132 mandaty za śmieci w piecu

fot. LoveKraków.pl

Na ponad 1700 kontroli palenisk w sezonie grzewczym 14/15, 241 zakończyło się znalezieniem w popiele przez strażników miejskich substancji zakazanych. – Sprawców nielegalnego spalania odpadów w 132 przypadkach ukarano mandatem karnym, pozostałe 109 osób zostało pouczonych – mówi Marcin Warszawski z krakowskiej straży miejskiej.

Sezon grzewczy w Krakowie trwa oficjalnie od listopada do końca marca. Przez ten czas 25 strażników miejskich sprawdza, czym mieszkańcy palą w swoich piecach. Kontrole były jednak przeprowadzane tylko tam, gdzie „zachodziło podejrzenie spalania odpadów komunalnych”.

„Nieduża skala”

W sumie strażnicy skontrolowali 1770 pieców. – Funkcjonariusze sprawdzali, czy w paleniskach nie są spalane odpady takie jak np. plastikowe butelki czy stolarka okienna – mówi Warszawski. – Skala ujawnianych nieprawidłowości nie była jednak bardzo duża. Zgłoszenia interwencyjne od krakowian dotyczyły najczęściej „czarnego, duszącego dymu” – dodaje.

Ukaranych mandatami (od 20 do 500 zł) zostało 132 delikwentów, reszta została pouczona. – W sytuacjach spornych, strażnicy pobierali z palenisk próbki popiołu,  które następnie przekazywano do analizy laboratoryjnej celem stwierdzenia, czy w popiele były obecne substancje zabronione. Do badania przekazano cztery próbki – informuje pracownik biura prasowego straży miejskiej.

To za mało?

Anna Dworakowska z Krakowskiego Alarmu Smogowego mówi, że wciąż martwi odsetek kontrolowanych, którzy do palenia używają śmieci. Pytana, co więcej można zrobić, by ten proceder wyeliminować, odpowiada: – Ważny jest czas reakcji. Strażnicy muszą złapać kogoś na gorącym uczynku, żeby odpady były jeszcze w piecu. Sama jednak przekonałam się, że na straż trzeba czekać czasami 2 godziny – mówi Dworakowska.

Działaczka KAS twierdzi również, że cztery pobrane próbki to za mało. – Kiedyś badali 20 – dodaje. – Te działania nie są odstraszające. Wiadomo, że niektórzy palą odpadami z powodów ekonomicznych, a inni dlatego, bo im tak wygodniej albo powielają złe wzorce rodziców czy dziadków – uważa Anna Dworakowska.

News will be here