Wisła Kraków rozjechała Kolejorza!

fot. Bartek Ziółkowski

Wisła Kraków pokonała Lecha Poznań 5:2. Po pierwszych 45 minutach Kolejorz prowadził przed własną publicznością 2:1, jednak po przerwie Biała Gwiazda zdobyła cztery gole i wywiozła ze stolicy Wielkopolski trzy punkty.

W tym sezonie Wisła grała ładnie, ale nieskutecznie. Lech natomiast rządził w ekstraklasie, ale z europejskich boisk wrócił z podkulonym ogonem. Tym samym w niedzielnym meczu tych ekip nie mogło zabraknąć ani walki, ani emocji, a już na pewno goli.

Dokonać niemożliwego

Od pierwszych minut krakowianie pokazywali, że nic nie robią sobie z tego, że piłkarze z Poznania w tym sezonie jeszcze nie przegrali, a w rozegranych czterech meczach stracili tylko jedną bramkę. Już w pierwszej akcji Zdenek Ondrasek próbował zaskoczyć z dwudziestu metrów bramkarza gospodarzy, ale uderzył tak, że golkiper Lecha nie miał żadnych problemów z wyłapaniem futbolówki. Chwilę później Jakub Bartosz strzelił bardzo niecelnie.

Lechici nie dali się zdominować i urządzili prawdziwy pokaz siły. Wpierw Maciej Gajos wpadł w pole karne i posłał piłkę w kierunku bramki, lecz tylko obił słupek. Kilkadziesiąt sekund później Joao Amaral zdecydowanie lepiej przymierzył i umieścił piłkę w siatce.

Wymiana ciosów

Żadna z ekip nie zwalniała tempa. Wisła mogła wyrównać już w 12. minucie spotkania. Dawid Kort odegrał do Jakuba Bartosza, ale ten po raz kolejny posłał piłkę obok bramki. Zamiast wyrównującego trafienia, Biała Gwiazda musiała przyjąć kolejnego gola. Rafał Pietrzak niefortunnie interweniował i zagrał piłkę ręką w polu karnym. Do jedenastki podszedł Christian Gytkjaer, który pewnym strzałem pokonał Mateusza Lisa.

Na nudę w Poznaniu nikt narzekać nie mógł. Po upływie 20. minuty obie ekipy grały cios za cios. Wpierw Joao Amaral minimalnie się pomylił, a w odwecie Martin Kostal wykorzystał błąd Rafała Janickiego i zdobył gola kontaktowego dla Wisły.

Dopiero po pół godziny gry tempo spotkania nieco spadło i więcej działo się w środku pola, ale w dalszym ciągu obie ekipy z takim samym zaangażowaniem szukały kolejnych trafień. Po przerwie sytuacja się nie zmieniła. Wpierw po rzucie rożnym Marcin Wasilewski próbował pokonać Jasmina Buricia, ale bramkarz gospodarzy wyszedł cało z opresji. Chwilę później krakowanie przeprowadzili znakomitą akcję. Martin Kostal zagrał do znajdującego się w polu karnym Jesusa Imaza, Hiszpan piętą odegrał do Zdenka Ondraska, a Czech pewnym strzałem umieścił piłkę w siatce.

Egzekucja

Teraz to Lech musiał szukać wyrównującego trafienia, jednak zamiast niego strzelił sobie samobójczą bramkę. Oczywiście pomogli mu w tym goście, a szczególnie Dawid Kort, który po rzucie wolnym świetnie wypatrzył Martina Kostala. Piłka otarła się jeszcze o Christiana Gytkjaera i wpadła do bramki.

W Poznaniu po godzinie gry było już 5 goli, ale to w dalszym ciągu nie był koniec emocji. Martin Kostal, który rozgrywał mecz życia, widząc lepiej ustawionego Zdenka Ondraska bez wahania posłał do niego piłkę, a Czech nie miał innego wyjścia jak zdobyć gola na 4:2 dla Wisły.

W końcówce Biała Gwiazda zostawiła nieco więcej miejsca rywalowi na przeprowadzenie akcji, lecz poznaniacy konsekwentnie posyłali piłkę obok obu słupków i poprzeczki. Koncert niewykorzystanych sytuacji postanowili przerwać gracze Wisły. Dawid Kort po raz kolejny zapoczątkował bramkową akcję krakowian, zagrał piłkę do Jesusa Imaza, Hiszpan próbując minąć bramkarza zbiegł do linii końcowej i podał do lepiej ustawionego Marko Kolara. Chorwat uderzeniem z piątego metra przypieczętował zwycięstwo Wisły 5:2.

Lech Poznań – Wisła Kraków 2:5 (2:1)

Bramki: Amaral (8.), Gytkjaer (18.k) – Kostal (24.), Ondrasek (51., 61.), Gytkjaer (55. sam), Kolar (90.)

Lech: Burić – Janicki, Vujadinović, De Marco, Makuszewski – Cywka (76. Tomczyk), Tiba, Jóźwiak (61. Tomasik), Gajos (83. Radut) – Amaral, Gytkjaer.

Wisła: Lis – Bartkowski, Wasilewski, Sadlok, Pietrzak – Basha, Kort, Bartosz (62. Boguski), Imaz, Kostal (79. Arsenić)– Ondrasek (74. Kolar).

Żółte kartki: De Marco, Amaral, Tomczyk, Radut – Kostal, Imaz, Wasilewski.

Sędziował Paweł Raczkowski (Warszawa).