Krakowianie najczęściej zgłaszają straży miejskiej problemy związane z ruchem drogowym. Strażnicy jednak nie zawsze mogą samodzielnie ukarać łamiącego przepisy kierowcę i muszą wzywać policję. Zmian w tym zakresie chciałby poseł Aleksander Miszalski.
W zeszłym roku straż miejska odebrała ponad 48 tys. zgłoszeń dotyczących ruchu drogowego. Na drugim miejscu daleko w tyle są te dotyczące osób nietrzeźwych (niecałe 9 tys.).
Natomiast skala ujawnianych nieprawidłowości jest jeszcze większa i wyniosła ponad 72 tys. na 110 tys. wszystkich wykroczeń. Strażnicy wystawili 35,5 tys. mandatów na kwotę przekraczającą 4 mln złotych i założyli 17 tys. blokad. Mowa tu nie tylko o kierowcach samochodów, ale też rowerzystach czy osobach niestosujących się do prawa na hulajnogach oraz pieszych, dorożkarzy czy meleksiarzy.
Poseł Aleksander Miszalski chciałby rozszerzyć katalog wystawiania mandatów o ten dotyczący ignorowania przez kierowców znaku „Zakaz ruchu”.
Strata czasu
– W sytuacji ujawnienia wykroczenia polegającego na niezastosowaniu się do tego znaku strażnicy straży gminnych zmuszeni są wezwać funkcjonariuszy policji, którzy to dopiero mogą wystawić mandat za przedmiotowe wykroczenie – pisze poseł w interpelacji do ministerstwa spraw wewnętrznych i administracji. Kończy się to często zaangażowaniem zbyt wielu osób do jednego przewinienia, co oznacza marnowanie czasu i zasobów.
Stąd też prośba Miszalskiego o zmiany w polskim prawie. – W sytuacji braków kadrowych w policji taka zmiana regulacji prawnych pozwoliłaby odciążyć funkcjonariuszy – przekonuje. Dzięki temu, jak mówi dalej poseł, policjanci mogliby się skupić na bardziej skomplikowanych sprawach.
Jak na razie MSWiA nie odpowiedziało na zapytania Aleksandra Miszalskiego. Resort ma blisko trzy tygodnie na ustosunkowanie się do tej kwestii.