News LoveKraków.pl

Mało drzew, do centrum daleko, a do tego smród, który uprzykrza życie. Mieszkańcy oceniają Złocień

fot. Krzysztof Kalinowski
Ławki i drzewa? Pojedyncze. Otoczenie? Magazyny, fabryki, warsztaty. Place zabaw? W pełnym słońcu, nagrzane. A do tego nieprzyjemny zapach. Mieszkańcy Złocienia są dalecy od zachwytów nad swoim osiedlem.
Było komplementowanie Avii, były sąsiedzkie konflikty na Osiedlu Europejskim, były też narzekania na dziki i zalania garaży na Klinach. Od kilku tygodni przemierzamy Kraków sprawdzając, jak żyje się mieszkańcom wielkich, często owianych złą sławą krakowskich osiedli. Za kolejny cel obraliśmy Złocień, „polecony” nam przez Czytelników ze względu na długi dojazd komunikacją miejską, kłopot z parkowaniem i otoczenie w postaci dużych magazynowych hal.

Na dwa pierwsze problemy natknęliśmy się od razu. By sprawdzić, jak wygląda dojazd na Złocień, jedno z nas wybrało się w podróż komunikacją miejską, drugie – samochodem. Jak się okazało, dojazd komunikacją miejską z centrum, w środku dnia, poza godzinami szczytu, zajmuje godzinę, konieczna jest też przesiadka. Już tu pojawiły się pierwsze trudności. Tramwaj miał kilka minut opóźnienia, a to oznaczało, że ucieknie nam autobus. Na kolejny trzeba by było czekać 40 minut. „Na szczęście” okazało się, że opóźnienie miał nie tylko tramwaj, ale i autobus, więc problemu z przesiadką nie było. Gorzej ze znalezieniem wolnego miejsca do siedzenia i klimatyzacją. Autobus był pełen ludzi mimo że, przypomnijmy, daleko było do godzin szczytu. Co więcej, na ulicy Półłanki autobus utknął na dłuższą chwilę w korku.

O ile dojazd autem trwał krócej, o tyle okazało się, że rzeczywiście jest kłopot z jego zaparkowaniem. Zgodnie z sugestią Czytelniczki, chcieliśmy się przejść osiedlami położonymi wzdłuż ul. Domagały, a na większości z nich miejsca do parkowania są wyłącznie dla mieszkańców. Na części osiedli są oznaczone, na innych parkować można tylko z identyfikatorem mieszkańca, są i takie, gdzie jedyne wolne miejsca znajdują się pod garażami, których bramy przestrzegają: „NIE ZASTAWIAĆ”. I choć w końcu udało nam się znaleźć wolne, nieoznaczone zakazem miejsce, wciąż nie mamy pewności, czy nie groziło nam odholowanie. Jeśli więc ktoś ma ochotę odwiedzić mieszkających na Złocieniu znajomych, wybór jest jeden: komunikacja miejska. Na szczęście nocą też jeździ.

Zależy skąd zawieje

Kiedy wreszcie mogliśmy się skupić na rozmowach z mieszkańcami, pojawił się kolejny problem – było ich jak na lekarstwo. I wcale nie dlatego, że wszyscy byli w pracy. Z mieszkań wyraźnie dochodziły różne odgłosy, widzieliśmy ludzi na balkonach, na osiedla co chwilę wjeżdżały samochody, ale zanim zdążyliśmy złapać wysiadających z nich mieszkańców, ci ekspresowo chowali się w blokach. I nic dziwnego. Upał był ogromny, a pomiędzy blokami drzew czy cienia trudno było uświadczyć. Pojedyncze ławeczki grzały się w pełnym słońcu, zjeżdżalnie na niewielkich placach zabaw były rozgrzane do czerwoności. I choć nie było to pierwsze miejsce, które odwiedzaliśmy w trakcie upałów, nigdzie nie było takich pustek.

