Prokuratura bada transfer bramkarza Cracovii

fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Jak donosi „Przegląd Sportowy”, prokuratura w Białymstoku wznowiła śledztwo w sprawie przejścia grającego dziś w Pasach Grzegorza Sandomierskiego z Jagiellonii do KRC Genk. Padają podejrzenia, że działacze z Podlasia świadomie zaniżyli kwotę, jaką dostali za transfer. W sprawę zaangażowane zostały także belgijskie organy ścigania.

800 tysięcy euro różnicy

27-letni dziś Grzegorz Sandomierski z Jagiellonii do Genk przeszedł w 2011 roku. Media i menedżer zawodnika informowali, że białostoczanie dostaną za zawodnika 1,9 miliona euro. Tymczasem w Polskim Związku Piłki Nożnej ma znajdować się dokument, z którego wynika, że bramkarz kosztował 800 tysięcy euro mniej.

Od każdego transferu kluby odprowadzają opłaty do PZPN i Okręgowego Związku Piłki Nożnej. Ich wysokość zależy od kwoty, jaką klub sprzedający otrzymuje za zawodnika.

Poszkodowany MOSP?

Ponadto padają podejrzenia, że sfałszowany został dokument, na podstawie którego został wydany piłkarski paszport Grzegorza Sandomierskiego. Dzięki temu Jagiellonia nie musiała wypłacić pieniędzy za transfer klubowi, w którym Grzegorz Sandomierski stawiał pierwsze kroki. A chodzi o duże pieniądze, bo Miejski Ośrodek Szkolenia Piłkarskiego miał zagwarantowane w umowie 30 procent kwoty transferu.

W przypadku potwierdzenia zarzutów, działaczom grozi nawet osiem lat za więzienia.

Więcej w "Przeglądzie Sportowym"