Dla jednych nieodłączny element krajobrazu Krakowa. Dla innych również nieodłączne, ale źródło infekcji, wirusów i bakterii. Jednym ich obecność przeszkadza, inni, niekiedy pomimo zakazów, chętnie je dokarmiają. Gołębie.
Bohaterowie tego tekstu od lat pozostają gorącym tematem rozważań. Nie dotyczy to jedynie Krakowa, ale temat gołębi dotyka i brudzi między innymi Łódź, Częstochowę czy Włocławek.
Potencjalne rozwiązania istnieją, podstaw prawnych brakuje
– Gołębie są oczywiście ładnym elementem widokowym i każdy z nas ma z nimi związane pewne wspomnienia. Problem jest taki, że jest ich po prostu bardzo dużo. To nie jest zagadnienie dotyczące tylko i wyłącznie Krakowa, to sprawa znana również innym europejskim miastom i może ich wzorem powinniśmy zastosować sprawdzone tam metody. Na przykład rezolucja z Wenecji, gdzie wprowadzono zakaz dokarmiana gołębi. Starałem się przenieść to rozwiązanie na grunt krakowski – przekonuje Jacek Balcewicz, radny Rady Dzielnicy I.
Wprowadzenie zakazu dokarmiania rzeczywiście jest jedną z podstawowych możliwości. Z takiego rozwiązania w minionych latach korzystały inne polskie miasta, takie jak Częstochowa czy Łódź. Zarówno w jednym, jak i w drugim zakazy zostały unieważnione ze względu na brak podstaw prawnych, w Częstochowie decyzje oprotestowali również mieszkańcy.
– Na terenie Krakowa nie ma takiego zakazu. Może być on jednak wydany przez właściciela czy zarządcę terenu, na przykład wspólnoty mieszkaniowej – tłumaczy rzecznik prasowy urzędu miasta Dariusz Nowak.
– Kwestia dokarmiania gołębi może być również rozpatrywana na zasadach ogólnych, jakie znajdziemy w obowiązującym od 2016 roku regulaminie utrzymania czystości i porządku. Podstawą do podjęcia jakichkolwiek interwencji czy działań w związku z dokarmianiem gołębi jest naruszenie tego regulaminu – kontynuuje Nowak.
Antykoncepcja dla gołębi?
O ile władze Łodzi oraz Częstochowy wprowadziły, jak się okazało, tymczasowe zakazy dokarmiania gołębi, o tyle gmina Badia del Vallès we wschodniej Hiszpanii poszła o krok dalej. Zdecydowano się tam na zastosowanie antykoncepcji dla gołębi celem zmniejszenia ich liczebności. W Krakowie taka sytuacja nie będzie mieć miejsca.
– Krakowska populacja gołębi jest stabilna, wyznaczona przez naturalną pojemność środowiska i stanowiąca element ekosystemu miejskiego prosperującego od lat. Decyzje związane z ograniczeniem liczebności gołębi mogłyby skutkować innymi, niepożądanymi działaniami, a nawet niebezpiecznymi zaburzeniami ekosystemu. Tak jak ma to często miejsce w wypadku ludzkiej ingerencji w świat przyrody – dodaje Dariusz Nowak.
Na ratunek sokolnik
Kolejnym pomysłem, który próbował przeforsować Jacek Balcewicz, było wprowadzenie sokolnika miejskiego.– Odzew był spory, pojawiło się zainteresowanie nawet ze strony zagranicznych mediów. Sprawa jednak została przedstawiona w brutalny sposób, jakoby drapieżniki na oczach dzieci miały rozrywać gołębie. A wystarczy swobodny przelot sokoła. Niejednokrotnie byłem uczestnikiem Targów Sztuki Ludowej, gdzie w taki sposób sokolnicy na przykład ze Słowacji skutecznie przeganiali gołębie. Wydawało mi się, że taka forma będzie i skuteczna, i humanitarna. Ostatecznie nie uzyskaliśmy wymaganej większości głosów i pomysł przepadł – kontynuuje Balcewicz.
Dokarmiać czy nie?
Osobną kwestią pozostaje sposób, w jaki i czym gołębie są dokarmiane. Zdaniem Balcewicza nie mamy żadnego wpływu na jakość pokarmu, który jest dostarczany gołębiom.
– Ptaki dokarmiane są w sposób fatalny. Karmimy je chlebem, który czasami jest spleśniały. Gołębie są chore, przejedzone, nie boją się ludzi – mówi.
Dariusz Nowak, który zwraca uwagę, że gołębie wracają do miejsc, w których są dokarmiane. – Częste przypadki przebywania gołębi na balkonach i parapetach okien domów mieszkalnych wynikają z faktu, iż właśnie w takich miejscach ptaki są najczęściej dokarmiane przez mieszkańców Krakowa i w związku z tym, jako zwierzęta aktywnie poszukujące pokarmu, bardzo chętnie odwiedzają te miejsca – uważa Nowak.
Co dalej w sprawie gołębi?
– Na ten moment nie mam innych pomysłów. Nie jestem zwolennikiem karania ludzi, ale wprowadzenie zakazu dokarmiania gołębi, nawet jeśli ten projekt nie byłby doskonały, dawałby jednak pole pod dalsze prace – kończy Jacek Balcewicz.