W maju 2020 roku na nośniku reklamowym przy al. 29 Listopada w maju zawisł banner z martwym płodem. Radny Wantuch nie tylko zwrócił uwagę, że takie treści mogą źle oddziaływać na psychikę dzieci, ale również doprowadził do zaklejenia kontrowersyjnej treści. Teraz musi zmierzyć się z konsekwencjami swojego działania.
Radny Wantuch od początku tłumaczył, że nie chodzi o cenzurowanie wygłaszania opinii na temat aborcji, ale to to, w jaki sposób jest to prezentowane. Łukaszowi Wantuchowi chodziło przede wszystkim o dobro dzieci. Zakończyło się zaklejeniem bilbordu w sierpniu zeszłego roku.
Po tym Bawer Aondo-Akaa, działacz prolife i zleceniodwaca wywieszenia banneru, zarzucił Wantuchowi zastosowanie „obrzydliwego szantażu” i łamanie konstytucyjnego prawa.
– Zgłaszam kuriozalną kwestię niemożności informowania pełnego społeczeństwa; o mordowaniu dzieci – ludzi – nienarodzonych; poprzez obrzydliwą aborcję, do Instytutu na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris – napisał działacz (pisownia oryginalna).
22 czerwca radny Wantuch poinformował, że dostał wezwanie na komisariat. – W poniedziałek zostaną mi postawione zarzuty zniszczenia billboardu antyaborcyjnego. Nie mam zamiaru się przyznać i jest to dla mnie absurd. Doprowadziłem do zaklejenia zdjęcia zmasakrowanego płodu, ale legalnie, przez właściciela nośnika (który też dostanie zarzuty, ja podżegania, on niszczenia) – tłumaczy samorządowiec.
Wantuch dodaje, że jeśli sprawa trafi do sądu, będzie potrzebował pomocy. Chodzi o to, aby móc przedstawić listę świadków, którzy stwierdzą, że takie zdjęcia, jak to zaklejone negatywnie wpływają na psychikę dzieci. – Taka będzie moja linia obrony – zapowiedział.