Jerzy Brzęczek się poddał. Co o jego sztabie mówiła korespondencja z dziennikarzem?

Jerzy Brzęczek pracował w Wiśle od lutego. Pod jego wodzą drużyna wygrała 6 z 25 meczów ligowych fot. Mateusz Kaleta/LoveKraków.pl
Po kolejnej klęsce Wisły Jerzy Brzęczek nie zaprzeczał, że mecz przeciwko Chojniczance może być jego ostatnim, ale weekend nie przyniósł komunikatu o jego odejściu. Stało się to dopiero w poniedziałek rano. W piątek krakowianie grają z Łódzkim Klubem Sportowym i jeszcze nie wiemy, kto ich poprowadzi.
Piątkowa porażka w Chojnicach przypadła na 25. mecz ligowy Brzęczka. Średnia punktów Wisły Kraków zdobytych w okresie jego pracy wyniosła 1,08. W ekstraklasie krakowianie wygrali za Brzęczka tylko raz, co przyniosło kompromitujący wynik 0,77 punktu na spotkanie. Początek w I lidze był dobry, jednak ostatnio wyniki lecą na łeb na szyję, a klub obsuwa się w tabeli. Na zapleczu ekstraklasy po ostatniej serii bez wygranej średnia spadła do 1,42. 

– Funkcję trenera Wisły Kraków przestał pełnić Jerzy Brzęczek. Dymisja szkoleniowca została przyjęta przez władze kllubu – poinformowała w poniedziałek rano klubowa strona Białej Gwiazdy. Brzęczek pracował przy Reymonta od 14 lutego i łącznie prowadził drużynę w 27 oficjalnych meczach.

Odchodzi definitywnie, nie będzie już odpowiadał za transfery i poszukiwanie graczy. Tak naprawdę Wisła ma większy problem, bo musi szukać nie tylko pierwszego trenera.

Zatrzymany licznik i nędza na boisku

Licznik zdobywanych przez Wisłę punktów niemal stoi w miejscu od 20 sierpnia. Po pokonaniu 3:0 Skry Częstochowa, drużyna poniosła cztery porażki i zremisowała z Ruchem Chorzów. Biała Gwiazda w półora miesiąca spadła z pierwszego na ósme miejsce (w poniedziałek może ją jeszcze wyprzedzić Chrobry Głogów, który gra z Odrą Opole). Obecnego lidera z Chorzowa wyprzedzała po 7. kolejce o cztery punkty, dziś traci do niego osiem. W tym czasie przewaga nad strefą spadkową stopniała o połowę, z 12 do sześciu.

Widzący szklankę do połowy pełną powiedzą, że krakowianie tracą tylko punkt do strefy barażowej. To prawda, ale prognozy na przyszłość opiera się nie tylko na wynikach, ale też obrazie drużyny. A ten rysował się w ciemnych barwach. Z przewagi w posiadaniu piłki nie było żadnych profitów, a najmniejszy problem, których przecież w sporcie doświadcza się na każdym kroku, powalał piłkarzy Brzęczka na kolana.

– Mamy bardzo ciężki czas, ciągle czegoś nam brakuje. Po stracie gola graliśmy fatalnie, jabyśmy nie wierzyli, że możemy to odrobić – te słowa Igora Łasickiego, kapitana drużyny, po spotkaniu z Chojniczanką mówią wiele o formie mentalnej Wisły. 

W sztabie jest psycholog Damian Salwin, którego chcemy zapytać o ten aspekt. Jeszcze przed odejściem trenera zwróciliśmy się do klubu z prośbą o rozmowę i czekamy na odpowiedź. Możliwe, że do niej nie dojdzie, bo Salwin to zaufany człowiek Brzęczka i pewnie odejdzie razem z nim.

