Uwikłanie w miłosny trójkąt, walka o pieniądze i rodzinny dramat. „Kotka” znowu przełamuje tematy tabu

"Kotka na gorącym blaszanym dachu" w Teatrze Bagatela fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

99. sezon w Teatrze Bagatela czas zacząć. I to słynnym dramatem „Kotka na gorącym blaszanym dachu” T. Williamsa, który tym razem wyreżyserował Dariusz Starczewski. W rolach głównych m.in. Magdalena Walach, Kosma Szyman, Paweł Sanakiewicz, Jakub Bohosiewicz i Katarzyna Litwin. Przełamanie tabu, walka o pieniądze i uwikłanie w miłosny trójkąt – tego na scenie na pewno nie zabraknie.

Słynny dramat Tennesseego Williamsa z 1955 roku wraca na teatralne deski Krakowa. W ubiegłym roku w Teatrze Ludowym „Kotkę na gorącym blaszanym dachu” wyreżyserował Jacek Poniedziałek, który jest również autorem nowego przekładu. Teraz „Kotka” w nowej interpretacji przenosi się do Teatru Bagatela.

Harvey Pollitt, chorujący na raka zamożny właściciel ziemski, świętuje swoje – prawdopodobnie – ostatnie urodziny. Odwiedzają go synowie – Brick i Gooper wraz z rodzinami. Gooper wraz z żoną Mae czekają na jego śmierć, ponieważ zależy im na odziedziczeniu spadku. Co innego Brick – niegdyś gwiazdor futbolu, teraz jedynie uwikłany w sidła alkoholizmu. Jego żoną jest Maggie, czyli tytułowa „Kotka”.

Życie jak z koszmaru

Rozpad rodziny w obliczu śmiertelnej choroby, nieszczęśliwa miłość, homoseksualizm i niszcząca siła pieniądza – reżyser, przygotowując się do prac nad spektaklem postanowił odrzucić dość wygodną i schematyczną drogę, którą obierali dotychczas reżyserzy filmowi. I podobnie jak Jacek Poniedziałek w swoim przekładzie, ponownie daje głos prawdziwemu przesłaniu autora.

Tym sposobem widzowie przeniosą się w świat koszmarnego snu tytułowej „Kotki”, czyli Margaret, upijającego się Bricka czy umierającego Dużego Taty.

– Tłumaczenie Jacka Poniedziałka dodało tekstowi mocy, który z powrotem otrzymał pierwotną wersję. Tutaj nie ma hollywoodzkiego zakończenia i happy endu – jest ono gorzkie. Jestem wdzięczny za to tłumaczenie, opowiedziane innym językiem. Nasza wersja jest jednak zupełnie inna niż ta, którą wyreżyserował Poniedziałek w Teatrze Ludowym – tłumaczy Dariusz Starczewski, reżyser spektaklu.

Ekstremalny test więzi

Dlaczego zdecydował się sięgnąć właśnie po „Kotkę”? Tutaj warto przypomnieć, że Starczewski reżyserował już dwa dramaty Williamsa – „Szklaną menażerię” i „Tramwaj zwany pożądaniem”.

– Zazwyczaj jest tak, że to teksty wybierają mnie. Jest miedzy mną a Williamsem jakiś łącznik. W tym przypadku jest to walka o pieniądze, która nie jest już żadną abstrakcją. Staram się trochę walczyć z gębą, którą mu przyprawiono. Zazwyczaj pomijana była bogata symbolika, przepełniająca jego teksty – mówi reżyser.

Dodaje, że w spektaklu zobaczymy test więzi.

– Ludzie szarpią się o stołki, a to sprawdzian dla relacji miedzy ludźmi. U mnie jest on ekstremalny i podniesiony do rangi królewskiej. Wtedy też mamy do czynienia z tragedią, a nie mieszczańskim dramatem – przyznaje.

Uśmiech ironii

Brick (w tej roli Kosma Szyman) popadł w alkoholizm po tym, jak kontuzja uniemożliwiła mu dalszą karierę futbolisty. Maggie (Magdalena Walach) bezustannie walczy o jego uwagę – mężczyzna jednak coraz bardziej oddala się od niej i wspomina swojego przyjaciela, z którym łączyło go uczucie.

To właśnie ta relacja jest jednak niedopowiedziana i pomijana. Dlatego też Starczewski postanowił w swoim spektaklu powołać do życia bohaterów, którzy nie występują bezpośrednio w dramacie Williamsa.

Będzie to para gejów – Jack Straw (Wojciech Leonowicz) i Peter Ochello (Tomasz Lipiński). Będą oni moderatorami pewnych sytuacji, zwłaszcza odnoszących się do przeszłości i konfrontujących temat homoseksualizmu.

– Williams ironicznie uśmiecha się do amerykańskiej schedy i Ojców Założycieli Ameryki jako takiej. Zdaje się on mówić: Amerykanie, te wasze wartości i fortunę stworzyli tacy „odmieńcy”. Ameryka kupowała go i akceptowała jako wielkiego dramaturga, ale bez homoseksualizmu. Nie mógł nawet o tym mówić, bo to był temat tabu, a sztuka przez wiele lat była cenzurowana. Dlatego powołałem te dwa duchy, aby tematy zaistniały – mówi reżyser.

Miłosny trójkąt

Jednak „Kotka” ma na celu ukazać widzom różne oblicza miłości.

– O tym właśnie jest dla mnie ten tekst. Tu mamy kilka rodzajów miłości. Jedną z nich jest relacja pomiędzy Maggie, Brickiem i przyjacielem. Tutaj pojawił się nierozwikłany trójkąt współżycia. Większym przyjacielem tytułowej „Kotki” był w końcu Skipper i oboje mogli rozmawiać o Bricku. Trud polega na tym, że nie da się tej relacji łatwo rozsupłać. I zarówno Brick, jak i Maggie mają problem z jego śmiercią – mówi Dariusz Starczewski.

Pomiędzy życiem a śmiercią

Jak zauważa wcielająca się w tytułową rolę Magdalena Walach, świat Margaret nie jest tak bajkowy, jak niegdyś sobie wymarzyła.

– Maggie będzie robiła wszystko, aby ta bajka doszła do skutku. Ale jak niestety wiadomo, te bajki szybko się kończą i bańki, które staramy się zbudować, pękają. Moja bohaterka utknęła gdzieś pomiędzy życiem a śmiercią i znajduje się w takim dziwnym stanie deja vu. W spektaklu zobaczymy wszystko – tęsknotę, strach, poczucie winy, namiętność, tęsknotę za uczuciem i miłością – mówi Walach.

Premiera „Kotki na gorącym blaszanym dachu” już w najbliższy piątek w Teatrze Bagatela na Dużej Scenie (ul. Karmelicka 6). Spektakl zobaczyć można również w sobotę i niedzielę.

 

News will be here