W końcu trafiliśmy na Konrada, młodego chłopaka mieszkającego na osiedlu Zodiak. Na pytanie o to, jak mu się tam żyje, najpierw odpowiada, że nie ma na co narzekać, po czym od razu wspomina, że czasem czuje „nieprzyjemne zapachy”. – Nie wiem czy państwo słyszeli, tam jest chyba spalarnia lub oczyszczalnia śmieci. Zależy z jakiej strony zawieje, ja w sumie rzadko to czuję, ale wiem, że na osiedlu obok są z tym duże problemy – mówi. Narzeka na dojazdy do centrum. – Jak się nie ma auta, to trwa to co najmniej godzinę. Zawsze coś się spóźnia, trzeba czekać.

Jak mówi Konrad, on na szczęście pracuje zdalnie, nie odczuwa więc tych problemów na co dzień. Swój samochód ma zaparkowany na wykupionym miejscu („trzeba mieć swoje, inaczej na parkowanie nie ma szans”), na brak sklepów nie narzeka („mamy całą galerię Żabek”), nie obawia się też, że obok niego wybuduje się kolejny blok („odstępy są w miarę zachowane, nie ma tragedii jak na innych osiedlach”), wielkich plusów mieszkania na Złocieniu jednak nie widzi.



Dla Şahina, Turka, który na Złocieniu mieszka od roku, plusem jest panująca tu cisza i spokój. Brakuje mu jednak różnych punktów usługowych. – Nie ma siłowni, nie ma gdzie pójść na kawę, w zasadzie nie ma żadnego miejsca w pobliżu, gdzie można pójść i coś porobić – mówi. I dodaje: – Transport komunikacją miejską jest po prostu zły. Jak nie masz samochodu, dojazd w okolice Rynku zajmuje godzinę, w dodatku trzeba się przesiadać. A żeby mieć tu samochód, trzeba mieć opłacone miejsce parkingowe, mimo że jesteśmy na obrzeżach miasta. Ale przynajmniej te miejsca do parkowania są.

Şahin w Krakowie jest od 4 lat. Wcześniej mieszkał na Kazimierzu i na Zabłociu, zdecydowanie najbardziej podobał mu się Kazimierz. – Było wszędzie blisko – wspomina. – Z drugiej strony mieszkanie było stare, niezadbane, średnio tam pachniało. Przeprowadziłem się na Złocień, bo stwierdziłem, że czas wynająć coś nowszego, w lepszym standardzie. I może mam lepsze mieszkanie, ale cierpię z powodu lokalizacji. Jakoś nie mam szczęścia.

Dom na wsi kontra blokowisko

Daleka od zachwytów nad Złocieniem jest kobieta, którą spotykamy na osiedlu obok centrum handlowego Atut. – Ja mam dom na wsi, tutaj mieszkam dosłownie parę tygodni, tylko w dni robocze, ze względów zawodowych. Trudno mi się wypowiadać, nie mogę w tak krótkim czasie ocenić, blokowisko jak blokowisko. A jak pytacie o Złocień osobę, która mieszka w domu z ogrodem, to ja się niekoniecznie dobrze wypowiem. Więc może lepiej nic nie będę mówić – rzuca w biegu.

Kolejna nasza rozmówczyni na Złocieniu mieszka od 2019 r. Jak słyszymy, jest dużo lepiej niż wcześniej, głównie ze względu na niedawno wybudowaną tam szkołę. – Dawniej musieliśmy z dzieciakami dojeżdżać na stary Bieżanów, bywało trudno ze względu na korki – mówi nam. I dodaje: – Z minusów zapach czasem jest taki nieciekawy. Generalnie szału nie ma, ale kiedyś było znacznie gorzej.

Iwan, którego spotykamy w drodze do pracy, na pytanie o to, jak mu się podoba mieszkanie na Złocieniu, odpowiada: „No śmierdzi tutaj. Często śmierdzi. Nie ma gdzie pobiegać, człowiek wychodzi, biegnie, biegnie, nagle śmierdzi. Aha, dobra, trzeba zawracać”. On również narzeka na odległość od centrum i transport. A do pracy musi dojeżdżać codziennie.– Godzina w jedną stronę, czyli dwie godziny dziennie w komunikacji. No nie jest dobrze – mówi mężczyzna.

Daleko do centrum

Pod jeden z bloków podjeżdża samochód, z którego po chwili wypakowuje się kilkuosobowa rodzinka. To Dorota z Tomkiem oraz czwórka ich dzieci. Kiedyś mieszkali bliżej centrum, trzy lata temu sprowadzili się na Złocień. – Odległość od centrum trochę nam doskwiera. Z komunikacją nie jest za dobrze, drogi wylotowe się korkują. Minusem jest również przykry zapach z nieodległej oczyszczalni ścieków – narzeka mężczyzna.

