Wiedza Polaków o ubezpieczeniach społecznych jest niezwykle tragiczna [ROZMOWA]

Gertruda Uścińska, prezes ZUS fot. ZUS
W dniach 7-8 marca w Uniwersytecie Pedagogicznym w Krakowie odbędzie się konferencja naukowa poświęcona działalności Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Wydarzenie skierowane jest głównie do nauczycieli, uczniów, studentów, a także kadry naukowej szkół wyższych. Głównym celem konferencji jest upowszechnienie wiedzy o ubezpieczeniach społecznych. O budowaniu świadomości, problemie nieoskładkowanych umów, a także o bilansie obniżenia wieku emerytalnego rozmawiamy z Gertrudą Uścińską, prezes ZUS.

Mateusz Demski, LoveKrakow.pl: Głównym celem krakowskiej konferencji „Minimalizacja ryzyka, ryzyko minimalizacji. Jak uczyć o ubezpieczeniach społecznych?”  jest upowszechnianie wiedzy o ubezpieczeniach społecznych. Skąd potrzeba budowania tej świadomości?

Gertruda Uścińska: Ostatnie wspólne badanie opinii publicznej Instytutu Spraw Publicznych i Millward Brown pokazuje, że na ponad 20 mln osób objętych powszechnym systemem ubezpieczeń społecznych, w tym osób pobierających świadczenia, jedynie w granicach 10 proc. ma pełną wiedzę o tych ubezpieczeniach. Aż 60 proc. naszego społeczeństwa nie ma żadnej wiedzy w tym temacie lub jest ona znikoma. Niewiele mniej niż połowa badanych stwierdziła, że składki na ubezpieczenia społeczne w Polsce ustala Zakład Ubezpieczeń Społecznych. Jeżeli dodamy do tego fakt, że 46 proc. ankietowanych przez Instytut Spraw Publicznych nie jest w ogóle zainteresowanych ubezpieczeniami społecznymi, to mamy niezwykle tragiczny obraz wiedzy Polaków o systemie, który towarzyszy nam od narodzin aż do śmierci. Z niewiedzy zaś nigdy nie rodzi się nic pozytywnego. Z niewiedzy możemy mieć tylko problemy w naszym życiu. Niejednokrotnie nasi rodacy znajdują się w tragicznej sytuacji życiowej, bo uważali, że system ubezpieczeń społecznych jest im niepotrzebny, że zamiast odprowadzać składki, lepiej wydać pieniądze np. na bieżącą konsumpcję. A przecież może się zdarzyć wypadek w pracy, w wyniku którego staniemy się niezdolni do pracy. Pozostajemy wówczas bez żadnego zabezpieczenia. Dlatego  rolą ZUS, poza bieżącą obsługą całego systemu ubezpieczeń społecznych, jest również budowa świadomości ubezpieczeniowej Polaków.

I uznaliście Państwo, że najlepiej krzewić wiedzę wśród młodych osób – uczniów?

Walka z utartymi stereotypami, z ugruntowanym podejściem do pewnych spraw u dorosłych jest dość trudna. Choć muszę przyznać, że mamy i na tym polu pewne efekty, które widać choćby w badaniach zaufania do instytucji publicznych. Ostatnie wyniki wskazują, że ZUS cieszy coraz większym zaufaniem obywateli. Jednak niezmiernie ważna jest kwestia świadomości młodego pokolenia Polaków. Maja oni przed sobą całe życie, przed nimi praca zawodowa, codzienne zmaganie się z czasem trudną rzeczywistością. Chcemy, by byli przygotowani do dorosłego życia, które związane jest z ubezpieczeniami społecznymi. Dlatego już od 2013 r. prowadzimy projekt edukacyjny „Lekcje z ZUS”, skierowany do uczniów liceów, techników czy szkół zawodowych. Podczas czterech zajęć, do których sami przygotowywaliśmy materiały, młodzi ludzie poznają istotę ubezpieczeń społecznych i ich rolę w poszczególnych etapach życia. Mamy także „Projekt ZUS” skierowany do uczniów gimnazjów i szkół podstawowych oraz specjalny projekt dla studentów.

