Z główki: Derby to nerwy. Presja czasem jest chora

fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

W piłce nie ma nic lepszego od presji. Ale przed derbami często jest chora. Gdyby była o ton niższa, byłoby lepiej dla wszystkich. Kolejny tekst Arkadiusza Głowackiego z cyklu „Z główki” traktuje o rywalizacji Cracovii z Wisłą.

Derby to... nerwy. Duże nerwy. Wszyscy mówią, że ten mecz to coś fajnego i niesamowita sprawa dla obu drużyn, ale nie wyobrażam sobie grać z takim bagażem oczekiwań co kilka tygodni. Każdy zawodnik Cracovii i Wisły mocno przeżywa okres przed pierwszym gwizdkiem. Nawet chce, by już było po wszystkim. Mówi się, że po wygranej batalii zwycięzca ma prawo chodzić po mieście z podniesioną głową. To prawda, ale po takiej dawce adrenaliny marzy też o dniu, czasem dwóch wolnego, by zregenerować siły i nerwy.

Sygnały kibiców mocno stymulują nastroje. Zawodnicy czują na sobie ogromny ciężar oczekiwań. Zawsze mówiłem, że nie ma w piłce nic lepszego od presji. Ona napędza i dzięki niej chce się więcej pracować. Ale presja w derbach czasami jest chora. Gdyby była o ton niższa, byłoby lepiej dla wszystkich. Grasz piąte, dziesiąte lub dwudzieste derby, ale emocje są coraz większe. Im więcej takich meczów masz za sobą, tym bardziej to wszystko przeżywasz. To nie powszednieje.

Porażki z Cracovią wyparłem ze swojej świadomości. Najchętniej wracam do spotkań, gdy udawało się zdobyć bramkę. Euforia była ogromna. Jestem już wiekowy, więc najlepiej pamiętam ostatni, wygrany 4:1 mecz. Byliśmy na niego przygotowani jak nigdy. Mam tu na myśli nastawienie mentalne i przygotowanie na to, co zrobi przeciwnik.

Trenerzy nakreślili scenariusz, który ziścił się w stu procentach. Pasy miały do przerwy wiele rzutów rożnych i wolnych, prowadziły grę, ale my spokojnie czekaliśmy na okazję. A gdy w drugiej połowie nastąpiła wymuszona przerwa, nawet przez sekundę nie było rozluźnienia, choć prowadziliśmy już 3:0.

To nie jest zwyczajny mecz i musi się dziać. Są emocje i walka, ale wszystko się toczy w sportowej atmosferze. Nie brakuje docinek. Ostatnio mówiłem Krzysztofowi Piątkowi, że płacze i chodzi narzekać do sędziego. On jednak nie pozostawał dłużny, a na walkę odpowiadał walką. To był godny pojedynek.

Arkadiusz Głowacki


News will be here