W Wiśle chciał poprawiać statystyki. Po pół roku pożegnali go bez żalu

fot. LoveKraków.pl

Tylko jedną rundę reprezentował klub z Reymonta Adam Mójta. – To największe wyzwanie w mojej karierze – mówił po podpisaniu kontraktu. Nie sprostał mu.

Zamienił Wisłę na Piasta

Mójta grał w Wiśle od lata. Rozstał się z Podbeskidziem Bielsko-Biała, które spadło z ekstraklasy i dołączył do drużyny prowadzonej przez Dariusza Wdowczyka. Trenerowi Wisły bardzo zależało na ściągnięciu piłkarza. W Podbeskidziu nie był wzorowy w defensywie, ale imponowały statystyki ofensywne, bo strzelił siedem bramek i zanotował tyle samo asyst.

Obecny sezon zaczął jako podstawowy obrońca, ale z każdym występem jego notowania malały. Razem z Pucharem Polski zagrał w trzynastu spotkaniach (881 minut) i zdobył w tych rozgrywkach trzy bramki. Jego pozycji nie poprawiła zmiana trenera. Pojechał z drużyną Kiko Ramireza na obóz do Turcji, ale tam zaliczył tylko 22 minuty w jednym z trzech sparingów. Zaczął myśleć o zmianie klubu, a Wisła nie protestowała, bo miał jeden z wyższych kontraktów w zespole. W czwartek Mójta rozwiązał kontrakt za porozumieniem stron i związał się do czerwca 2018 z Piastem Gliwice.

Nie poradził sobie z presją?

– Byłem zdziwiony, że Wisła go wzięła. Miał oczywiście dobre statystyki w Podbeskidziu, ale w kadrze krakowian byli już Rafał Pietrzak i Maciej Sadlok, którzy grają na ten samej pozycji. Od nich Mójta był słabszy, nie miał smykałki do gry kombinacyjnej – twierdzi Andrzej Iwan, były zawodnik Wisły, telewizyjny ekspert.

Manuel Junco, wiceprezes Wisły do spraw sportowych: - W Wiśle jest duża presja, kibice są bardzo wymagający. Jedno-dwa złe zagrania i ludzie dosadnie pokazują, że się im to nie podoba. Nie wszyscy piłkarze potrafią sobie radzić z taką presją.

News will be here