„W EXPO Kraków oprócz basenu można zrobić wszystko” [Rozmowa]

fot. EXPO Kraków

Kapryśna pogoda, ciągłe poszukiwania siedziby, zmienny kurs dolara, który mocno uzależniał działalność firmy, ale i ogromny zapał pracowników, dzięki któremu w tym roku Targi w Krakowie świętują 20-lecie istnienia. Od dwóch lat działają na pełnych obrotach w Międzynarodowym Centrum Targowo-Kongresowym EXPO Kraków – najnowocześniejszym tego typu obiekcie na południu Polski. O determinacji i uporze w dążeniu do celu, ale także o planach na przyszłość, opowiada Grażyna Grabowska, Prezes Zarządu Targów w Krakowie.

Łukasz Dankiewicz, LoveKraków.pl: Jak zrodził się pomysł organizowania targów?

Grażyna Grabowska, Prezes Zarządu Targi w Krakowie: Z perspektywy 20-lecia należy je postrzegać jako spełniony sen Krakowa o Targach. Największe miasta na całym świecie mają ośrodki targowe, więc i my postanowiliśmy wykorzystać ogromny potencjał stolicy Małopolski. Rozpoczęliśmy działalność na początku 1996 roku. Dzięki zaangażowaniu pracowników i ich niesamowitej determinacji zaledwie po 3 miesiącach zorganizowaliśmy nasze pierwsze imprezy.

Początki zapewne były trudne.

Gdy zaczynaliśmy działalność, zatrudnialiśmy siedem osób, obecnie jest nas 60. Wtedy wszyscy robili wszystko. Ktoś był komisarzem jednej imprezy, a przy innej obsługiwał recepcję. Bardzo długo w Krakowie nie było obiektu przystosowanego do organizowania targów. Nauczyliśmy się funkcjonować w bardzo trudnych, czasem wręcz ekstremalnych warunkach, ale zawsze nadrzędna była troska o zadowolenie klienta, o jakość jego obsługi i dziś możemy się pochwalić wystawcami, którzy są z nami od 20 lat i rozwijali się razem z Targami.

Gdzie początkowo odbywały się krakowskie targi?

Organizowaliśmy je w wielu miejscach. W halach wojska przy Rakowickiej, w hali Wisły, Muzeum Narodowym czy Pałacu Sztuki. Chcieliśmy być orkiestrą, która może grać wszędzie. Wtedy byliśmy przekonani, że w Krakowie w końcu powstanie duża hala wystawiennicza, którą będziemy mogli wynajmować. Tak się niestety nie stało. Nie mieściliśmy się przy Rakowickiej, dostawiliśmy namioty. Szukaliśmy czegoś większego i tak trafiliśmy do hali poprodukcyjnej po Krakowskiej Fabryce Aparatury Pomiarowej przy ul. Zapolskiej. Utrzymywaliśmy ten obiekt przez cały rok, a płaciliśmy w dolarach, więc wiele zależało od aktualnego kursu amerykańskiej waluty.

Jakie były wymiary tego obiektu?

Mieliśmy 5,5 tysiąca mkw. powierzchni. Niestety była to trudno ustawna hala, media nadal trzeba było doprowadzać tymczasowymi podłączeniami. Nawet nie ma co porównywać jakości EXPO i tamtego obiektu. Dach był zygzakowaty, a deszczówka z niego była odprowadzana do kanałów wewnątrz. Efekt był taki, że jeżeli trochę liście przytykały rynny albo padał grad, to odprowadzanie nie nadążało i woda wlewała się do środka. Dojazd też był bardzo trudny ze względu na wąską uliczkę i niezabezpieczone tory tramwajowe. Przejeżdżało się obok starych budynków, właściciel na naszą prośbę zasłonił je dużymi banerami. Parkowało się na trawniku, co nie przeszkadzało tylko wtedy, kiedy było sucho. Baliśmy się ponadto zmiany lokalizacji: przez kilka lat ludzie przyzwyczaili się do miejsca, a nagle zapraszaliśmy ich aż do Bronowic.

Jak często organizowali Państwo w tamtych czasach imprezy?

Nie jestem w stanie odpowiedzieć, ale działy się różne, często niezwykłe rzeczy. Najśmieszniejszą sytuacją, jaka nas wtedy spotkała, to kręcenie scen z konklawe do filmu o Janie Pawle II. Tłumy purpuratów przechadzały się wtedy w przerwach po hali, niektórzy wychodzili na papierosa. Jak to statyści, a nie kardynałowie, zachowywali się bardzo różnie w tych swoich strojach. Wzbudzało to ogromne zaciekawienie mieszkańców z sąsiedniego bloku. Organizując targi i wynajmując obiekt na imprezy innych organizatorów dość szybko doszliśmy do wniosku, że trzeba zacząć organizować kongresy i konferencje, nie tylko te towarzyszące targom, ale i te odbywające się niezależnie. Kraków stawał się modny i ten trend trzeba było wykorzystać.

Jak długo państwo mieścili się w Bronowicach?

Pięć lat, ale cały czas szukaliśmy lepszego miejsca. Każda lokalizacja miała jednak jakieś mankamenty. Albo wygórowana cena, albo znajdowała się zbyt daleko od centrum, albo była nierozwojowa. Udało nam się trafić na halę przy ulicy Centralnej, w której wcześniej mieścił się sklep meblowy. Była niewiele większa od tej przy Zapolskiej, ale była nowsza, miała nieco lepszą infrastrukturę, lepszy dojazd i duży parking.

Z czasem zapewne i w niej było się trudno zmieścić.

Firma i imprezy przez nią organizowane – jak np. Międzynarodowe Targi Książki w Krakowie, rozwijały się tak dynamicznie, że znów musieliśmy dostawiać namioty. Widzieliśmy, że trzeba zainwestować w obiekt, którego brakowało nie tylko nam, ale i miastu.