Zmiana przed ŁKS-em

Zgaszony po piątkowym występie był także sam Brzęczek. Nie po raz pierwszy pytany o dymisję, której coraz głośniej domagały się już rzesze kibiców, nie zaprzeczył. Nie powiedział, że nadal wierzy w drużynę. Że w tym układzie w miarę szybko można będzie wrócić na zwycięską ścieżkę.

– To normalne, że porażki przynoszą negatywne emocje, rozczarowanie kibiców. Wiem, że żądają mojej dymisji, ale w emocjach nie będę podejmował decyzji. Musimy wrócić do Krakowa, przedyskutować sprawę i o ewentualnych rezultatach rozmów poinformować na spokojnie – przyznał 51-letni trener w piątkowy wieczór.

Czubek góry lodowej był coraz bardziej widoczny 

Trzeba sobie powiedzieć, że odejście Brzęczka nie rozwiąże wszystkich problemów Wisły. Może na krótko bądź na dłużej przywrócić drużynę do życia, ale rezultaty osiągnięte przez zawodnikow to tylko jeden z wielu problemów klubu jako całości i kolejny przykład słabego zarządzania sportem w tym przedsiębiorstwie. Mateusz Miga z TVP Sport napisał, że porażki na boisku są tylko czubkiem góry lodowej kłopotów. Zauważyć jednak trzeba, że czubkiem coraz bardziej widocznym. Pozostanie Brzęczka mogłoby spowodować utratę kibiców, którzy przychodzą na stadion, a to w prostej linii oznacza dla klubu mniejsze przychody przede wszystkim z dnia meczowego. Na to przy Reymonta nie mogą sobie pozwolić, bo już teraz w kasie ma brakować kilkunastu milionów złotych, dlatego właściciele muszą zasypać dziurę budżetową, by klub mógł funkcjonować z dnia na dzień. 

Co myśli sztab?

Trudno było być optymistą, gdy patrzyło się na ostatnie poczynania piłkarzy Wisły na boisku. Brzęczek nie zajmował się piłkarzami sam, miał współpracowników. Wydarzenie z weekendu każe nam postawić pytanie, czy w środku ludzie odpowiedzialni za wyniki pierwszego zespołu mieli świadomość powagi sytuacji? I czy są/byli w stanie racjonalnie myśleć? Michał Trela, komentator Canal + i dziennikarz newonce.sport napisał w sobotę artykuł o Jerzym Brzęczku i Wiśle. Nikogo nie dziwi, że sportowcy i trenerzy śledzą publikacje na swój temat. Mają prawo się z nimi nie zgadzać, ale gdy sugerują bezpodstawną krytykę i brak dobrych intencji, a do tego z ich punktu widzenia wszystko jest super, powinna się zapalić czerwona lampka. 

„Napisał do mnie członek sztabu szkoleniowego Jerzego Brzęczka. Mówi o bezpodstawnej krytyce, która sugeruje mój brak dobrych intencji. Podkreśla, że trwa proces, którego nie widzę albo nie potrafię rozczytać. W każdym razie tradycyjnie wszyscy źli, tylko nie oni” – poinformował Trela na Twitterze.

Wątek rozwinął na Facebooku. „Sama treść rozmowy daje jednak jakiś wgląd w to, co się dzieje w środku sztabu: 
– trwa proces, którego nie widzę lub nie potrafię rozczytać; 
– młodzi potrzebują czasu na dźwignięcie takich meczów; 
– zawodnicy Chojniczanki sami mówili, że to niemożliwe, że wygrali ten mecz. Zawodnicy Puszczy i Tychów też tak wcześniej mówili; 
– od lutego śpią po 3-4 godziny. Widząc bezpodstawną krytykę, przestają wierzyć w dobre intencje;
– żeby kogoś skrytykować, trzeba analizować mecze i wiedzieć, co było przyczyną porażek, a nie patrzeć tylko na wyniki i statystyki. 
Więc chciałem tylko przekazać, że jeśli ktoś się martwił o Wisłę, to już się nie martwcie. Wszystko pod kontrolą”.

REKLAMA
REKLAMA