Warszawa – Kraków 1:0

fot. LoveKraków.pl

Jeszcze w tym roku na warszawskiej Pradze Północ powstanie Google Campus, czyli wielka przestrzeń coworkingowa – swoista kuźnia kreatywności i innowacyjności. Ma to być miejsce, gdzie młodzi startupowcy będą mogli rozwijać swoje firmy, szkolić się, nawiązywać nowe kontakty i skutecznie szukać inwestorów dla wprowadzenia w życie swoich pomysłów.

To wielka szansa dla polskich startupów, ale także szansa na nowe życie dla zaniedbanej i niedocenianej części miasta. Warszawski ośrodek będzie jednym z nielicznych takich miejsc na świecie (pozostałe mieszczą się w Londynie, Tel Awiwie i Seulu, do końca roku powstaną jeszcze dwa – w Madrycie i Sao Paulo). Kraków był pierwszą siedzibą Google w Polsce. Był też faworytem w wyścigu o lokalizację Google Campus w naszym kraju. Ale wskutek braku zainteresowania i bierności ze strony władz naszego miasta, ostatecznie przegrał rywalizację ze stolicą.

Na początku tego roku pojawiły się pogłoski, że krakowskie biuro Google ma zostać zamknięte, bo jego pracownicy otrzymali propozycję przeniesienia się do Warszawy. A jeszcze niedawno potentat branży internetowej zapowiadał, że kamienica przy Rynku Głównym, gdzie mieści się biuro, zmieni się w wielkie centrum badawcze... Wszystko wskazuje na to, że bliższy urzeczywistnienia jest ten pierwszy scenariusz. Powinien to być jasny sygnał dla władz Krakowa, że robią zbyt mało (a nawet nic), aby przyciągnąć do Krakowa inwestorów z branży nowych technologii.

Władze Krakowa wydają się kompletnie nie rozumieć, jak ważna dla lokalnego rynku pracy jest obecność na nim takich firm jak Google. Działają one jak magnes – przyciągają do miasta kolejnych inwestorów tworzących nowe miejsca pracy, i to te najbardziej wartościowe – wymagające twórczego, kreatywnego myślenia, ale też lepiej płatne. Niestety władze Krakowa nie tylko nie dbają o tak cennych potentatów z branży hi-tech jak Google, ale również nie prowadzą żadnej polityki w zakresie promocji małych innowacyjnych przedsiębiorstw. Wszyscy przedstawiciele krakowskich startupów, z którymi jestem w kontakcie, skarżą się na zupełny brak chęci współpracy i bierność ze strony władz miasta. Wielka szkoda, że rządzących Krakowem zadowala pozycja centrum taniego outsourcingu i turystyki – branż, w których praca nie należy ani do najciekawszych, ani najlepiej płatnych. Jeśli nic się w tej sprawie nie zmieni, to pomimo ogromnego potencjału Kraków będzie „drugą Doliną Krzemową” tylko z nazwy, a świetne krakowskie startupy, takie jak Brainly, Estimote czy Duckie Deck również znajdą sobie siedzibę w bardziej przyjaznym dla gospodarki kreatywnej mieście.

Możemy tylko żałować, że to nie krakowskie Zabłocie, ale warszawska Praga Północ rozkwitnie dzięki inwestycji Google. Google Campus powstanie na terenie dawnej fabryki wódek Koneser – zabytkowego kompleksu budynków z czerwonej cegły. Projekt idealnie współgra z programem rewitalizacji Pragi i z całą pewnością przyciągnie do stolicy kolejnych inwestorów. Władze miast, jeśli mają wizję, potrafią dostrzec potencjał drzemiący w dzielnicach poprzemysłowych i niepowtarzalny klimat dawnych fabrycznych budynków. Tymczasem władze Krakowa nie widzą, że pod nosem mają taką perełkę jak Zabłocie, które na razie samo, bez pomocy miasta, ale za to przy udziale działających na jego terenie startupów, rozwija się i modernizuje. Ale taki rozwój bez pomocy ze strony władz ma swoje ograniczenia – jest znacznie wolniejszy oraz jest pewien pułap, którego nigdy nie przekroczy.