Wydaje się, że rośnie liczba osób – zwłaszcza wśród młodych ludzi – którzy powinni być adresatami Państwa działań, zatrudnianych na nieoskładkowane umowy czy pracujących w szarej strefie. Czy znajdują Państwo rozwiązanie dla tej sytuacji?

Dziś, kiedy rynek pracy staje się rynkiem pracownika, niejednokrotnie wybór formy zatrudnienia w dużej mierze zależy od osoby, która podejmuje pracę, a nie od samego pracodawcy. Niestety młody człowiek godzi się często pracować bez żadnego ubezpieczenia, gdy na tzw. "rękę" dostaje wyższe wynagrodzenie. Chcemy uświadomić tym osobom, że taka strategia życiowa jest krótkookresowa. Młodzi ludzie muszą zdawać sobie sprawę, że powszechność ubezpieczeń społecznych sprawia, że obejmują bardzo dużo ryzyka życiowego i są przez to tańsze, niż gdyby każdy z nas ubezpieczał się indywidualnie. I od razu powiem, że nam się to udaje. Młodzież po „Lekcjach z ZUS” dostrzega zależności między opłacaniem składek a konkretnymi sytuacjami życiowymi i konkretnymi świadczeniami. Dodatkowo młodzież ocenia, że wiedza, którą przekazujemy, jest podana w ciekawy i przystępny sposób. To dodatkowy argument, aby zgłębić wiedzę z tego obszaru.

Czy zatem umowy o dzieło, z których tak często korzystają młodzi, powinny zostać oskładkowane?

Niestety spośród wszystkich państw członkowskich Unii Europejskiej w Polsce mamy największy odsetek osób pracujących na nieoskładkowanych umowach. Należy podkreślić, że w obecnym stanie prawnym umowy o dzieło są oskładkowane w przypadku, gdy zawieramy je z własnym pracodawcą. Nie są natomiast oskładkowane, gdy stanowią samodzielną umowę cywilnoprawną. To rodzi również konsekwencje dla państwa. Wszak osoby te nie będą choćby posiadały kapitału do emerytury, a w jakiś sposób starość tych osób trzeba zabezpieczyć. Jednak nie opowiadam się za całkowitym wyeliminowaniem nieoskładkowanych form pracy. Osoby, dla których umowa o dzieło jest drugim bądź trzecim tytułem zarobkowym i do tego nie największym kwotowo, powinny móc z niej korzystać. Oczywiście umowa o dzieło musi realnie dotyczyć dzieła, a nie być formą obejścia obowiązku składkowego.

Zmieniając trochę temat: jak wygląda dziś bilans obniżenia wieku emerytalnego i czy Państwa szacunki dotyczące przejścia na emeryturę 83 proc. uprawnionych znalazły przełożenie w rzeczywistości?

Bilans nie odbiega od przyjętych przez nas założeń. Rzeczywiście szacowaliśmy, że w IV kwartale 2017 r. z prawa do przejścia na emeryturę z tytułu obniżenia wieku emerytalnego skorzysta w granicach 82-83 proc. uprawnionych. Taki szacunek wynikał z analizy wpływu wniosków emerytalnych w ostatnich latach. Okazało się, że wniosków wpłynęło do Zakładu więcej, bo około 420 tys. Wydaliśmy 395 tys. decyzji, z czego 313 tys. to decyzje wypłatowe, tzn. uruchamiające wypłatę emerytur. Oznacza to, że ze świadczenia skorzystało ostatecznie 79 proc. uprawnionych. W około 60 tys. przypadkach przyznaliśmy świadczenie, ale zawiesiliśmy jego wypłatę z uwagi na kontynuowanie zatrudnienia. Pozostałe decyzje to decyzje odmowne, które najczęściej wynikały ze zbyt wczesnego złożenia wniosku – wcześniej niż na 30 dni przed osiągnięciem uprawnień.

Jak przygotowali się Państwo do obsługi dodatkowych osób, które w ostatnich miesiącach wystąpiły o świadczenia po obniżeniu wieku emerytalnego? Czy doszło do wzmożonego wzrostu pobierania świadczeń, czy być może przyrost wysokości świadczenia w razie odłożenia decyzji o przejściu na emeryturę okazał się bardziej przekonujący dla świadczeniobiorców?

