Adaptacji do zmian klimatu nie da się przeprowadzić punktowo [Rozmowa]

Daria Gosek-Popiołek fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Polityka adaptacyjna oznacza przeformułowanie tego, jak myślimy o inwestycjach, o rozwoju, jak kierujemy ruchem miejskim – mówi w rozmowie z nami posłanka Daria Gosek-Popiołek.

Jakub Drath, LoveKraków.pl: W komentarzach po niedawnych ulewach widać wyraźnie, że mieszkańcy dostrzegli związek pomiędzy sposobem zabudowywania miasta a skutkami w postaci podtopień. Jak ocenia Pani działania władz Krakowa w kwestii przygotowania na zmiany klimatyczne?

Daria Gosek-Popiołek, posłanka na Sejm RP (Lewica Razem): Niestety, mamy do czynienia z pewną zastaną sytuacją i decyzjami, które zostały już podjęte, dotyczącymi np. budowy osiedli na terenach zalewowych, więc obecne problemy są konsekwencją chaotycznej rozbudowy miasta. W tej sytuacji zostają do dyspozycji tylko działania interwencyjne i zastanawianie się, jakie rozwiązania hydrotechniczne można wprowadzić, by pomóc zalewanym osiedlom. Ale kluczowe jest to, jak patrzymy na gospodarkę wodną i ochronę przed powodziami w skali całego kraju czy regionu. A niestety przez całe lata stawialiśmy na prostowanie koryt rzek, na budowanie coraz to wyższych wałów przeciwpowodziowych, zakładając, że to przyniesie nam bezpieczeństwo. Ostatnie wydarzenia pokazują, że tak nie jest. Musimy iść za głosem naukowców, którzy mówią, że rzeki powinny się w naturalny sposób rozlewać, że powinno się tworzyć infrastrukturę, która jest bardziej zielona, mniej spektakularna, wykorzystywać poldery, bardzo istotne również w okresach suszy. To jest wyjście, które pozwala łagodzić negatywne skutki zachodzących zmian.

Z takimi założeniami pewnie wiele osób się zgodzi, dopóki nie zaczniemy rozmawiać o konkretnych działkach, potencjalnych stratach czy rezygnacji z jakichś planów inwestycyjnych. Jak Pani zdaniem ten kierunek działań powinien przełożyć się na podejmowane w urzędzie decyzje?

Oczywiście, każda sprawa, która wiąże się z koniecznością wytworzenia jakiejś infrastruktury lub przeciwnie – pozostawienia danego terenu bez ingerencji, budzi duże wątpliwości społeczne. Wyjście jest tylko jedno: powinno to być przeprowadzane z godziwym systemem odszkodowań, z poszanowaniem prawa własności. Ale też ze świadomością, że rezygnacja z tego będzie powodowała problemy w innym miejscu. Bardzo istotna w tej kwestii jest zgoda społeczna i edukacja. Musimy też naciskać na władzę, by nie budowała infrastruktury, która jeszcze sprawę pogorszy, jak kanały żeglugi śródlądowej, które wciąż funkcjonują jako plany ministerstwa, a będą problemy powodzi i suszy tylko pogłębiać.

Jeśli chodzi o przystosowanie miast do zmian klimatu, są przygotowywane zmiany w prawie. Czego można się spodziewać?

Jeszcze w tym roku ma być procedowana ustawa przygotowana przez ministerstwo klimatu i środowiska o wzmocnieniu miejskich polityk klimatycznych. Wprowadza ona szereg zmian, które – mam nadzieję – staną się okazją do szerszej rozmowy na temat adaptowania miast do zmian klimatu. Jedna ze zmian ma dotyczyć budżetu obywatelskiego – obowiązkowo 30 procent środków ma być przeznaczane na działania związane z zielenią, ale także na zabezpieczanie terenu pod zieleń. W Krakowie można składać projekty zakładające zagospodarowanie terenu, ale już nie można się starać o wykup. Jestem ciekawa dyskusji wokół tego wątku, bo z jednej strony taka zmiana odpowiada potrzebom lokalnych społeczności, ale z drugiej częściowo ogranicza wybory mieszkańców i zrzuca odpowiedzialność za wykup terenów z miasta. Mam tu duże wątpliwości.

