Bitwa na „zakopiance”. GDDKiA przystępuje do szukania nowego wykonawcy

fot. GDDKiA
Sprawa rozwiązania umowy z dotychczasowym wykonawcą pierwszego odcinka „zakopianki” znajdzie swój finał w sądzie. GDDKiA przystępuje do znalezienia nowego wykonawcy.

Budowa pierwszego odcinka nowej „zakopianki” została ukończona w niespełna 60 procentach. Kierowcy między Lubniem a Naprawą mają do dyspozycji po jednym pasie ruchu w każdym kierunku, ponieważ została wykonana jedynie nitka w stronę Krakowa.

Prace stanęły na jezdni w stronę Krakowa. Dyrekcja krakowskiego oddziału GDDKiA postanowiła w połowie lipca rozwiązać umowę z polsko-ukraińskim konsorcjum IDS-Bud i Altys. W ocenie rządowych urzędników spółki nie miały szans, aby ukończyć budowę prawej jezdni do końca października tego roku. Dodatkowym argumentem okazały się roszczenia podwykonawców, którzy nie otrzymali wynagrodzenia za pracę.

– Naliczyliśmy wykonawcy przysługujące, naszym zdaniem, kary. W sumie oczekujemy 30 milionów złotych, również z tytułu potrącenia za niespłaconych podwykonawców. Noty księgowe nie zostały uznane przez firmę IDS, więc występujemy do ubezpieczyciela o wypłatę tych kwot z gwarancji – mówi w rozmowie z LoveKraków.pl Tomasz Pałasiński, dyrektor krakowskiego oddziału GDDKiA.

Szef małopolskich drogowców deklaruje, że pod koniec sierpnia zostanie ogłoszony przetarg na dokończenie budowy. Powstawaniem wiaduktu „6+7+8” zajmie się dotychczasowy podwykonawca, pomorska firma TBM.

– Dokończenie tego obiektu zlecimy w trybie wolnej ręki. Ze względów technologicznych ten obiekt musi być w jak największej części wykonany przed zimą, aby zabezpieczyć nas przed degradacją konstrukcji, ewentualnymi stratami i koniecznością rozbiórki pewnych robót – wyjaśnia Pałasiński.

Firma IDS-BUD w specjalnym oświadczeniu odbierała argumenty GDDKiA. Przedstawiciele spółki twierdzili, że podczas prac budowlanych w bezpośrednim sąsiedztwie jednej z podpór wykryto zagrożenie osuwiskiem. Przedsiębiorstwo naliczyło też rządowej agencji 78 mln zł kar umownych. – Nie możemy zaakceptować sytuacji, w której ryzyko związane z niestabilnością osuwiska miałoby stać się przedmiotem optymalizacji kosztowej i mogło w efekcie doprowadzić do niewyobrażalnej w skutkach katastrofy budowlanej – podkreślają.

Tomasz Pałasiński: – Wykonawca będzie kreował fakty na swoją korzyść, bo takie jest jego prawo. Nasza decyzja nie wynikała z jakichś osobistych przesłanek, tylko z pewnych faktów. Sprawę pewnie będzie wyjaśniał sąd.

News will be here