Zbadać „wielką płytę”

fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl
Krakowscy radni chcą powołania specjalnego zespołu, który oceni stan bloków z lat 60. Samorządowcy chcieliby również, aby miasto włączyło się w program remontów budynków, które tego wymagają.

Lata 60. i 70. nie zapisały się w historii Polski jako te, w których budowano najsolidniej. Jak przyznają budowniczowie bloków, wtedy zamiast jakości liczyła się ilość. Od pewnego czasu słychać głosy, że budynki te mogą nie przetrwać kolejnych dziesięcioleci. W Krakowie w takich blokach mieści się ok. 170 tys. mieszkań.

W 2013 roku Andrzej Adamczyk jako wiceprzewodniczący sejmowej komisji infrastruktury apelował do rządu, aby przeprowadzono ekspertyzy budynków, w których według szacunków, zamieszkiwało wówczas ok. 10 mln Polaków. Trzy lata później działania te wciąż były w planach.

Dopiero na początku tego roku, jak informowała Gazeta Wyborcza, Ministerstwo Inwestycji i Rozwoju zleciło ekspertyzy 300 budynków w różnych rejonach Polski. Wnioski były takie, że bloki co prawda nie są w idealnym stanie, ale daleko im do miana niebezpiecznych.

– Stwierdzone uszkodzenia mają głównie charakter niestrukturalny, a więc nie zagrażają konstrukcji budynków – powiedział GW Robert Geryło, dyrektor Instytutu Techniki Budowlanej.

Mimo wszystko krakowscy radni chcą, aby magistrat sam zadbał o krakowskie bloki. Dlatego postulują o przebadanie wszystkich albo wybranej przez ekspertów części budynków. Następnie do końca grudnia tego roku powinien powstać raport z badań, w którym znajdą się informacje dotyczące stanu technicznego i zalecenia ewentualnych napraw.

– Temat jest poruszany w całej Polsce. Był raport przygotowany dla ministerstwa, na Dolnym Śląsku udało się uzyskać dofinansowanie z UE – mówi radny Łukasz Sęk, autor projektu uchwały. – Sam miałem też sygnały od mieszkańców bloków dotyczące różnych problemów, choć oczywiście nie ma mowy o jakichś zagrożeniach związanych z katastrofami budowlanymi – zaznacza radny.

– W badaniach dla ministerstwa nie badano bloków w Krakowie, więc dobrze by było je sprawdzić. Jeżeli się okaże, że konieczne są naprawy, to taki raport byłby drogą do walki o dofinansowanie ze środków zewnętrznych pochodzących z ministerstwa lub Unii Europejskiej – tłumaczy Sęk.