Wysoka porażka Cracovii z Lechem. Taką różnicą goli wcześniej pokonał ją tylko Raków

fot. Mateusz Kaleta/LoveKraków.pl

Pasy nie pokrzyżowały planów Kolejorzowi walczącemu o trzecie miejsce na koniec sezonu. Wynik 3:0 został ustalony w pierwszej połowie, w której fatalnie zagrał obrońca gości Arttu Hoskonen.

Cracovia pojechała do Poznania bez presji. Dla niej sezonu mógłby się już zakończyć, bo o nic wielkiego już nie walczy. Co innego Lech, który nie mógł sobie pozwolić na siódmą porażkę na swoim stadionie i czwarty mecz bez zwycięstwa. Gospodarze musieli wygrać i zrobili to bez większych problemów. Przy wszystkich golach dla podopiecznych Johna van den Broma (zabrakło go na ławce, ponieważ został zdyskwalifikowany po meczu z Radomiakiem) współwinni byli zawodnicy Jacka Zielińskiego. Krakowianie po raz drugi w tym sezonie ulegli rywalowi różnicą trzech bramek. Wcześniej 4:1 rozgromił ich Raków Częstochowa.



Fatalny mecz Fina. Hoskonen zdjęty w przerwie

W 22. minucie klatką piersiową piłkę źle zgrywał Takuto Oshima i przejął ją Artur Sobiech. Podał do szybkiego Kristoffera Velde, którego nie dali rady zatrzymać Artuu Hoskonen i niepotrzebnie wychodzący poza pole karne Karol Niemczycki. Zbyt dużo błędów popełnili goście, ale na tym nie poprzestali. Dwie minuty później Velde był asystującym i podaniem zewnętrzną częścią stopy uruchomił Filipa Marchwińskiego. Hoskonen znów tylko asystował, a rywal wbiegł przed niego i „podcinką” podwyższył na 2:0. W 44. minucie Velde ośmieszył Oshimę i obsłużył Michała Skórasia, który również nie miał problemu z wykończeniem akcji.

Trzy celne strzały Kolejorza i trzy gole. Skutecznośc godna pozazdroszczenia. Pasy ani razu nie trafiły w bramkę Filipa Bednarka. Wyśmienitą okazję na gola głową po podaniu Janiego Atanasova miał Hoskonen, ale był tragiczny zarówno w defensywie, jak i ofensywie. Nic dziwnego, że po przerwie nie wybiegł już na boisko, a goście zmienili system na czwórkę w obronie.

– Mecz przyjaźni na trybunach, natomiast za dużo elementów przyjaźni było w naszej grze szczególnie w pierwszej połowie. Skończyło się bardzo bolesną, zasłużoną porażką. Lech wypunktował nas jak rasowy bokser. Paradoksem jest, że przyjeżdża zespół do mistrza Polski i dostaje dwie bramki z kontrataku. Sami prosiliśmy się o taką karę. W przerwie zmieniliśmy ustawienie i personalia, nasza gra wyglądała lepiej. Miejmy nadzieję, że ta porażka nas czegoś nauczy – powiedział Jacek Zieliński, trener Cracovii.

Pytany o zmianę Hoskonena, nie ukrywał, że był współwinny straty dwóch goli, ale przekonywał, że nie zdjął go z boiska, bo widział jego bezradność. – To była bardziej zmiana taktyczna. Przy takim wyniku musieliśmy coś zmienić, wycofać jednego obrońcę i przesunąć zawodnika do przodu. Padło do na niego – tłumaczył.

Walka o honorową bramkę

Druga część spotkania nie była już tak efektowna. Zadowolony z wysokiego prowadzenia gospodarze nie szukali na siłę kolejnych goli, choć mogli pokusić się o czwartego. Cracovia walczyła o honorowe trafienie. Próby Michała Rakoczego, Mateusza Bochnaka i Jakuba Myszora były niecelne lub dobrze bronił Bednarek.

Lech Poznań – Cracovia 3:0 (3:0)

Bramki:
Velde (22.), Marchwiński (24.), Skóraś (45.).

Lech: Bednarek – Czerwiński, Dagerstal, Milić, Douglas – Skóraś (81. Ba Loua), Murawski, Karlstrom (72. Kwekweskiri), Marchwiński (82. Amaral), Velde – Sobiech (72. Antczak).

Cracovia: Niemczycki – Kakabadze, Hoskonen (46. Bochnak), Jugas, Ghita, Jaroszyński – Atanasov (46. Knap), Oshima – Rakoczy, Kallman (59. Myszor), Konoplianka (59. Makuch).

Żółte kartki: Marchwiński, Skóraś – Makuch.

Sędziował Szymon Marciniak (Płock).