Plusem jest nowa szkoła, choć jak zwraca uwagę Dorota, dyrekcja potrzebuje jeszcze trochę czasu na kwestie organizacyjne. – Jest tutaj dużo więcej zieleni niż było w Płaszowie, gdzie mieszkaliśmy wcześniej. Z okna mamy widok na niezabudowany teren. Plusem jest również solidne wykończenie naszego bloku. Dobrze go wyciszono, nie słychać sąsiadów – zwraca uwagę kobieta. Małżeństwo nie ma problemu z parkowaniem, gdyż z racji niepełnosprawności syna przysługuje im tzw. koperta. Ale i bez niej byłoby już łatwiej o wolne miejsce postojowe niż kiedyś. – Wprowadzone zostały karty osiedlowe, zatem pobliskie miejsca przysługują tylko mieszkańcom, nikt z zewnątrz tutaj nie zaparkuje – podsumowuje Dorota.

Paulina i Karol na Złocieniu mieszkają dopiero pół roku, ale zdążyli już dość dobrze poznać okolicę. Na brak zieleni nie narzekają, choć mogłoby być więcej drzew i terenów urządzonych. – W okolicy jest taki lasek, który idealnie nadaje się na park. To naprawdę przepiękny teren, który obecnie jest w rękach prywatnych. Myślę jednak, że właściciel prędzej czy później się stąd wyniesie. Pytanie, czy miasto skorzysta z okazji i kupi teren? – zastanawia się Karol.

Jego zdaniem z komunikacją miejską nie ma tragedii. Pracuje przy rondzie Mogilskim. Z jego obserwacji wynika, że czas przejazdu do centrum autobusem i samochodem jest bardzo podobny: około pół godziny. – Ja mam gorzej, ponieważ pracuję na Czerwonych Makach. Podróż komunikacją miejską trwa ok. 50 minut – zauważa Paulina. Zwracają uwagę, że należałoby wybudować pętlę autobusową bliżej przystanku kolejowego Kraków-Złocień. – Z obecnej pętli trzeba tam iść jeszcze osiem minut. Gdyby lepiej połączyć kolei z autobusem, byłaby bajka. Pociąg jedzie do centrum około 20 minut – przekonuje nas Karol.

Bywa że nieprzyjemny zapach z oczyszczalni ścieków i z sortowni śmieci dociera do zabudowań. Ale Karol zwraca uwagę, że przecież w tak dużym mieście jak Kraków zawsze coś śmierdzi i śmierdzieć będzie. – My nie narzekamy, dużo gorzej jest w pobliżu Rybitw – dodaje Paulina. Mają dziecko w wieku żłobkowym. Czas oczekiwania do prywatnej placówki? 11 miesięcy. – Mała była 69 w kolejce. Ale do samorządowego żłobka czekalibyśmy dłużej – kwituje Karol.

Klaudię spotykamy z synem. Narzeka, że słychać sąsiadów. – Do tego stopnia, że słyszę jak sąsiadka pstryka światło. Problemem jest również donosicielstwo. Wystarczyło, że raz zostawiłam wózek w złym miejscu, od razu było zgłoszenie do spółdzielni – żali się. Problemem są również strome, niebezpieczne schody do wózkowni, na których Klaudia kiedyś się przewróciła.

Chwali dostęp do żłobków, przedszkoli, szkół podstawowych. I dodaje: – Mamy sporo placów zabaw. Problem w tym, że w takim ciepłym okresie jak teraz są w pełnym słońcu, wszystko się nagrzewa, nie ma tam ani kawałka cienia. Jest park kieszonkowy, ale ogólnie to urządzonych terenów zielonych jest mało w okolicy. No cóż, pozostaje spacer między blokami.

Macie pomysły, na które krakowskie osiedla powinniśmy się jeszcze wybrać? Jeśli tak, zapraszamy do kontaktu: redakcja@lovekrakow.pl.





Czytaj wiadomości ze swojej dzielnicy:

Bieżanów-Prokocim