Ministerstwo zapowiada... 200 zł podwyżki

fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Od poniedziałku pracownicy sądów protestują. Chodzi o minimum tysiąc złotych podwyżki, ponieważ płace są nieruchome od rządów Hanny Suchockiej. W piątek przed Sądem Okręgowym w Krakowie zgromadzili się protestujący wraz ze wspierającymi ich sędziami. Wszyscy odśpiewali część hymnu narodowego.

Po 27 latach Katarzyna Bielarz zarabia 2,5 tys. złotych „na rękę”. Jak przyznaje, to i tak jedna z większych pensji. Średnio pracownicy dostają od 2,4 do 3,5 tys. zł brutto. Ci, którzy mają najwięcej skorzystali za czasów rządów… Hanny Suchockiej. – Od tej pory nikt o nas nie pamięta, choć każdy obiecuje – mówi Bielarz.

Starsi pracownicy są rozgoryczeni takim obrotem spraw. Ostatnie podwyżki, który miały zaspokoić pracowników sądów zostały tak rozdysponowane, że osoby ze stażem dostały 40 zł. Według Bielarz, chodziło o podwyższenie wypłat najmłodszym pracownikom. – A więc mówienie o 16-18% podwyżki do spore nadużycie – podkreśla.

W mediach pojawiły się informacje o tym, że ministerstwo rozdysponowało ponad 30 mln złotych na nagrody świąteczne. Przekłada się to na kilkaset złotych bonusu. – Dostaliśmy pierwszą transzę, na drugą czekamy. Warto jednak zwrócić uwagę, że nie każdy dostanie po równo z tej kwoty. Ich przydzielenie zależy od ustaleń każdego sądu z osobna – tłumaczy Bielarz.

Protest trwa od 10 grudnia. Tylko w Krakowie z wokand spada kilkaset spraw. Na salach pojawiają się osoby, które jako protokolanci nie pracują. – Wszyscy chodzą. Dostaliśmy jasny przekaz, że wokandy mają być obsadzone – zdradza pracownica sądu.

21 grudnia tak naprawdę kończy się praca w sądzie. Na razie nie wiadomo, czy akcja protestacyjna będzie prowadzona w styczniu. Ministerstwo nie rozmawia ze związkowcami.

Po południu w sejmie, jak podaje gazeta.pl, wiceminister sprawiedliwości Michał Wójcik zapowiedział, że pracownicy dostaną 200 zł podwyżki.