Od trzech ciosów nożem zginął 43-letni Bartłomiej K., za zabójstwo którego odpowiada przed krakowskim sądem jego wujek Józef B. U oskarżonego także stwierdzono trzy rany klatki piersiowej, ale on przeżył krwawy incydent.
Do zbrodni doszło w Klimontowie pod Krakowem. Bartłomiej K. mieszkał w domu z oskarżonym, który był jego wujkiem. Do budynku mieli osobne wejścia, czasem razem pili alkohol, bywało że się kłócili, ale ostatnia awantura z 12 sierpnia ubiegłego roku skończyła się tragicznie.
Generalnie od lat trwał spór o ten dom między Józefem K i jego siostrą, której matka przekazała tę nieruchomość. Konflikt przybrał na sile, gdy w budynku zamieszkał syn kobiety, Bartłomiej K.
Cios w brzuch, dwa w plecy
Zdaniem prokuratury podczas kłótni Józef K. zadał siostrzeńcowi cios nożem klatkę piersiową, a gdy ranny rzucił się do ucieczki sprawca uderzył go jeszcze dwa razy nożem w plecy. Nietrzeźwi uczestnicy zajścia wybiegli na podwórko, ranny 43-latek upadł na drogę w okolicach miejscowej piekarni. Świadek widział, że wybiega z domu, do rannego podchodzi Józef B., ale nie udziela mu pomocy i wraca do siebie. Gdy zaczepiła go jedna z mieszkanek domu i zapytała co się stało, a w żartach rzuciła, czy leżący na drodze nie żyje Józef B. potwierdził, że faktycznie tak jest. Wezwano na miejsce karetkę pogotowia i policjantów. Funkcjonariusze weszli do domu Józefa B., leżał na łóżku, a obok był zakrwawiony nóż o ostrzu o długości 26 cm. Mundurowym mężczyzna powiedział, że zabił Bartłomieja K. To samo mówił członkom swojej rodziny, którzy zjawili się na miejscu tragedii i odgrażał się, że teraz sam siebie zabije.
Przed prokuratorem nie przyznał się do winy. Twierdził, że to pokrzywdzony pierwszy stał się agresywny, atakował go w kuchni widelcem, garnkiem i jakimś ostrym przedmiotem.
Bronił się przed agresorem?
– Nie wytrzymałem i ciachnąłem go wtedy nożem – nie krył oskarżony. Dodał, że nie pamięta czy dodatkowo uderzył Bartłomieja K. nożem w plecy, był w tamtej chwili zdenerwowany. Biegli potwierdzili, że działał w warunkach ograniczonej poczytalności.
Sąd przepytywał medyków sądowych, czy jest możliwe określenie jaki charakter miały obrażenia u oskarżonego, czy sam siebie mógł okaleczyć, czy może jednak rany zadał mu Bartłomiej K. Biegli zauważyli, że zwykle w przypadku samookaleczeń rany są poziome i usytuowane blisko siebie, równolegle, a gdy inna osoba zadaje obrażenia zwykle są pionowe. W tym konkretnym przypadku nie jest możliwe jednoznaczne stwierdzenie w jaki sposób Józef B. został zraniony. Lekarze w szpitalu, do którego trafił w pierwszej kolejności ratowali mu życie, a nie zajmowali się opisem obrażeń jakich doznał, potem mężczyzna miał operację i po ranach są tylko blizny. Wiadomo, że jedna z ran miała kanał głęboki na 8-9 cm, cios ostrza uszkodził żebro i wątrobę.
Sąd przesłuchał też lekarza pogotowia który na miejscu najpierw udzielał pomocy rannemu Bartłomiejowi K., a potem oskarżonemu Józefowi B. Zdaniem lekarza pierwszy z nich był bardziej pijany, ale to było jego subiektywne odczucie.
Oskarżycielami posiłkowymi na procesie są rodzice zmarłego, w tym siostra oskarżonego. Sprawcy grozi dożywocie. Od sierpnia 2022 r. pozostaje w areszcie tymczasowym.