Dziewczyny potrafią przyłożyć!

Rugby w Polsce, choć stoi na całkiem niezłym poziomie i stale się rozwija, wciąż mylone jest niestety z futbolem amerykańskim. Niesłusznie też do tej dyscypliny przypięto łatkę, że jest to sport dla brutali okraszony sporą ilością kontuzji. Co, gdy rugby uprawiają kobiety? Choć to połączenie wydaje się wręcz szalone i niemożliwe, jest rzeczywistością. W Krakowie powstała sekcja rugby kobiet przy RKS Juvenia Kraków, która zyskuje coraz większą popularność. O drużynie oraz samej dyscyplinie w obszernej rozmowie opowiedzieli trener Leszek Sammel oraz kapitan zespołu Iwona Zaklikowska.

Sekcja kobieca rugby jako pierwsza w Krakowie powstała właśnie na Juvenii. Działa ona w formie siedmioosobowej. W Polsce ta dyscyplina zyskuje coraz większe grono fanów. Co ciekawe, rugby 7 od 2016 roku stanie się oficjalną dyscypliną olimpijską. Choć, jak mówią same dziewczyny, to dopiero ich początek, na swoim koncie mają już kilka zwycięstw. Nikogo w klubie to z resztą nie dziwi, bo zawodniczki wykazują ogromną wolę walki i zaangażowanie nie tylko podczas meczów, ale także treningów. Jak najlepiej przedstawić samą dyscyplinę?

– Piłka nożna to gra dżentelmenów, w którą grają chuligani, a rugby to gra chuliganów, w której uczestniczą dżentelmeni – ocenił trener Juvenii Leszek Sammel.

Mateusz Adamczyk, LoveKraków.pl: Podstawowe pytanie. Skąd wzięło się w tobie zainteresowanie taką dyscypliną?

Iwona Zaklikowska, kapitan Juvenii: Zaczęło się to dosyć prozaicznie. Po prostu szukałam dyscypliny, którą mogłabym uprawiać. Wcześniej trenowałam pływanie. To wszystko urwało się niestety na studiach. Szybko skończyło się wychowanie fizyczne, a potrzeba ruchu gdzieś we mnie została. Nigdzie jednak nie zaczepiłam się na dłużej. Problem polegał też na tym, że znajdowałam się na granicy sportu amatorskiego i zawodowego. Ciężko więc znaleźć taki, gdzie można to pogodzić. Wtedy trafiłam na rugby. Już po pierwszym treningu z dziewczynami wiedziałam, że zostanę. Oczywiście na początku trochę się wahałam, ale poczułam, że to jest dyscyplina właśnie dla mnie.

Kiedy zrodziła się myśl założenia pierwszej żeńskiej drużyny rugby w Krakowie? Co było impulsem?

Leszek Sammel, trener Juvenii: Pierwsze początki żeńskiej drużyny zrodziły się około dziesięciu lat temu. Można powiedzieć, że taki epizod już nawet był. Wtedy trwało to jednak zaledwie pół rundy. Główny problem stanowiło to, że nie było żeńskich rozgrywek. Nasza drużyna nie miała z kim grać. Treningi odbywały się więc z kadetami. Potem nadszedł okres wakacji, który okazał się przysłowiowym gwoździem do trumny żeńskiej ekipy. Teraz postanowiliśmy zrobić drugie podejście. Widzieliśmy bardzo pozytywne nastawienie dziewczyn do treningów i ich ogromny entuzjazm, dlatego postanowiliśmy spróbować.

Od kiedy więc możemy mówić o powstaniu drużyny?

Iwona Zaklikowska: Było to stosunkowo niedawno – w styczniu 2013 roku. Jedna z dziewczyn, Marta, która z resztą gra do tej pory, przyjechała na studia z Grudziądza. Na początku chodziła na treningi z kadetami. Szybko uzyskała zgodę ówczesnego trenera Piotra Mielnikowa, który prowadził nas do marca ubiegłego roku, i tak zaczęła się druga przygoda z żeńskim rugby na Juvenii.

