Uniwersytet Rolniczy wciąż chce budować cmentarz dla zwierząt

fot. Marek Marszałek/LoveKraków.pl

Gdy umrze nasze zwierzę, mamy trzy możliwości. Pierwsza, dość drastyczna, to oddanie zwłok do zakładu utylizacji odpadów, druga – zakopanie w ogródku lub lesie, za co grozi kara nawet 10 tys. złotych. Trzecim wyjściem jest wyprawa 140 kilometrów od Krakowa. Dlaczego w mieście na miarę XXI wieku wciąż brakuje cmentarza dla zwierząt i kiedy powstanie?

Radna miejska, Małgorzata Jantos, chce zmierzyć się z zadaniem dotąd niewykonalnym – stworzeniem grzebowiska w Krakowie. – W tym przypadku, władze miasta bardzo dobrze się sprawiły. Problem tkwi gdzie indziej. Mieszkańcy protestują. Mam poparcie artystów, przedstawicieli miłośników zwierząt. Takie miejsce powinno powstać dla bezpieczeństwa samych krakowian, którzy nie zdają sobie sprawy z tego, że chowanie zwierząt po ogródkach czy lasach jest niebezpieczne – mówi radna. miesz

Nie, bo nie!

To będzie już kolejne podejście do utworzenia grzebowiska dla zwierząt. Miasto już dawno chciało przeznaczyć teren i stworzyć miejsca pochówku dla psów, kotów czy świnek morskich. Na przełomie XX i XIX wieku cmentarz dla zwierząt miał powstać w Baryczy, później w Batowicach. Następną lokalizacją miał być Prądnik Czerwony. ZIKiT, który zajmował się sprawą, szacował, że koszt takiego przedsięwzięcia wynosi od 200 do 600 tysięcy. Cmentarzami miał się zajmować prywatny podmiot, który wcześniej zbudowałby grzebowisko.

Jednak gdziekolwiek urzędnicy wyznaczali takie miejsca, pojawiały się osoby, które oprotestowały taką decyzję.  – Nie ma żadnych racjonalnych argumentów. Zazwyczaj jest: „nie, bo nie”, „jestem za tym, ale nie pod moimi oknami”. Jak były plany, aby na Baryczy, to ludzie mówili, że już jest tam składowisko, więc po co jeszcze cmentarz – mówi Jan Machowski z biura prasowego UMK.

Sprawa w zawieszeniu? Nie

Dlatego miasto w jakiś sposób odpuściło budowę i porozumiało się z Uniwersytetem Rolniczym. Władze uczelni planowały zbudować Uniwersyteckie Centrum Medycyny Weterynaryjnej UJ i UR w Rząsce za około 150 milionów złotych, przy którym znalazłaby się spalarnia i grzebowisko dla zwierząt. Te plany nie wypaliły.

Jak informuje Jan Machowski, przedstawiciele Uniwersytetu Rolniczego biorą pod uwagę inne lokalizacje. – Oni również zmagali się z protestami. My jako miasto pomagamy im pod względem administracyjnym. UR ma sporo terenów przy ul. Balickiej i Księcia Józefa, ale szczegółów nie znam – dodaje urzędnik.

Zastępca Kanclerza ds. Administracyjno-Gospodarczych UR, Magdalena Bialik, potwierdza, że miejsca są wytypowane, ale szczegółów nie chce zdradzać. Nie chce też deklarować daty rozpoczęcia inwestycji.

– Wola budowy jest i mamy wstępną koncepcję, jak to zrobić. Prowadzimy prace, ustalamy sprawy administracyjne. Gdy uzyskamy wszelkie możliwe zgody, będziemy się dogadywać z osobami zainteresowanymi – mówi Bialik.

Tylko co będzie, gdy znów obudzą się głosy sprzeciwu? – Zawsze chcemy współpracować. Opieramy swoje poczynania na zgodzie z mieszkańcami, urzędem. Staramy się realizować wszystko w ramach porozumień – odpowiada przedstawicielka Uniwersytetu Rolniczego.

Na wsi problemów nie było

Wspomniane wcześniej grzebowisko w Ropczycach znajduje się kilkaset metrów od domów. – Ja swojego psa tam właśnie pochowałam. Pytałam właściciela, czy nie miał problemów, protestów. Zdziwił się. Na początku faktycznie ktoś tam protestował, ale teraz przychodzą tam dzieci, żeby się uczyć o tym, jak szanować naszych braci mniejszych – opowiada Małgorzata Jantos.