To zniszczy reputację i wiarygodność Krakowa?

fot. Dominika Jaruga

Spór miasta z ministerstwem sportu o pieniądze, jakie z budżetu centralnego zostały przelane na konto gminy w trakcie ubiegania się o rolę kandydata na gospodarza ZIO w 2022 roku, skończy się prawdopodobnie w sądzie administracyjnym. Gmina nie zamierza również płacić szwajcarskiej firmie EKS za faktury, które ta wciąż przysyła. Sławomir Ptaszkiewicz apeluje, aby strony zasiadły do dialogu.

Kandydat na prezydenta chce, aby Jacek Majchrowski na drodze negocjacji wyjaśnił sytuację z ministerstwem sportu oraz ze szwajcarską firmą EKS, która doradzała miastu podczas starań o igrzyska, a teraz, mimo wycofania się naszego miasta z wyścigu o ZIO, wciąż przysyła faktury. Kwota, która na nich widnieje to w sumie około 1,5 miliona złotych. Przedstawiciele magistratu już wcześniej zapowiedzieli, że nie będą płacić, ponieważ umowa między gminą a EKS została rozwiązana zgodnie z prawem.

Druga sprawa dotyczy sporu na linii miasto–ministerstwo. 3 lipca Ministerstwo Sportu i Turystyki wszczęło postępowanie administracyjne, mające na celu odzyskanie wpłaconych 6 milionów złotych dotacji. Żeby było ciekawiej, ministerstwo nie wpłaciło drugiej transzy jeszcze przed referendum. Gmina może domagać się z tego tytułu odsetek. Dlatego po lipcowym spotkaniu Jacka Majchrowskiego z Andrzejem Biernatem, politycy zdecydowali, że nie będą się personalnie angażować w spór i zostawią to sądowi.

Niszczą reputację Krakowa?

Ptaszkiewicz twierdzi, że spory sądowe niszczą wiarygodność i reputację Krakowa jako partnera, a przerzucanie odpowiedzialności za porażkę projektu ZIO 2022 między politykami PO a prezydentem, jest bezcelowe. – Musimy przełknąć tę gorycz, rozliczyć wszystkie koszty i udostępnić informację o tym mieszkańcom Krakowa – stwierdził Sławomir Ptaszkiewicz. – Już dziś mamy opinię miasta, w którym nie warto inwestować, bo nie wiadomo, jak długo będzie się musiało czekać na pozwolenia ani czy w ogóle rozpocznie się inwestycja – powiedział.

Na pytanie jak on sam rozwiązałby spór, odparł, że: „ z umów należy się wywiązywać i należy je zakończyć na drodze negocjacji”. – Spychanie tego na sądy jest niepoważne. Będziemy potrzebować i rządu, i prywatnych firm do rozwoju Krakowa – stwierdził radny niezrzeszony. – Trzeba przede wszystkim usiąść do stołu i rozwiązać to za pomocą dialogu.

Po to mamy sądy

– Żadna z tych spraw nie toczy się w sądzie, ale być może to będzie najrozsądniejsze. Dowiemy się, kto ma rację w tej sprawie – komentuje Filip Szatanik z Urzędu Miasta Krakowa. Natomiast Monika Chylaszek, rzecznik prasowy prezydenta, twierdzi, że takie negocjacje między prawnikami Urzędu Miasta Krakowa/Gminy a ministerstwa są prowadzone. – Jeśli jednak nic z tego nie wyjdzie, to żadna ze stron nie będzie czuła się obrażona czy czuła wstydu, gdy sprawa znajdzie się w sądzie. Po to właśnie istnieją takie instancje, aby obiektywnie ocenić, która ze stron ma rację – mówi Chylaszek. – Jeżeli obie strony pozostają na swoich stanowiskach, sąd jest bardzo dobrym rozwiązaniem.