Na jakim etapie znajdujecie się obecnie? Czy drużyna jest już uformowana czy nadal szukacie wzmocnień?

Iwona Zaklikowska: To jest coś pomiędzy. Mamy już drużynę, ale cały czas musimy nad nią pracować, tak samo nad rezerwą. Nasze wysiłki kierujemy też ku temu, aby było więcej dziewczyn do trenowania. Tak jak już wspomniałam, drużyna istnieje i tworzy ją jak na razie siedem dziewczyn, a więc wyjściowy skład. Ponadto są zawodniczki które trenują, ale nieregularnie. Do tego pojawiają się różnice w wyszkoleniu.

Leszek Sammel: Optymalnym rozwiązaniem byłoby znalezienie dwóch siódemek do gry.

Gracie w odmianie siedmioosobowej. Klasyczne rugby liczy piętnastu zawodników. Jakie są główne różnice w grze?

Leszek Sammel: Dla laika pozornie różnic nie ma. Gra się taką samą piłką, na takim samym boisku i w końcu na te same bramki. Jednak to tylko pozory. Różnice są bardzo duże, żeby nie powiedzieć ogromne. Przez to, że w rugby siedmioosobowym jest więcej miejsca, gra toczy się w zupełnie innym tempie. Przekłada się to oczywiście na inny dobór taktyki. Do rugby siedmioosobowego predysponowani są inni zawodnicy. Trzeba być bardzo dobrze wyszkolonym technicznie, a przede wszystkim bardzo szybkim i zwrotnym. Nie bez przyczyny ci, którzy grają bądź grali w klasyczne rugby, bardzo rzadko trafiają do siódemek. Głównym celem klasycznej odmiany jest zdobywanie terenu, natomiast tutaj liczy się posiadanie piłki. Czasami nawet bardziej opłaca się wycofać akcję do tyłu, żeby potem spokojnie ją rozegrać. Ważna jest przestrzeń do gry. W pierwszej fazie akcji gra się stosunkowo wolno, szeroko rozprowadza się piłkę, żeby wymanewrować obrońców przeciwnika, a następnie przyspiesza się i zdobywa punkty. Mecze są krótkie, wysoko punktowe, przez co dla wielu bardziej widowiskowe.

Iwona Zaklikowska: Mnie osobiście raz zdarzyło się grać przy większej liczbie zawodników, było to dwunastu graczy. Dla  mnie różnice były ogromne. Przekładały się na to, co wcześniej powiedział trener, a więc wybieganie i szybkość. Jak wiadomo podstawowym celem meczu jest przekroczenie linii obrony przeciwnika. W piętnastkach akcja trwa zdecydowanie dłużej, jest to wyczekiwanie na jeden moment. U nas wszystko dzieje się o wiele szybciej. Oczywiście wiąże się to również z czasem trwania meczu. U nas są to dwie połowy po siedem minut, a w klasycznym rugby dwie części po czterdzieści.

Ponadto w rugby piętnastoosobowym często grają zawodnicy o sporych gabarytach, których głównym atutem jest gra siłowa. Dlatego ze względu na dużą kontaktowość zdarza się tam o wiele więcej kontuzji.

Czy w waszej drużynie istnieją jakieś ograniczenia wiekowe? Od kiedy można zacząć?

Leszek Sammel: Granicą ustanowioną przez Polski Związek Rugby jest rocznik 1997 dla seniorskiego grand prix kobiet. Jednak jeśli chodzi wyłącznie o rugby siedmioosobowe, to ograniczenia wiekowe są niższe. W Polsce w drużynach mieszanych można występować do wieku żaka, a więc do trzynastu lat. Później następuje podział. Dziewczyny nie mogą grać w młodzikach (do 15 lat – przyp. red.) w oficjalnych turniejach, nie mówiąc już dalej. Niestety pojawia się luka wiekowa, która wynosi aż pięć lat, kiedy dziewczyny nie mają ani z kim trenować, ani grać. Dlatego będziemy zabiegać o to, by powstały odpowiednie struktury, gdzie będą mogły się szkolić.

