„To będzie thriller w stylu glamour” [Rozmowa]

Alicja Kalinowska

Już pod koniec listopada w Teatrze Variete premiera musicalu „Chicago” w reżyserii Wojciecha Kościelniaka. W jednej z głównych ról zobaczymy Alicję Kalinowską, która wciela się w rolę Roxie Hart. Jak mówi w rozmowie z LoveKraków.pl, zobaczymy „żartobliwy, ale przede wszystkim elegancki spektakl”. I przede wszystkim zbrodnię w lekkim wydaniu.

Natalia Grygny, LoveKraków.pl: Jakie „Chicago” zobaczymy w Krakowie?

Alicja Kalinowska: Podczas jednej z prób, reżyser Wojciech Kościelniak użył fajnego określenia, jeśli chodzi o konwencję musicalu – „thriller glamour”, czyli troszeczkę zbrodni w lekkim wydaniu. Na pewno będzie to jednak żartobliwy i elegancki spektakl, takie mrugniecie okiem do widza. Myślę, że mocno eksponowana zostanie cielesność, w której widzowie zobaczą nas jako bogów. Pozwolę sobie użyć tego słowa, ponieważ określenia użył reżyser. Moim zdaniem będzie to rozrywka na bardzo wysokim poziomie. Nie zabraknie humoru, dobrej gry aktorskiej, kompozycji i choreografii. I przede wszystkim będzie to smaczne, a nie tandetne.

A w „Chicago” zbrodnia jest glamour?

Tak! Jednym z głównych motywów jest wybicie się ponad przeciętność. Sięgamy skrajności - w tym przypadku to zabójstwo, ale i akt desperacji na zasadzie „usłyszcie mnie”.

Wciela się Pani w rolę Roxie Hart. Trudno było zagrać tę skomplikowaną postać?

Jeśli chodzi o moją bohaterkę, skupiam się przede wszystkim na jej przeszłości, a zwłaszcza na tym, z jakiego pochodzi domu. Do tego dochodzi również to, jak przebiegło jej życie, czy nie podjęła złych decyzji takich jak rezygnacja z kariery solistki. Liczne castingi kończące się niepowodzeniem sprawiły, że nie podjęła dalszych prób. Roxie na każdym kroku stara się coś udowodnić światu i samej sobie, dlatego wpada w furię. Zdrada, którą Fred daje jej „w prezencie”, przelewa czarę goryczy. W którymś momencie ociera się o sukces, który po rozprawie wyślizguje się z rąk w sekundę. Takie jest życie, zwłaszcza artysty, bo sukces raz jest, raz go nie ma i trzeba o niego zawalczyć. Cały jej życiorys składa się na to, że razem z Velmą bez względu na początki znajomości, odnoszą sukces i będą razem świętowały.

Można powiedzieć, że wpada w jakąś pułapkę.

Jest w środku nieszczęśliwa i samotna. Na pewno jest bardzo emocjonalna i w pewnych momentach traci nad wieloma rzeczami kontrolę. Dlatego reaguje nieracjonalnie. Często to, co robi, jest nielogiczne.

Co Panią urzeka w sztuce musicalu?

Zacznę od tego, że każdy musical jest inny. Konstrukcja „Chicago” jest specyficzna, ponieważ występuje narrator, częściowo zwracamy się do publiczności i nie ma „czwartej ściany”. To spotkanie  z widzem jest mocne. To rodzaj stand-upu. Wychodzimy trochę „na luzie”, ale jednak przedstawiamy historię. Częściowo jest to narracja, a fabuła dzieje się na scenie. Oczywiście muzyka i choreografia, światło czy stroje działają, ale to, że światy będą przeskakiwały na pewno wzbudzi ciekawość.

Miałam już okazję rozmawiać na temat musicalu z Barbarą Kurdej-Szatan. Jaka będzie Pani Roxie?

Nie wiem. W roli przemyciłabym całą słodycz i seksapil – bo Roxie manipuluje facetami i mimo kompleksów jest świadoma swojej kobiecości, ma trochę pazura. Ona ma w sobie takiego czorta, chochlika złośnicy… To chyba bierze się z dzieciństwa.  Na pewno ważne jest, aby zarówno moja rola, jak i Basi Kurdej-Szatan miały to samo do załatwienia. Będzie się to mieniło inaczej w każdej scenie.

Porównań chyba nie będzie się dało uniknąć?

Pewnie nie, ale to samo tyczy się każdej roli. Przyznaję, ze pierwszy raz pracuję w dublurze jakiejś roli i sama jestem ciekawa, jak to wyjdzie. Czy będziemy tak prowadzone, żeby się zbliżyć czy będziemy mogły być osobnymi światami?

A reżyser, Wojciech Kościelniak jest bardzo wymagający?

Oczywiście (śmiech). Jest zawsze świetnie przygotowany do swojej pracy. Wymaga skupienia, a sam jest bardzo punktualny i skrupulatny. A to, co widzę po kilku próbach, świetnie myśli muzycznie i rytmicznie. To na pewno będzie dynamiczny, muzyczny spektakl. A wszystko będzie spójne muzycznie, ruchowo. Mam całkowite zaufanie do tego projektu.

Czyli będziemy mieli perfekcyjne „Chicago”?

Jeśli chodzi o reżyserię, bo zobaczymy co nam, aktorom uda się zbudować. Wojciech Kościelniak na pewno wie, czego chce.

„Chicago” jest musicalem ponadczasowym. Jakie aktualne tematy w nim znajdujemy?

I to bardzo, jeszcze w dobie social mediów. Nadal jest walka o wybicie się, zrobienie kariery w mediach i potrzeba mówienia o nas na zasadzie „nieważne jak mówią, byle mówili”. Ona zawsze będzie aktualna. Media teraz się zmieniają, my teraz mamy głównie internet. Gwiazdeczki funkcjonują w plotkarskich portalach, co utrzymuje ich status rozpoznawalności i przez to są zatrudniane. Każdy chce sobie i światu udowodnić, że jest lepszy niż jest, leczyć kompleksy i rekompensować sobie braki z dzieciństwa.