Gdyby nie jeden z mieszkańców czteropiętrowego bloku mogłoby dojść do tragedii. To właśnie mężczyzna, który posiadał czujnik czadu, zawiadomił straż pożarną o tym, że jego urządzenie rejestruje ten gaz. Tak się złożyło, że to nie jego piecyk emitował tlenek węgla, a zamontowany w innym mieszkaniu i umieszczony w szafce w kuchni piec sąsiada stanowił śmiertelne zagrożenie.
Najpierw o czadzie informował jeden czujnik. Właściciel mieszkania jednak uważał, że może mieć awarię, dlatego kupił kolejny. Kiedy dwa urządzenia zaczęły włączać się w tym samym czasie, wezwał straż pożarną. Okazało się, że faktycznie w mieszkaniu obecny jest ten tlenek węgla. Jednak piecyk działał bez zarzutów.
Strażacy z Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej nr 5 podjęli decyzję o sprawdzeniu wszystkich mieszkań w klatce bloku.
Zdziwienie strażaków
– W jednym z mieszkań stwierdzono, że piecyk gazowy służący do podgrzewania wody zamontowany jest w kuchni. Instalacja piecyka została wykonana w szafce kuchennej zamykanej przeszklonymi drzwiami. Dodatkowo odprowadzenie spalin rurą typu "spiro" najprawdopodobniej wykonana jest do kanału wentylacyjnego, gdzie rura nawet nie jest wprowadzona do komina – relacjonują strażacy.
Lokatorzy zostali poinformowani o tym, jakie zagrożenie spowodowali. Na miejsce przyjechało równie pogotowie gazowe, którego pracownicy odłączyli instalację do czasu prawidłowego zamontowania pieca oraz instalacji odprowadzającej spaliny.
Straż apeluje o rozwagę i zakup oraz używanie czujników tlenków węgla.