Miasto bardzo wiele teraz mówi o adaptacji do zmian klimatu. Od pewnego czasu może też używać argumentu, że ma specjalnie powołaną do tego jednostkę.

Wiem, że zaraz pojawi się argument, że to jest młoda jednostka, dopiero na etapie organizowania się, ale dostrzegam brak aktywności tej jednostki jeśli chodzi np. o procedowanie miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego, o stanowisko, które taka jednostka mogłaby wydać kiedy dyskutowaliśmy o przeznaczeniu terenów przy parku Lotników Polskich. Z tego co obserwuję, jednostka skupia się na działaniach promocyjno-edukacyjnych i nie wiem, czy to jest właściwe – instytucji, które zajmują się edukowaniem o zmianach klimatu mamy dużo, mamy dużo inicjatyw oddolnych, zajmują się tym też szkoły. A jednostka powinna realizować politykę adaptacyjną, sprawdzać inwestycje i plany pod kątem ich adekwatności.

Dyrektor Popiel mówił niedawno w rozmowie z nami o przygotowywaniu koncepcji i programów inwestycyjnych, które będą mieć przełożenie na realne działania.

No tak, zajmują się także niszczeniem siedlisk bobrów w Krakowie, co też pokazuje, że są jednostką bardzo specyficznie rozumiejącą adaptację do zmian klimatu i ochronę bioróżnorodności. Być może kiedy te wszystkie dokumenty będą już gotowe, okaże się, że mają jakiś istotny wkład i będą pomocne. Ale pytanie też, na ile ta jednostka wykorzystuje nasz lokalny potencjał, skupiony wokół Uniwersytetu Rolniczego. Mamy naukowców, którzy tworzą m.in. inicjatywę Nauka dla klimatu i chciałabym mieć pewność, że nasza jednostka korzysta z ich wiedzy. Jak dotąd o tym nie słyszałam, ale może o czymś nie wiem.

Adaptacja, o której mówimy, wydaje się wiązać z całkowitą zmianą sposobu patrzenia na działania miasta.

Nie da się tego zrobić punktowo. Polityka adaptacyjna oznacza przeformułowanie tego, jak myślimy o inwestycjach, o rozwoju, jak kierujemy ruchem miejskim. To jest wręcz kopernikański przewrót. I te zmiany są bardzo trudne, wymagają ogromnych środków, muszą być niezwykle konsekwentne. Nie da się adaptować do zmian klimatu stawiając np. tylko na tworzenie parków kieszonkowych, ale jednocześnie pozwalać na wycinkę drzew przy budowanej linii tramwajowej, wydawać zgody na wielkie inwestycje kosztowne pod kątem energetycznym. Elementem takich działań jest też ułatwianie poruszania się po mieście komunikacją miejską, rowerem czy pieszo, a także wykupowanie terenów zielonych, ułatwianie dostępu do usług publicznych i wpływanie na codzienne wybory mieszkańców Krakowa.

Dużo się ostatnio mówi o idei „miasta piętnastominutowego”, w którym wszystkie potrzebne usługi są w zasięgu krótkiego spaceru.

Tak, przy czym miasto mówi o projekcie „Klimatycznego kwartału”, na Kazimierzu i Grzegórzkach, gdzie ta idea jest stosunkowo prosta do zrealizowania. My musimy iść dalej. Nie wystarczy pilotaż na terenie, gdzie już teraz porzucenie samochodu i dojście wszędzie pieszo jest możliwe, bo mamy tę infrastrukturę społeczną. Pilotażem powinniśmy objąć jakieś osiedle wybudowane po roku 2000, gdzie nie ma zapewnionej realizacji podstawowych potrzeb związanych z edukacją, dostępem do parku czy komunikacji miejskiej. Takie osiedla niejako wymuszają na mieszkańcach dodatkowy ruch i konieczność poszukiwania żłobka, przedszkola, szkoły, poza tym obszarem 15 minut. Chcąc prowadzić politykę klimatyczną musimy zaaplikować tę ideę do osiedli uboższych w infrastrukturę.