma prawo do swobodnego wypowiedzenia się, zwłaszcza kiedy jest niezadowolony, a wtedy emocje biorą górę – wyjaśnia radna Dzielnicy XVII, reprezentująca mieszkańców Łuczanowic, Katarzyna Frankiewicz. – Komuś mogło się coś za dużo wyrwać, ale wiadomo jak to jest z dyscypliną na tego typu zebraniach – nie każdy jest w stanie podnieść rękę i poczekać na swoją kolej – dodaje.

„Czujemy się pokrzywdzeni i jesteśmy rozczarowani”

Radna ze Wzgórz Krzesławickich podkreśla, że mieszkańcy nie godzą się z wprowadzeniem planu dla wybranych obszarów przyrodniczych, w takim kształcie, w jakim jest obecnie.

– Czujemy się bardzo pokrzywdzeni i jesteśmy rozczarowani, bo ta dyskusja chyba niczemu nie służyła. Mieliśmy zapewnienia ze strony miasta, że nasz głos będzie brany pod uwagę, a okazuje się, że nic z tego, bo nikt nas nie słucha – tłumaczy Katarzyna Frankiewicz oraz dodaje, że działki, które mają zostać objęte dokumentem mieszkańcy chcą przekazać swoim dzieciom i wnukom pod przyszłe domy.

– Nie zgadzamy się na taki plan. To nie może tak wyglądać, że miasto ogranicza krakowianom możliwość dysponowania ich własnością, a na obrzeżach szuka na siłę zieleni, żeby zgadzały się statystyki dotyczące krakowskich terenów zielonych, przy jednoczesnym betonowaniu centrum – podkreśla stanowczo radna.

„Trzeba jeść łyżką, a nie chochlą”

– Mówienie, że miasto blokuje właścicielom działek możliwości zabudowy, nie jest prawdziwe. Trzeba jeść łyżką, a nie chochlą – bulwersuje się działacz ekologiczny Mariusz Waszkiewicz oraz obala argumenty mieszkańców dotyczące przyzwalania przez miasto na zabudowywanie Krakowa przez deweloperów.

– Jeśli popatrzymy na wnioski o wydanie warunków zabudowy, które dotyczą terenów Nowej Huty, to możemy zauważyć, że są to działki stanowiące własność osób fizycznych – mówi Waszkiewicz i podkreśla, że często właściciele działek uzyskując decyzję o warunkach zabudowy, następnie sprzedają je deweloperom. – Niekiedy to sami mieszkańcy są w zmowie z tymi deweloperami – komentuje.

Ochrona przyrody i korytarze przewietrzania miasta

Wielki plan chroniący zieleń popiera ponad 20 organizacji ekologicznych, które podkreślają, że obszary, które mają zostać nim objęte są ostatnimi zapisanymi w studium terenami nie pod zabudowę, ale równocześnie nie są one chronione ani istniejącymi, ani przyszłymi planami zagospodarowania przestrzennego.

– Ten plan jest ważny przede wszystkim z punktu widzenia ekologicznego i nie tylko w rozumieniu czysto przyrodniczym. To są również tereny, gdzie znajdują się korytarze migracji zwierząt oraz korytarze przewietrzania miasta – podsumowuje Mariusz Waszkiewicz, prezes Towarzystwa na Rzecz Ochrony Przyrody.

„Będziemy dalej walczyć”

– Znajdujemy się w sytuacji, w której konieczne jest wprowadzenie tego planu. Mam nadzieję, że jeszcze przed wakacjami rada miasta go uchwali, bo nie widzę żadnych przeciwwskazań, żeby tego nie robić – komentowała niedawno dla LoveKraków.pl wiceprezydent Krakowa Elżbieta Koterba.

Mieszkańcy zapowiadają, że dalej będą walczyć o swoje. – Wyczerpaliśmy już chyba wszystkie możliwości, ale na pewno ponownie będziemy składać wnioski z uwagami  do projektu planu miejscowego – zaznaczają.

News will be here