Przygotowując się do obniżenia wieku emerytalnego, wprowadziliśmy w Zakładzie doradców emerytalnych, którzy w pół roku obsłużyli około 4,5 mln klientów zainteresowanych emeryturą. Rolą doradców było zapoznanie naszych klientów z zasadami przechodzenia na emeryturę i zasadami wyliczania świadczeń. Wyposażeni oni zostali również w narzędzie, które zrobiło furorę wśród naszych klientów, tj. w kalkulator emerytalny. Przy pomocy kalkulatora wyliczali świadczenie na dzień, kiedy klient osiągnie wiek emerytalny oraz prognozowali wysokość świadczenia w sytuacji, gdyby klient zdecydował się na dłuższą aktywność zawodową, np. o pół roku, rok czy dwa lata. Fakt, że z emerytury w obniżonym wieku skorzystało ostatecznie 79 proc. uprawnionych świadczy, że część osób po wizycie u doradcy zdecydowało się na dłuższą aktywność zawodową, która daje wyższe świadczenie. A pamiętajmy, że rok dłuższej aktywności, to od 8 do 10 proc. wyższa emerytura. Tak więc - jeżeli ktoś zdecydowałby się pracować o pięć lat dłużej, może zwiększyć swoje świadczenie nawet o połowę.

O tym, jak byliśmy przygotowani do wprowadzenia obniżonego wieku emerytalnego, najlepiej świadczy 395 tys. decyzji wydanych w ostatnim kwartale 2017 r., z czego ponad 90 proc. została wydana w 30 dni. Jeszcze na miesiąc przed obniżeniem wieku wieszczono, że osiągnięcie takiego poziomu wydanych decyzji jest niemożliwe. Oznacza to tym samym, że ZUS zdecydowanie poprawił jakość stosowanego prawa z zakresu ubezpieczeń społecznych.

Jak przedstawia się wysokość emerytur osób, które skorzystały z obniżenia wieku?

Średnie świadczenie kobiety, która przeszła na emeryturę w ostatnim kwartale 2017 r. z tytułu obniżenia wieku wyniosło 1614,39 zł, zaś mężczyzny – 2699,52 zł. Dodam, że te kwoty nie odbiegają znacząco od średniej emerytury sprzed października 2017 r., czyli przed obniżeniem wieku emerytalnego. Pamiętajmy też, co miało wpływ na taką - a nie inną - średnią: 60 proc. osób wnioskujących o emeryturę w ostatnim kwartale ubiegłego roku było nieaktywnych zawodowo, czyli nie odprowadzało składek przed przejściem na emeryturę. Każda zaś dodatkowa składka, każdy miesiąc pracy, to większe świadczenie.

Jakie są kolejne wyzwania podejmowane po obniżeniu wieku emerytalnego?

Od stycznia br. wprowadziliśmy indywidualne numery rachunków składkowych dla płatników składek – w przeważającej mierze przedsiębiorców. Zamiast na trzy, a czasem cztery różne numery rachunków, dziś nasi klienci wpłacają składki na jeden i to swój numer rachunku. Podziałem tych składek zajmuje się sam Zakład. Dodatkowo przedsiębiorcy w żaden sposób nie muszą opisywać przelewu, a musieli to robić jeszcze w grudniu ubiegłego roku. Miesięcznie liczba błędnych przelewów spadła w tym roku z ponad 20 tys. do… 40! Teraz przygotowujemy się do pełnego wdrożenia e-zwolnień. Na dziś ich wystawianie nie jest obowiązkowe, ale już od 1 lipca br. nie będzie innej możliwości, jak tylko przez Internet. ZUS przygotował narzędzie do obsługi e-zwolnień wraz z dodatkową formą elektronicznego podpisu. Teraz prowadzimy szkolenia i zachęcamy lekarzy do korzystania z elektronicznych zwolnień, bo ich wypisywanie jest zdecydowanie łatwiejsze niż papierowych. Od 1 stycznia natomiast ruszamy z projektem e-Akta, czyli elektronizacją akt pracowniczych. W projekcie przewidziana jest wiodąca rola ZUS-u, którzy będzie przechowywał elektroniczne akta pracownicze. Widać zatem, że w procesie wprowadzania e-administracji jesteśmy pierwsi.