Chaos, ferment i pożar naszych czasów

fot. Katarzyna Pałetko

„Jak będzie wyglądała rewolucja XXI wieku, bo że jest ona nieunikniona, wydaje się pewne? Czy skazana będzie, podobnie jak rewolucja przygotowywana przez Wierchowieńskiego, na spektakularną porażkę? Czy pozytywna rewolucja jest w ogóle możliwa? Czy XIX-wieczne Biesy w epoce zaawansowanych technologii, pogłębionego dyskursu w kwestiach społecznych, politycznej poprawności i projektów dekarbonizacyjnych, mogą okazać się Aniołami?” –  pytają reżyser Paweł Miśkiewicz i dramaturżka Joanna Bednarczyk, twórcy przedstawienia „Biesy. Spektakl o piciu herbaty” według powieści Fiodora Dostojewskiego, które można oglądać na Scenie Kameralnej Starego Teatru.

„Wszystko wykrzywione, zniekształcone, zepsute! (…). Smutek i gniew ogarniają duszę, gdy wielką ideę, święcie z dawna czczoną, porwą ludzie nieudolni i rzucą ją na ulicę takim samym głupcom jak oni – i nagle ujrzycie ją na rynku, zmienioną nie do poznania, utarzaną w błocie, ustawioną głupio, niezdarnie, bez zachowania proporcji, harmonii, jako zabawkę dla głupich dzieci! Nie! Inaczej było i nie do tegośmy dążyli!” – krzyczy przejmująco opadająca z sił Kobieta (Ewa Kolasińska). To bezbronna ofiara pożaru, który w symboliczny sposób prowadzi do spektakularnego osunięcia się jednej ze ścian żelaznej konstrukcji okalającej scenę przedstawienia.

Metaforyczny obraz pożogi nacechowany silnym przeczuciem nieuchronnie nadchodzącej rewolucji, obecnym w powieści Dostojewskiego, w spektaklu nabiera sugestywności i siły rażenia dzięki dynamicznym scenom zbiorowym. Rozgrywają je energicznie najmłodsi aktorzy i aktorki zespołu Starego Teatru (Natalia Kaja Chmielewska, Aleksandra Nowosadko, Mikołaj Kubacki, Przemysław Przestrzelski, Stanisław Linowski) i młodzi koledzy po fachu występujący gościnnie (Michał Balicki, Daniel Namiotko, Paweł Charyton). Jako grupa, tworzą oni silnie emocjonalny trzon przedstawienia. Żywiołowość, ruchliwość a przede wszystkim nieprzewidywalność w działaniach (przeplatana chłodną kalkulacją) postaci Dostojewskiego, które kreują, niemal magnetycznie przyciąga uwagę. Z drugiej strony może przerażać, czemu sprzyjają aktualne obrazy znane z mediów, wplecione w tkankę przedstawienia: atak na Kapitol zwolenników Donalda Trumpa po jego przegranych wyborach w USA czy „sceniczny kadr” z wstrząsającego filmu „Joker” Todda Phillipsa.

Reżyserski gest obsadzenia w rolach głównie młodych aktorów i aktorek, którym partnerują koledzy i koleżanki z wieloletnim doświadczeniem (Iwona Bielska, Ewa Kaim, Ewa Kolasińska, Katarzyna Krzanowska, Anna Paruszyńska-Czacka, Szymon Czacki), uwypukla siłowanie się starego porządku z nowym, o jeszcze niesprecyzowanych kształtach, który to stara się ten pierwszy rozsadzić. Jednocześnie, wyraźniejszy staje się istotny, artystyczny punkt odniesienia twórców spektaklu – premiera legendarnego, mistrzowskiego przedstawienia „Biesy” w reżyserii Andrzeja Wajdy, która miała miejsce w Starym Teatrze pół wieku temu. „Będąc częścią niewidzialnego łańcucha idei – mówią postaci na scenie – przywłaszczamy formaty wyplute i pozostawione w spadku przez przeszłość, by wypowiedzieć na głos nasz osobisty chaos, ferment i pożar, który (…) trawi nas od środka (…)”.


Agata Dąbek