Chcieli zbudować pawilon handlowy, ale plan miejscowy to uniemożliwił. Czas na sąd

fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Rozpoczął się proces wytoczony miastu przez spółdzielnię mieszkaniową „Piast”. Stawką są trzy miliony złotych, jakich od gminy żąda spółdzielnia za zablokowanie budowy pawilonu handlowego z parkingiem podziemnym na rogu Królewskiej i ul. Kijowskiej.

SM „Piast” jako użytkownik wieczysty zadecydował, że chce wybudować na wolnej działce na rogu Królewskiej i Kijowskiej (gdzie obecnie jest parking) pawilon handlowy i parking. O warunki zabudowy spółdzielnia wystąpiła w 2013 roku, jednak realizacja przedsięwzięcia nie doszła do skutku. Przede wszystkim dlatego, że w 2016 roku w życie weszły zapisy planu miejscowego, które to uniemożliwiły. Teraz spółdzielnia domaga się zwrotu kosztów i utraconych korzyści, które mogłaby czerpać z działalności pawilonu.

Miasto twierdzi, że żądania te są niezasadne, ponieważ spółdzielnia nigdy nie mogła zabudować w ten sposób działki. Taki ruch byłby sprzeczny z zapisami umowy o użytkowanie wieczyste i groziłby rozwiązaniem umowy – potwierdził to zresztą sąd apelacyjny w 2017 roku. Oprócz tego miasto uważa, że SM nie miała środków pozwalających na realizację takiej inwestycji.

Z logicznego punktu widzenia…

W środę przed sądem zeznawał prezes zarządu spółdzielni Przemysław Miłoń. Wcześniej na piśmie sąd przesłuchał trzech innych świadków.

Na pytanie sędzi, dlaczego uważa, że spółdzielnia mogłaby zrealizować inwestycję, skoro kilka lat temu sąd uznał, że takie posunięcie skutkowałoby rozwiązaniem umowy na użytkowanie wieczyste, odpowiedział, że nie jest to oczywiste. Świadczyć o tym może fakt, że miasto zazwyczaj zgadza się na zmianę sposobu użytkowania. nieruchomość.

W tym jednak przypadku spółdzielnia nie zdążyła złożyć takiego wniosku, więc prezes Miłoń nie wie, jak taka prośba mogłaby zostać rozpatrzona. Świadek stwierdził też, że SM miało zabezpieczone środki na inwestycję w wysokości 8-10 mln złotych (tyle tylko, że nie było zgody na dysponowanie nimi, ponieważ spółdzielnia nie otrzymała pozwolenia na budowę). Zostały również poniesione koszty w wysokości ponad 350 tys. złotych na w/z czy projekt.

Przemysław Miłoń uważa również, że ze strony Urzędu Miasta Krakowa nie było żadnych sygnałów, które mówiłyby o niedopuszczalności planowanej inwestycji. Ówczesny wicedyrektor ZIKiT-u miał nawet zapewniać o tym, że wszelkie uzgodnienia ze strony jego jednostki zostaną wydane. Przynajmniej tak to zrozumieli członkowie zarządu spółdzielni.

Jednocześnie Przemysław Miłoń stwierdził, że „gmina robiła wszystko, by doprowadzić do uchwalenia planu miejscowego i nie wydać pozwolenia na budowę”.

Prezes stwierdził też, że wcześniej nieprzychylni budowie byli radni Dzielnicy V Krowodrza. Jego zdaniem przynajmniej dwukrotnie zarząd dzielnicy zwracał się do rady miasta o to, by rozwiązać ze spółdzielnią umowę na użytkowanie wieczyste.

– Rada Dzielnicy robiła wszystko, by ten teren został odebrany spółdzielni bez odszkodowania. Miał tam powstać betonowy plac, gdzie miały się odbywać koncerty. Okoliczni mieszkańcy nie wyrazili na to zgody – stwierdził świadek.

Sędzia rozpatrująca sprawę podkreśliła, że zeznania świadków pozwolą na nakreślenie sytuacji, ale jednak najważniejsze w tym przypadku będą dokumenty i ustalenie tego, czy spółdzielnia mogła kiedykolwiek realizować swoje plany – przed lub po wejściu w życie planu miejscowego „Rynek Krowoderski”.

Czytaj wiadomości ze swojej dzielnicy:

Krowodrza