Wtedy pojawił się pomysł wybudowania EXPO Kraków?

Organizacja targów, często o międzynarodowej randze, ma swoje wymagania. Podłoga musi mieć odpowiednią nośność, ponieważ często organizuje się prezentacje bardzo ciężkiego sprzętu o dużym nacisku punktowym. Trzeba te eksponaty wwieźć, rozładować, uzbroić i uruchomić. A po targach szybko wywieźć. Chcieliśmy więc wybudować obiekt, który będzie spełniał wszystkie potrzeby i pozwoli na sprawną organizację wystawy. Z perspektywy czasu widać, że nasza droga rozwoju była logiczna i słuszna. Przez kilkanaście lat wypracowaliśmy piękny kalendarz imprez, niejednokrotnie największych w kraju, pozyskaliśmy stałych współpracowników i firmy, które systematycznie wynajmowały od nas obiekt na własne imprezy. Dlatego zanim wybudowaliśmy EXPO Kraków, wiedzieliśmy co i kiedy będzie się w nim działo. Nie stanęliśmy wobec problemu, jaki mają niektóre miasta: powstał obiekt, ale… pusty, nie ma operatora, nic się nie dzieje. Byliśmy więc spokojni, że utrzymamy nasz obiekt.

Czym w szczególności wyróżnia się EXPO Kraków?

To obiekt, w którym wszystko jest przemyślane i wybudowane z myślą o organizacji największych i najbardziej wymagających imprez. Długo się przygotowywaliśmy do tej inwestycji, wybierając najlepsze rozwiązania, mnóstwo godzin spędzaliśmy na rozmowach z architektami. Zależało nam na tym, żeby obiekt był naprawdę wielofunkcyjny. Mówiłam, że będzie to budynek, w którym z wyjątkiem basenu da się zrobić wszystko. I tak jest. W zasadzie to nawet basen by się dało zrobić, to tylko kwestia ceny.

Ile osób zostało w firmie od 1996 roku?

Zaczynaliśmy w siedem osób i do teraz z grupy pracowników z 1996 roku pozostało nas pięcioro. Istotne jest też to, że od samego początku mamy ten sam skład zarządu i niewielkie zmiany w składzie wspólników. To daje dużą stabilizację i jest dowodem wzajemnego zaufania. Praca w takiej firmie jest stresująca, ale i daje wiele satysfakcji, bo efekty działań są szybko widoczne. Cały zespół podchodzi do pracy emocjonalnie, jest naprawdę zaangażowany i zgrany. I zawsze przeżywamy wszystkie negatywne uwagi, nawet te o stanie dróg czy pogody, czyli na to, na co nie mamy wpływu.

Przyczynili się Państwo jednak do poprawy infrastruktury drogowej.

Tak, obiekt bez dojazdu nie jest nikomu potrzebny. Kupiliśmy ziemię, zbudowaliśmy drogę, i oddaliśmy ją miastu. Nie zarządzamy ani nią, ani światłami na skrzyżowaniu. Mówię o tym, bo czasami przy dużych, tłumnie odwiedzanych imprezach tworzą się korki. Tak zresztą jest przy innych obiektach w Krakowie i tych znajdujących się w innych miastach Polski. Na szczęście bardzo dobrze przebiega współpraca z policją, która pomaga nam w newralgicznych momentach, kierując ruchem przy ul. Galicyjskiej a nawet Nowohuckiej. Są już plany zmiany układu ulic, wybudowania innego połączenia z ulicą Nowohucką czy pociągnięcia ulicy Galicyjskiej dalej. Bardzo na to liczymy. Jako pierwsi zagospodarowaliśmy 7 ha terenu, który od lat leżał odłogiem. Jak widać z dobrym skutkiem, bo ten teren zaczął się rewitalizować – obok EXPO już powstaje osiedle mieszkaniowe.

Jakie są zatem plany na najbliższą przyszłość?

Cały czas rozwijamy dział kongresów i najmów. Staramy się od bardzo dawna nie zajmować tylko jedną dziedziną. Obrazowo mówiąc, stanie na jednej nodze jest niewygodne i niebezpieczne. Nasze imprezy – często organizowane od 20 czy kilkunastu lat – nie są dziś takimi samymi jak wówczas, gdy powstawały. Impreza targowa wymyślona 20 lat temu nie wytrzymałaby próby czasu, gdyby się nie rozwijała, nie zmieniała. Chodzi o to, żeby wyczuć trendy w branży, w której się działa. Szukamy też takich branż, które potrzebują spotkań, a jeszcze ich w Polsce nie mają. Cały czas myślimy o rozwoju. Dla niektórych naszych imprez zaczyna być ciasno w EXPO, dlatego musimy się przygotować do zwiększenia powierzchni.

Jak sobie Pani wyobraża Targi w Krakowie za 10 lat?

Nie jestem w stanie sobie wyobrazić rozmaitych nowości technologicznych, które się pojawią, ale i nie wyobrażam sobie świata, w którym ludzie nie będą odczuwali potrzeby spotkań z innymi ludźmi. Jednym z naszych haseł przewodnich jest „Sukces zaczyna się od spotkań” i to jest slogan ponadczasowy. Wyobrażam sobie, że teren wokół nas będzie pięknie zagospodarowany, zazieleniony, z porządnymi drogami. Kraków się zmienił bardzo w ciągu 20 lat naszego działania i są to zmiany dla naszego biznesu bardzo istotne – większe lotnisko, lepsze połączenia ze światem, lepsze drogi, lepsze hotele. To wszystko sprzyja rozwojowi miasta, a więc i naszemu.

News will be here