Obornik w wielkim mieście

fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Wydawać by się mogło, że Kraków jest miastem wolnym od problemów zarezerwowanych dla obszarów rolniczych. Tymczasem napisał do nas mieszkaniec Dębnik, który zauważył (choć najpierw poczuł) rozrzucony obornik.

Jedna z posesji na przedmieściach Krakowa graniczy bezpośrednio z przystankiem autobusowym i chodnikiem, który do niego prowadzi. Jeden z tamtejszych mieszkańców poczuł i zauważył, że żywopłot, który pełni rolę naturalnego ogrodzenia, jest obsypany obornikiem.

– Zgodnie z polskim prawem „nawozy naturalne i organiczne, w postaci stałej lub płynnej, stosuje się w okresie od 1 marca do 30 listopada”. A mamy styczeń – mówi nasz Czytelnik, przytaczając ustawę o nawozach i nawożeniu i rozporządzenia Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi z 16 kwietnia 2008 roku w sprawie szczegółowego sposobu stosowania nawozów.

Poprosiliśmy więc straż miejską o interwencję. Ta jednak nie znalazła podstaw do ukarania właściciela posesji. Pierwszym argumentem było to, że żywopłot znajduje się na terenie prywatnym.

A drugi, to uznaniowość. – Krzewy podsypane są ziemią z niewielką ilością obornika. Nie ma podstaw do podjęcia interwencji – poinformowała nas Edyta Ćwiklik z biura prasowego krakowskiej straży miejskiej.

Na nasze pytanie dotyczące wcześniej wymienionych terminów straż miejska już nie odpisała.

Aktualizacja: 22.01.2020

We wtorek udało się uzyskać więcej informacji od straży miejskiej. Jak tłumaczy Edyta Ćwiklik, straż miejska nie zajmuje się takimi rzeczami, ponieważ tutaj wchodzi temat rolniczy.

–  Straż miejska nie zajmuje się takimi zagadnieniami, ponieważ nie leży to w naszych kompetencjach i nie mamy do tego uprawnień. W tym przypadku nie doszło do żadnego zanieczyszczenia terenu. Co więcej,  w trakcie naszej wizyty teren posesji był bardzo zadbany – mówi przedstawicielka SMMK.

Można tu skusić się o porównanie z wylewaniem szamba. Jednak obornik i szambo to dwie różne rzeczy. – Szambo jest zlewnią ścieków zawierającą chemikalia i stanowi odpad. Wylanie go (nawet na terenie prywatnym)  skutkuje zanieczyszczeniem gleby, a więc strażnicy mają podstawę do podjęcia interwencji. Reasumując – porównywanie go z naturalnym nawozem nie jest trafione – informuje Ćwiklik.

Czytaj wiadomości ze swojej dzielnicy:

Dębniki