Iwona Zaklikowska: Zdarzyło się już, że na treningach pojawiały się dziewczyny około siedemnastu lat lub młodsze. Tak jak wspomniał trener, uczęszczanie na zajęcia rugby jest dla nich trudne przez zakazy wiekowe.

 

Ile oficjalnych drużyn rugby kobiet jest obecnie zarejestrowanych w naszym kraju?

Leszek Sammel: Na tę chwilę oficjalnie istnieje dziesięć zespołów kobiecych, choć oczywiście jest ich więcej. Wśród nich zdecydowany prymat wiedzie od kilku lat Lechia Gdańsk. Nie zanosi się, aby układ sił uległ szybko zmianie, choć po piętach Biało-Zielonym depcze Ruda Śląska.

W kobiecym rugby odbywają się zawody w ramach grand prix. Czy w planach jest organizacja ligi siedmioosobowych drużyn?

Leszek Sammel: Nie ma na to szans przede wszystkim ze względu na wymiar trwania spotkania. Natomiast w systemie turniejowym drużyny mogą rozegrać po kilka meczów w weekend. Powoduje to też pewną trudność. Przerwy między meczami trwają do godziny, a zawodnicy muszą być mimo to dobrze przygotowani, cały czas rozgrzani, aby nie ulec urazom. Mamy ustalony oficjalny terminarz, turnieje odbywają się co dwa tygodnie przez rundę wiosenną i zimową. Cykl grand prix kończy się finałowym turniejem w randze mistrzostw Polski. My mamy za sobą dopiero uczestnictwo w dwóch tego rodzaju imprezach, na razie zajmujemy dziesiątą lokatę.

Iwona Zaklikowska: Zaczęłyśmy przygodę z grand prix dopiero od rundy wiosennej, więc trzy imprezy nas ominęły, ale optymistycznie podchodzimy do kolejnych spotkań.

Czego może spodziewać się dziewczyna, która skusi się i przyjdzie na wasz trening? Jak dowiedziałaś się o kobiecym rugby?

Leszek Sammel: Pierwszy trening to kontakt z piłką – podania, bieg. Nie wrzucamy ich od razu na głęboką wodę, więc nie ma obawy, że zrobią sobie krzywdę. Zapraszamy na treningi, które odbywają się trzy razy w tygodniu: poniedziałek 18:00, środa 19:00, piątek 18:00. W okresie wakacyjnym wybieramy się na obóz w góry. Planujemy także otwarte treningi w parku Jordana, aby zainteresować naszą dyscypliną. Wystarczy strój sportowy i adidasy lub lanki. Czym mogę zachęcić? Powiem krótko: rugby rozwija wszystkie cechy motoryczne i uczy współpracy w kolektywie.

Iwona Zaklikowska: Chętna dziewczyna na pewno musi pamiętać, że piłka nie jest okrągła i nie podaje się do tyłu. Jeśli chodzi o kontakt fizyczny to po prostu trzeba się przełamać. Oprócz aspektów cielesnych, ten sport kształtuje charakter. Osobiście o rugby dowiedziałam się pocztą pantoflową na studiach. Napisałam do dziewczyn na Facebooku i jestem tu do dzisiaj.

Na Juvenii prężnie działa sekcja męska. Jak zareagowali na wasze powstanie?

Iwona Zaklikowska: Muszę przyznać, że reakcja była bardzo miła. Może troszeczkę patrzą na nas jak na maskotki, ale bardzo nam pomagają. Dzięki Juvenii mamy gdzie trenować, co jest ogromnym wsparciem, którego inne zespoły mogą nam pozazdrościć. Sądzę, że bez akceptacji pierwszej drużyny, kobieca nie dałaby rady się rozwinąć. Zawodnicy oferują nam też swoją pomoc podczas treningów.

 

News will be here