Kryzys w branży turystycznej. "To jest dramat"

Turyści na krakowskim rynku fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl
Szerząca się epidemia koronawirusa znacząco wpływa na rozwój branży turystycznej w Krakowie. Turyści masowo odwołują rezerwacje w hotelach, restauracjach, rezygnują z wycieczek, wskutek czego przedsiębiorcy ponoszą spore koszty.

Spadek rezerwacji odnotowuje się prawie że w każdym aspekcie branży turystycznej. Bartłomiej Schejbal mówi, że w knajpie MashRoom przy ul. Dolnych Młynów jeszcze tego nie odczuli, zgoła inaczej jest z Barką przy kładce Bernatka, którą prowadzi.

– W zasadzie to Barkę zamknąłem wczoraj. Ludzie, jak i firmy, które korzystają z naszych usług, masowo zaczęły odwoływać wszystkie rezerwacje – tłumaczy Schejbal.

Spacery ostatnią deską ratunku

Sektor wycieczkowy i przewodnicy w Krakowie również ucierpieli w wyniku rozprzestrzeniającego się wirusa i związanych z tym ograniczeń. Wycieczki do Wieliczki i Auschwitz, które napędzają krakowski rynek, skończyły się wraz ze zwiedzaniem okolicznych muzeów.

– Wszystko zostało anulowane. W zeszłym tygodniu odnotowaliśmy spadek sprzedaży na poziomie 40 procent. Nie ma przepływów gotówkowych, więc obniżamy koszty i jakoś to przetrzymamy. Jedyne co nam pozostało, to spacery z przewodnikiem po ulicach miasta i w tym aspekcie działamy prężnie – mówi Kamil Warzecha z Discovery Poland.

Branża turystyczna w Krakowie ma to do siebie, że w marcu zaczynają napływać pieniądze, które pozwalają wrócić na właściwe tory po słabszym okresie. – Jeżeli tych pieniędzy nie będzie, to nie wszyscy to wytrzymają i na pewno jakieś podmioty znikną z rynku – dodaje Warzecha.

Przedstawiciel jednej z lokalnych firm wyjaśnia, że sektor turystyczny jako pierwszy odczuł skutki epidemii. – To jest dramat. Wszyscy na tym cierpią, od pracowników, których odsyłamy do domów, przez przewoźników, po dostawców.

Sytuacja w branży zmienia się dynamicznie. – Nie budujemy żadnych scenariuszy na przyszłość, to nie ma sensu. Jeżeli mamy już anulację grupy na lipiec, to nie jest dobrze – ocenia Warzecha.

Przymusowy urlop czy zwolnienie?

Hotelarstwo w związku z zamknięciem się obiektów licznych zgromadzeń, jak Tauron Arena Kraków, czy Centrum Kongresowe ICE, przygotowuje się na gorsze czasy. Wydarzenia organizowane w tego typu miejscach przyciągały do miasta osoby z całego świata, które musiały się gdzieś zakwaterować.

– Każdy hotel to już odczuł, poczynając od spadającej liczby rezerwacji pokoi indywidualnych, kończąc na imprezach i konferencjach, które są odwoływane z dnia na dzień – mówi Gabriela Machlowska, szef marketingu grupy ZR Hotele.

– Proces rezygnacji trwa już od zeszłego tygodnia, natomiast największa fala spotkała nas dzisiejszego poranka – kontynuuje Machlowska. – W kwietniu ubiegłego roku mieliśmy obłożenie hotelu na poziomie 90 proc., w tym roku nie wiem, czy do 20 proc. go zapełnimy.

Pod kątem biznesowym sytuacja wygląda równie nieciekawie. – Wiele osób czeka na rozwój sytuacji, aby móc podejmować dalsze decyzje dotyczące pracowników – wysyłać ich na przymusowe urlopy, czy zwalniać – tłumaczy Machlowska.

Szefowa odpowiedzialna za komunikację m.in. Hotelu Wolskiego mówi, że mimo wszystko nadal mogą liczyć na imprezy okolicznościowe. – Liczymy na klientów lokalnych, wesela, chrzciny, komunie itd. Sezon na tego rodzaju wydarzenia zaczyna się w maju, może dlatego jeszcze jest spokój.

– Rokowania nie są najlepsze, bo nawet jeżeli wszystko wróci do normy, to skutki tego będziemy odczuwać do końca roku. Przyszły rok może będzie lepszy – przewiduje Machlowska.

Czarna wizja

Piotr Pyzik z krakowskiego biura podróży Baobab pracuje w swojej branży od 12 lat i opisuje dzisiejszą sytuację na rynku jako katastrofalną. – W tym momencie odczuwamy totalną zapaść. Pracuję wyłącznie ze szkołami i do końca czerwca zostały mi jeszcze dwa nieodwołane wyjazdy, choć przypuszczam, że i one zostaną odwołane.

– Jesteśmy zablokowani, ponieważ wiążą nas przepisy ustawowe. Zaliczki do hoteli, bilety i transport zostały już opłacone. Wylądowaliśmy w czarnym punkcie – tłumaczy Pyzik.