To był interes rodzinny. Jak informuje Prokuratura Krajowa, jej członkowie byli powiązani ścisłymi więzami pokrewieństwa.
– Główny trzon jej działalności stanowiło małżeństwo dwójki oskarżonych bezpośrednio zarządzających największą agencją towarzyską na terenie Krakowa – stwierdza PK. W agencji na stałe zatrudnili kilkanaście kobiet. W sumie „pracownic” mogło być nawet kilkadziesiąt. Zatrudniane były zarówno Polki, jak i Ukrainki.
Agencja pracowała siedem dni w tygodniu, 24 godziny na dobę. Usługi seksualne kosztowały od 50 do kilkuset złotych.
– Prokurator ustalił, że sprawcy na przestrzeni ośmiu lat uzyskali z sutenerstwa dochód przekraczający 10 milionów złotych, który następnie „prali” przez założone do tego celu rachunki bankowe, jak również lokując go w nieruchomościach oraz samochodach – informuje biuro prasowe Prokuratury Krajowej.
Oszukiwali
Śledczy ustalili również, że sutenerom nie wystarczało czerpanie korzyści z nierządu. Dodatkowo oszukiwali swoich klientów.
W internecie umieszczali ogłoszenia ze zdjęciami, ale – niestety dla klientów tego typu przybytków – na miejscu okazywało się, że kobiety przedstawiane w anonsach nigdy nie pracowały w poszczególnych agencjach.
Konkurencja
Z ustaleń śledztwa wynika, że członkowie grupy zmonopolizowali krakowski rynek usług seksualnych.
– Podejmowali działania ukierunkowane na wyeliminowanie konkurencyjnych agencji oraz kobiet uprawiających prostytucję „na własny rachunek”. W tym celu wyszukiwali w internecie tego rodzaju ogłoszenia, a następnie dokonywali „wjazdów” do lokali prowadzonych przez konkurencję albo aktów wandalizmu w budynkach, w których usługi seksualne świadczyły kobiety pracujące na własny rachunek – wyjaśnia prokuratura.
Po umocnieniu się na rodzimym rynku, mieli w planach poszerzenie wpływów na województwa podkarpackie i świętokrzyskie. – Dążyli do otwarcia kolejnych agencji w Mielcu, Tarnobrzegu, Stalowej Woli i Sandomierzu. Plany te nie zostały zrealizowane z powodu zatrzymania oskarżonych w grudniu 2018 roku – przypominają śledczy.
Milionowe kary
Osoby, które złożyły wniosek o dobrowolne poddanie się karze, usłyszą wyroki bezwzględnego pozbawienia wolności i przepadku korzyści majątkowych uzyskanych w wyniku przestępstwa.
Robert Ch. zgodził się na karę 3,5 roku więzienia oraz przepadek korzyści majątkowej w wysokości prawie 5 milionów złotych. Grażyna Ch. spędzi w więzieniu tylko rok mniej. Straci również gotówkę w wysokości blisko 5 mln złotych.