Walka o mandat radnego w Krowodrzy

fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

W Krowodrzy trwa spór o wygaśnięcie mandatu jednego z radnych dzielnicy. To, czy pozostanie w radzie, zaważy o układzie sił, więc obydwie strony robią, co mogą, by osiągnąć swój cel. Już trzykrotnie zwoływano w tej sprawie nadzwyczajną sesję rady i zawsze kończyło się brakiem ustaleń.

Zameldowanie – zamieszkanie

Chodzi o radnego Zbigniewa Marcisza z Platformy Obywatelskiej, który po listopadowych wyborach rozpoczął swoją pierwszą kadencję. Kiedy okazało się, że Marcisz w dniu wyborów nie był zameldowany na terenie Krowodrzy, grupa radnych uznała, że jest to równoznaczne z koniecznością stwierdzenia nieważności jego mandatu.

Takie rozwiązanie przewiduje statut dzielnicy w przypadku „utraty prawa wybieralności lub nieposiadania go w dniu wyborów”. Pojawiła się tu jednak wątpliwość, ponieważ prawo startowania w wyborach mają osoby „stale zamieszkujące” na terenie dzielnicy. Przeciwnicy wygaszenia mandatu Marcisza argumentują, że w rzeczywistości mieszka on w Krowodrzy, a statut nie odnosi się do samej kwestii miejsca zameldowania. Druga strona podważa obydwa argumenty i wytyka radnemu nieznajomość spraw dzielnicy.

Czy czekać na opinię prawną?

Sprawa wygaśnięcia mandatu była już raz przedmiotem głosowania, a decyzja rady była wtedy negatywna. Statut jednak nie pozostawia tutaj pola manewru: radni mają po prostu obowiązek stwierdzić wygaśnięcie „w terminie 30 dni od dnia powzięcia informacji” o okoliczności wpływającej na wygaśnięcie legitymacji.

Pytanie jednak, od jakiej daty liczyć. – Chodzi o powzięcie informacji, a nie przypuszczeń. Czekamy na analizę prawną, nie ma jeszcze ostatecznego stanowiska ze strony Kancelarii Rady Miasta i Dzielnic Krakowa – tłumaczy przewodniczący dzielnicy Zygmunt Wierzbicki. Jego przeciwnicy nie dają jednak za wygraną i twierdzą, że rada posiada już wystarczające informacje o tym, że Marcisz nie miał czynnego prawa wyborczego. Już trzykrotnie wnioskowali o zwołanie sesji rady w trybie nadzwyczajnym.

Trzy razy to samo

Każde z tych spotkań wyglądało tak samo: przychodziło tylko kilka osób z grupy przeciwników Marcisza. Przewodniczący stwierdzał brak kworum i ogłaszał, że nie może rozpocząć sesji. Potem następowała wymiana zarzutów pomiędzy radnymi a przewodniczącym i ostatecznie kończyło się brakiem jakichkolwiek rozstrzygnięć.

Radni zwracają uwagę na to, że przed pierwszym głosowaniem przewodniczący nie udostępnił radnym treści wcześniejszego pisma z kancelarii rady miasta, które mogłoby wpłynąć na przyjęte rozstrzygnięcie. Wytykają mu celowe zwoływanie nadzwyczajnych sesji na godziny przedpołudniowe, by utrudnić udział w nich pracującym zawodowo radnym. Zarzucają też wywieranie nacisków na członków zarządu dzielnicy, spośród których żaden nie pojawił się na ani jednej z nadzwyczajnych sesji.

Języczek u wagi

– Moim zdaniem jest to żenujące widowisko, przynoszące wstyd całej radzie, która do tej pory była bardzo zgodna – ocenia radny Piotr Klimowicz z grupy przeciwników Marcisza. O potrzebie uspokojenia sytuacji mówi też przewodniczący Wierzbicki. Wiele jednak wskazuje na to, że dopiero ostateczna opinia miejskich prawników rozstrzygnie trwający spór. Dla przyszłej pracy rady ma on o tyle istotne znaczenie, że wygaśnięcie mandatu radnego Marcisza oznaczałoby dla Platformy Obywatelskiej utratę większości w radzie.

Czytaj wiadomości ze swojej dzielnicy:

Krowodrza
News will be here