Pechowa pierwsza połowa i szczęśliwy remis Wisły

fot. Krzysztof Porębski

Wisła Kraków podzieliła się punktami z Piastem Gliwice. Biała Gwiazda zdobyła w tym meczu dwie bramki, dwie straciła, ale też dwa razy trafiła w słupek i tyle samo razy w poprzeczkę.

Od 17 grudnia minionego roku Wisła Kraków nie fetowała zwycięstwa. Przed przerwą na reprezentacje wysoko przegrała z Pogonią Szczecin i jej losy w przyszłorocznych rozgrywkach w ekstraklasie są niepewne. Czasu na odrabianie strat Wiślakom pozostaje z kolejki na kolejkę coraz mniej, a pojedynek z Piastem powiększył dorobek krakowian tylko o jeden punkt.

Słupki, poprzeczki i bramka

W pierwszej połowie meczu z Piastem Wisła mogła przypieczętować zwycięstwo. Miała pięć niezłych sytuacji, niestety w bramce piłka znalazła się tylko raz. Aż dwukrotnie Wiślacy obili słupek i tyle samo razy ostemplowali poprzeczkę. Porcja pecha była więc niewyobrażalna.

Pierwszą niezłą okazję po rzucie rożnym miał Michal Frydrych. Obrońca gospodarzy uderzył piłkę głową, ale ta trafiła w poprzeczkę. W 38. minucie Elvis Manu uderzał z dystansu, ale piłka odbiła się od słupka. Chwilę później głową próbował do bramki trafić Zdenek Ondrasek, ale na drodze stanął słupek, a tuż przed przerwą ponownie Manu po interwencji bramkarza ponownie uderzył w poprzeczkę.

Jedyną wykorzystaną szansę Wisła miała w 31. minucie. Manu ruszył z kontrą i szczęśliwie po rykoszecie piłkę w siatce umieścił Stefan Savić. Rywala, który od sześciu meczów nie przegrał i który w ostatnich sześciu meczach stracił zaledwie jedną bramkę, 11 strzałów Wisły oddanych w pierwszych 45 minutach mogło dziwić. Defensorów gości wręcz postawa krakowian wprawiała w osłupienie i gdyby ściany faktycznie pomagały gospodarzom, to w drugiej połowie Piast walczyłby już tylko o honor.

Pechowcy

Tuż po przerwie Ondrasek miał kolejną dobrą okazję po podaniu Konrada Gruszkowskiego, ale piłka po raz drugi nie zameldowała się w bramce. I po tej akcji do głosu zaczął dochodzić Piast. W 50. minucie w sytuacji sam na sam z Mikołajem Biegańskim znalazł się Rauno Sappinen. Bramkarz Wisły faulował rywala i sędzia Szymon Marciniak wskazał na jedenasty metr. Sam oprawca jak i cały zespół nie protestowali, więc obeszło się bez weryfikacji tej sytuacji na powtórkach. Do piłki podszedł Kamil Wilczek. Choć Biegański wyczuł intencje napastnika Piasta i rzucił się w dobrą stronę futbolówka jednak zatrzepotała w siatce.

Chwilę później Wilczek znalazł się na piątym metrze. Damian Kądzior posłał do niego piłkę, błąd w defensywie popełnił Joseph Colley, ale napastnik gości nie trafił w futbolówkę i Wisła mogła odetchnąć. Chwila na złapanie oddechu nie trwała jednak długo. Wilczek po nieudanym zagraniu kilkadziesiąt sekund wcześniej, tym razem wykorzystał zamieszanie w polu karnym i zapewnił prowadzenie przyjezdnym.

Wisła próbowała gonić wynik, ale akcje krakowian nie były już tak klarowne jak w pierwszej odsłonie, ale co było dla Wiślaków bardziej istotne – jedna z nich była skuteczna. Luis Fernandez mocno uderzył z rzutu wolnego. Bramkarz gości odbił piłkę przed siebie, ale dopadł do niej Dor Hugi, który niespełna dziesięć minut wcześniej pojawił się na murawie. Piast po kolejnej akcji mógł znów być na prowadzeniu, ale Biegański popisał się kapitalną interwencją.

W meczu nie wystąpił Alan Uryga, któy zerwał więzadło krzyżowe oraz uszkodził łąkotkę i czeka go zabieg, a potem długa rehabilitacja. Zespół wspiera kolegę. Przed spotkaniem z Piastem zawodnicy ustawili się za transparentem, na którym widniały słowa „Alan – jesteśmy z Tobą. Wrócisz silniejszy!”.

Wisła Kraków – Piast Gliwice 2:2 (1:0)

Bramki: Savić (31.) – Wilczek (51. k, 61.)

Wisła: Biegański – Hanousek, Frydrych, Colley, Gruszkowski, Poletanović, Fazlagić (89. Skvarka), Savić (62. Hugi), Fernandez, Manu, Ondrasek.

Piast: Plach – Mosór, Czerwiński, Huk, Holubek (46. Katranis), Wilczek, Hateley, Kaput (79. Reiner), Pyrka (83. Konczkowski), Kądzior (87. Vida), Kostadinow (46. Sappinen).

Żółte kartki: Colley – Huk, Czerwiński.

Sędziował Szymon Marciniak (Płock).

News will be here