Cerkiew dla żołnierzy Piłsudskiego

Grób Pański w Cerkwi fot. WIkipedia

Cichy śpiew chóralny, wymieszany zapach kadzideł i kwiatów. W półmroku Grób Pański. Tak wyglądała Wielka Sobota w cerkwi pod wezwaniem Zaśnięcia Najświętszej Maryi Panny. Jak wygląda parafia prawosławna w Krakowie i skąd wzięła się w naszym mieście cerkiew?

Początek prawosławia w Polsce sięga czasów misji św. Cyryla i Metodego. W Krakowie w IX wieku obrządek zachodni był sprawowany w języku słowiańskim, a należy pamiętać, że dopiero po II Soborze Watykańskim uznano, że można odprawiać nabożeństwa w językach narodowych. Prawosławie w Polsce rozkwitło najbardziej w czasach rozszerzania się naszego państwa ku wschodowi. Po drugiej wojnie światowej, kiedy to zmieniły się granice Polski, Kościół Prawosławny stracił około 90% stanu posiadania. W 2011 roku, według opracowania Głównego Urzędu Statystycznego, w Polsce liczbę wiernych określa się na poziomie 800 tysięcy.

W całym Krakowie mamy tylko jedną cerkiew przy ulicy Szpitalnej 24. To tam zbierają się prawosławni krakowianie. Historia krakowskiej parafii sięga 1918 roku, kiedy to została założona dla prawosławnych żołnierzy armii Piłsudskiego. – Do I wojny światowej parafie formalnie nie mogły funkcjonować, prawosławie było zdelegalizowane na ziemiach polskich od Unii Brzeskiej. Dlatego prawosławni modlili się w unickich świątyniach – tłumaczy proboszcz krakowskiej parafii ks. prot. Jarosław Antosiuk, który pełni tę funkcję od 10 lat.

Dla żołnierzy stworzono pierwszą cerkiew

– Tymczasowa cerkiew została zlokalizowana przy ul. Lubicz w dawnej ujeżdżalni koni. Była na Dąbiu, a następnie w 1923 roku  została otworzona garnizonowa parafia dla prawosławnych żołnierzy przy placu Na Groblach. Wówczas liczba osób prawosławnych wynosiła około 1,5 tysiąca, a na stałe mieszkało w Krakowie około 60 rodzin – opowiada ks. Antosiuk.

Kolejnym etapem rozwoju wspólnoty prawosławnej były czasy II wojny, gdy do Krakowa zaczęło przybywać dużo Ukraińców, którzy jednak po jej zakończeniu rozjechali się. W 1940 roku podczas okupacji hitlerowskiej wspólnota prawosławna musiała opuścić przykoszarową cerkiew. W drodze negocjacji ówczesne władze przekazały budynek przy ul. Szpitalnej, gdzie wcześniej był Ahawata Raima – żydowski dom modlitw. – Później, już po wojnie, w czasach budowy hut zawędrowali do naszego miasta pracownicy, głównie młodzi, z Podlasia - to był kolejny napływ prawosławnych – mówi proboszcz.

Z trzech do czterdziestu uczniów

Obecnie wspólnotę tworzy kilkaset osób zgromadzonych wokół cerkwi położnej przy ul. Szpitalnej, w której odbywają się trzy nabożeństwa w ciągu tygodnia. W środy o godzinie 18 śpiewany jest akatyst do Przenajświętszej Bogurodzicy, w soboty od 17 zaczyna się całonocne czuwanie, a w niedziele odbywają się święte liturgie o godzinie 10. Jak wyjaśnia proboszcz Antosiuk, mitami obrosły informacje o długości nabożeństw. Trwają one od półtorej do dwóch godzin. Jedynie w święta Wielkiej Nocy wierni muszą przygotować się na około trzygodzinne celebrowanie.

Na nabożeństwach się nie kończy. – Najważniejszym naszym działaniem jest nauczanie religii. W międzyszkolnym punkcie katechetycznym mamy 40 dzieci. Gdy obejmowałem funkcję było ich zaledwie troje. Bardzo angażują się w to ich rodzice – twierdzi ks. Antosiuk. Organizowane są również spotkania z pisarzami prawosławnej literatury, prowadzona jest katecheza dla dorosłych oraz młodzieży. – Regularnie mamy też kursy ikonograficzne, które są otwarte dla wszystkich wierzących chrześcijan. Zapoznajemy się wtedy z naszą tradycją prawosławną – wyjaśnią proboszcz.

Nie mieszajmy w to polityki

Czy prawosławni borykają się z jakimiś poważniejszymi problemami, dotyka ich dyskryminacja na tle religijnym? Chodzi tutaj szczególnie o to, że religia ta jest najbardziej kojarzone z Rosją, a ostatnimi czasy, mówiąc delikatnie, stosunki naszych krajów mocno się oziębiły. – Nie odczuwamy tego i mam nadzieję, że nie jesteśmy tak odbierani. Polska cerkiew jest autonomiczna. Nie ma żadnej zależności hierarchii kościelnej od metropolity moskiewskiego. Nie odczuwamy też żadnej wrogości. Raczej nikt nie przenosi spraw politycznych na religię – tłumaczy ksiądz.

News will be here