Zabójstwo na os. Na Wzgórzach. Przypadkowa ofiara i przypadkowy sprawca?

Oskarżony Dominik P. fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Sobotni wieczór 19 sierpnia 2017 roku. Dominik P. podejrzany o morderstwo wrócił około godziny 19 do swojego mieszkania na Wzgórzach Krzesławickich. Mariusz K. jeszcze wtedy siedział ze swoją dziewczyną u rodziców. Mówił, że idą do siebie odpocząć. Jednak tego planu nie wcielił w życie. Mężczyźni spotkali się tego samego dnia całkiem przypadkowo. I to spotkanie dla obydwóch zakończyło się tragicznie.

Dominik P. ma 25 lat, jest kawalerem zadowolonym ze swoje pracy. Od sierpnia 2017 roku przebywa w areszcie. Jak mówi, źle się czuje z tym, iż Mariusz K. nie żyje. – Moim rodzicom również nie jest łatwo. Nigdy jednak nie brałem udziału w bójkach, nie odpowiadałem przed sądem. Nie sądziłem, że coś takiego mnie spotka, że zawali mi się świat. W ten feralny wieczór wszystko straciłem – zaczął swoje wyjaśnienia podejrzany o zabójstwo.

Zaczęło się od piwa na klatce schodowej z przyjacielem. Rozmawiali, ale w pewnym momencie Kamil Z. dostał telefon i oznajmił, że musi wracać do domu. Poszli razem w stronę jego mieszkania. Dominik P. stwierdził, że uda się jeszcze do sklepu po kolejne piwo. Pod monopolowym spotkał kolejnego znajomego. Też chwilę porozmawiali, po czym się rozdzielili. Oskarżony stwierdził, że poszedł po następną butelkę.

Zabawa w zaroślach

Dominik P. zeznał, że niedaleko sklepu w krzakach Mariusz K. i jego dziewczyna uprawiali seks oralny, a on to zauważył. Zaśmiał się na ich widok. Para miała zacząć krzyczeć na niego, a poszkodowany - zawołać swoich kolegów. Wszyscy zmierzali w stronę Dominika P., więc ten uznał, że trzeba uciekać.

Po pewnym czasie, jak stwierdził, zgubił ich. Wrócił do domu, zabrał piwo i udał się ponownie do tego samego sklepu. Myślał, że sytuacja się uspokoiła. Natknął się jednak na te same osoby, które go ścigały.

Kto miał nóż?

Zdaniem oskarżonego - Mariusz K. chciał się bić, wyzwał P. na solówkę. Dominika P. chciał wyjaśnić wszystko, więc zbliżył się do K. W pewnym momencie zobaczył, że mężczyzna trzyma nóż ostrzem wzdłuż przedramienia. Doszło do szarpaniny, obaj upadali na ziemię. K. miał wcześniej nożem rozciąć P. kurtkę.

Gdy P. wstał, zobaczył, że jego ręka jest cała we krwi. Postanowił uciec z miejsca bójki. Zeznał, że obrócił się jeszcze w stronę atakujących go osób i widział, że K. był przytomny. Jednak w pewnym momencie Dominik P. uznał, że Mariuszowi K. mogło się coś stać. Zeznał, że zadzwonił pod 112, ale nie mógł się dodzwonić, następnie telefonicznie skontaktował się ze swoją matką. Powiedział o tym, co się stało. W międzyczasie na miejsce zdarzenia przyjechała policja, a później karetka. 25-latek wrócił tam i został zatrzymany.

Z ofiarą nic go nie łączyło. Znali się z widzenia. P. powiedział, że tej nocy był pijany, tak samo jak reszta jego kompanów.

Zeznania złożone przed sądem w dużej mierze pokrywają się z pierwszymi złożonymi na komisariacie, a później dwoma innymi. P. sprostował jednak informację dotyczącą tego, czy wrócił po zdarzeniu do domu umyć ręce z krwi.

„Ja to zrobiłem”

Policjant, który ujął, a później zatrzymał 24-latka, zeznał, że w trakcie, gdy jeszcze trwała reanimacja, zauważył w niedalekiej odległości mężczyznę. Wylegitymował go, a później przyprowadził do świadków zdarzenia. Ci potwierdzili, że to on jest sprawcą, choć jak zauważył funkcjonariusz, byli pod „mocnym wpływem alkoholu”.

Dominik P. miał też mówić do policjanta, że on to zrobił. Czy wówczas przyznał się do winy i powiedział, że zabił K.? Tego mundurowy nie jest pewien.

„Mariusz był spokojnym chłopakiem”

Zmarły miał 33 lata, pracował jako malarz. Mieszkał ze swoją konkubiną, wtedy bezrobotną Anną S. Z informacji, jakie udzieliła sądowi matka ofiary, był spokojnym człowiekiem. Nie zadawał się z chuliganami ani pseudokibicami.  – Nie mogą uwierzyć, że miał nóż w rękawie. Nawet scyzoryka ze sobą nie nosił – powiedziała Krystyna K.

Tego dnia siedzieli razem w mieszkaniu. Wypili po jednym piwie. Matka dała jeszcze synowi gulasz, aby ten zabrał sobie go do domu. Mariusz K. miał wtedy powiedzieć, że idzie do mieszkania odpocząć. Jednak później panowała cisza w mieszkaniu na piętrze. I tak już zostało.

Później o tym, co zaszło matce zmarłego, opowiedziała Anna S. Kobieta w swojej relacji stwierdziła, że zaczęło się od tego, że załatwiała się w zaroślach, a dwóch czy trzech idących chodnikiem mężczyzn miało ją podglądać. Później doszło do bójki. Nie wiedziała, że został ugodzony nożem, powiedział do niego, żeby się nie wygłupiał.

To dopiero początek sprawy. Sąd wyznaczył kolejne terminy rozpraw. Dominiakowi P. za postawiony zarzut grozi minimum 8 lat pozbawienia wolności.

Czytaj wiadomości ze swojej dzielnicy:

Wzgórza Krzesławickie