Zaczęło się od lampki wina, czyli jak Błaszczykowski trafił do Wisły

Transparent witający Błaszczykowskiego w 2019 roku fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

8 lutego 2005, boisko pod balonem w krakowskich Skotnikach. Zajęcia naszpikowanej gwiazdami Wisły prowadzą Tomasz Kulawik i Kazimierz Moskal. Pierwszy trener Werner Liczka przygląda się krępemu blondynowi. Po kwadransie Czech przeciera oczy ze zdumienia, że 20-letni Jakub Błaszczykowski gra tylko w IV lidze. Mija kolejny kwadrans i pyta go o paszport, zaprasza na zgrupowanie na Cyprze.

Ponad 18 lat temu Jakub Błaszczykowski przyjechał do Krakowa na testy. W 2019 roku zrealizował obietnicę sprzed 12 lat. W ostatnim występie przed transferem do Borussi Dortmund pod meczową koszulką miał jeszcze jedną, z napisem "Jeszcze tutaj wrócę". 20 lipca ogłosił zakończenie kariery.

Przypominamy tekst z 2019 roku

Skrzydłowy – jak mówi dzisiejsza młodzież – „z buta” wszedł do najlepszej drużyny w kraju i kilka miesięcy później świętował mistrzostwo Polski. Dwa lata później był już w Borussi Dortmund, która zapłaciła za niego ponad 3 miliony euro. W Niemczech świętował między innymi dwa mistrzostwa, grał w finale Ligi Mistrzów. Zapracował na miano jednej z ikon polskiej piłki, był kapitanem kadry, w której dotąd rozegrał 105 spotkań.

Gdy odchodził do Bundesligi, obiecał, że wróci do Wisły, która utorowała mu drogę do kariery. A jak trafił do wówczas nie mającej sobie równych w polskiej lidze Białej Gwiazdy?

Szybki, zwrotny, mocny

Dla jednych to tylko 14 lat, dla innych - wieczność… Papieżem był wtedy Jan Paweł II, a Facebook nie miał polskiej wersji językowej. Sponsorem 14-zespołowej ekstraklasy była sieć komórkowa Idea, prezydentem Aleksander Kwaśniewski, a cała Polska kilka tygodni wcześniej żyła operacją rozdzielenia bliźniaczek syjamskich z Janikowa.

Na najwyższym szczeblu grały między innymi Amica Wronki, Groclin Dyskobolia Grodzisk Wielkopolski i Odra Wodzisław. Drużynę prowadził Henryk Kasperczak, ale po rundzie jesiennej ustąpił miejsca Wernerowi Liczce.

Przerwa w rozgrywkach trwała cztery miesiące, więc piłkarze Białej Gwiazdy wyjeżdżali zimą aż na trzy zagraniczne obozy. Na koniec drugiego zgrupowania w Turcji Liczka poszedł do małego baru przy hotelu, w którym przebywali wiślacy. Rozmawiał tam między innymi z Grzegorzem Mielcarskim, który był wtedy dyrektorem sportowym.

– Spotkałem tam również występującego w Austrii Jerzego Brzęczka. Jego drużyna była w tym samym miejscu i również kończyła obóz. Jurek pytał, co u nas, więc powiedziałem, że szukam dobrego skrzydłowego na prawą stronę – wspomina Liczka.

Brzęczek się ożywił  i powiedział, że ma dobrego kandydata.

– Jest szybki? – pytał Liczka

– Bardzo szybki! – bez wahania odpowiedział były kapitan reprezentacji.

– Zwrotny?

– Bardzo zwrotny!

– A mocny?!

– K… mocny! Świetny jeden na jeden.

I tak przy kilku lampkach wina Czech i Polak ustalili, że Błaszczykowski przyjedzie do Krakowa na testy.

Masz paszport?

Wisła na krótko wróciła do Polski, bo miała jeszcze w planach obóz na Cyprze. Piłkarze trenowali wtedy na krytym boisku ze sztuczną nawierzchnią w Skotnikach.

– Moimi asystentami byli wtedy Tomasz Kulawik i Kazimierz Moskal. Powiedziałem im: przeprowadźcie zajęcia, a ja będą się przyglądać, bo mamy jednego chłopaka na testach – mówi Liczka.

Po 15 minutach trener wiedział, że Brzęczek – wujek Błaszczykowskiego – nie robił go w konia. Kuba miał wszystkie cechy, o które pytał.

– Masz paszport? – zapytał Liczka.

– Mam, ale w domu.

– To jedź, bo zabieram cię na zgrupowanie na Cyprze.

I tak chłopak z IV ligi zajął miejsce niespełnionego przy Reymonta Kelechiego Iheanacho. Po powrocie podpisał pięcioletni kontrakt i szybko stał się ulubieńcem wiślackiej publiczności.

Biała Gwiazda zapłaciła za niego 70 tysięcy złotych. KS Częstochowa dostała też stare stroje, na których naszyła swój herb, i występowała w nich w niższych ligach.

Cupiał przecierał oczy

Zgrupowanie na Cyprze. Piłkarzy odwiedza właściciel Bogusław Cupiał ze swoimi ludźmi. – Mam super chłopaka spod Częstochowy – zagaja Liczka, który liczy na transfer.

– Z IV ligi? Przecież my chcemy być mistrzem Polski! – obrusza się Cupiał.

Kiedy jednak później ogląda Błaszczykowskiego w akcji, przeciera oczy ze zdumienia. – To była historia jak z bajki. Przez przypadek znaleźliśmy zawodnika, którego wcześniej odrzucali, bo był za niski – przypomina trener.

– Skąd wzięliście tego chłopaka? To niemożliwe, żeby on grał w IV lidze – nie dowierzał Mauro Cantoro, jeden z liderów ówczesnej Wisły.

Nieznany nikomu Błaszczykowski szybko przekonał do siebie znanych kolegów. Był pewny siebie i mentalnie nastawiony na sukces, ale jednocześnie dobrze zorganizowany i wychowany.

W trzeciej minucie oficjalnego debiutu zdobył bramkę, kwadrans później asystował przy trafieniu Tomasza Kłosa. Biała Gwiazda rozbiła Polonię Warszawa w Pucharze Polski.

Gdy w 78. schodził z boiska, sześć tysięcy kibiców skandowało jego nazwisko. – Serce podeszło mi do gardła i muszę przyznać, że trochę się wzruszyłem – mówił po meczu.

Pierwszego gola w lidze strzelił we Wronkach, gdzie Wisła miała problemy ze zdobywaniem punktów. – Zastanawiałem się, czy wystawić Kubę w pierwszym składzie. Przekonał mnie Maciej Żurawski. Usłyszałem: trenerze, on da radę – wspomina Liczka.

W 75. minucie długie podanie wykonuje Radosław Sobolewski. Dawid Kucharski wygrywa powietrzną walkę z Tomaszem Frankowskim, ale zgrywa piłkę szyją i kieruje ją pod nogi Błaszczykowskiego. Zawodnik z „16” na plecach kąśliwym uderzeniem pokonuje Radosława Cierzniaka. Piłkarz z Truskolasów podnosi palec i patrzy w niebo. W ten sposób swojego premierowego gola w lidze dedykuje zamordowanej przed laty matce.

Kariera nabierała rozpędu, Kuba dobił się do reprezentacji. Zdrowie nie zawsze mu służyło, ale zrobił karierę. – Wzorowe podejście i mentalność zwycięzcy. Tym charakteryzował się przez lata – ocenia Liczka.