Rozmowa na dzień dobry. Budżet nie jest z gumy, a oczekiwania radnych duże

Włodzimierz Pietrus fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl
Budżet miasta, janosikowe dla sąsiednich gmin na walkę ze smogiem, veto konserwatorskie w kwestii metra i zakup Kossakówki. Te tematy poruszyliśmy w rozmowie z Włodzimierzem Pietrusem, radnym Prawa i Sprawiedliwości.

Za nami pierwsza debata o budżecie. Jak pan widzi ten ogólny zarys z punktu widzenia opozycji?

Włodzimierz Pietrus, radny Prawa i Sprawiedliwości: Usłyszeliśmy, że nieco ponad 100 mln złotych będzie dostępne na rozpoczęcie nowych inwestycji. Reszta już jest przypisana do tych, które są rozpoczęte i kontynuowane. Mamy więc malutkie pole manewru, a trzeba powiedzieć, że radni ze wszystkich klubów mają swoje oczekiwania.

Widać też, że dużo zadań, które są złożone, nie mają podstaw finansowych. Na przykład w nazwie jest budowa czy remont drogi, a w tabelce z kwotą 50–60 tys. złotych. Mamy też w budżecie rzeczy, które jeśli jeszcze nie zostały rozpoczęte, a w przyszłym roku kończy im się pozwolenie na budowę. Niepokojące jest takie porzucanie niektórych inwestycji.

Co z pomysłem Janosikowego, które – według prezydenta – powinno być oddawane na walkę ze smogiem przez sąsiednie gminy? W przyszłym roku ma być to ponad 100 mln złotych.

Nie jesteśmy sejmem ani rządem, aby takie decyzje podejmować. Możemy co najwyżej prosić o takie zmiany. Zresztą, każde działania, które powodują, że jakość powietrza jest lepsza, są słuszne.

Moim zdaniem problemem nie są tylko gminy ościenne, ale także oczywiście emisja z transportu i zanieczyszczenie ze Śląska.

Co do gmin jeszcze, to będąc realistą, trzeba powiedzieć, że zwłaszcza te małe są tak biedne, że mają problemy z własnymi zadaniami. Osłabienie ich budżetu powoduje, że owszem będą zmiany pieców, ale nie starczy środków na budowę szkoły czy chodnika.

A realne jest to, że kiedyś powstanie w Krakowie metro? Zwłaszcza po ostatniej decyzji konserwator, która negatywnie zaopiniowała projekt lokalizacji przystanków w centrum.

Oczywiście. Stanowisko pani konserwator Moniki Bogdanowskiej nie jest ostateczne. Miasto, jeśli uważa, że to jest ostateczny wariant, może się odwołać do Generalnego Konserwatora Zabytków.

Ale jeśli jest taka możliwość, to trzeba zaleźć alternatywę. Tak działa Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad – muszą szukać rozwiązań, które spełnią dane oczekiwania w związku z zabytkami i nie ma mowy, że coś jest niemożliwe.

Również jest kwestia jednego z wariantów budowy Trasy Pychowickiej. Ministerstwo Żeglugi nie zgodziło się na korzystniejszy z punktu widzenia miasta plan, ale to nie oznacza, że jest przeciwko budowie tej trasy, tylko przeciwko danemu wariantowi.

Pan prezydent musi się przyzwyczaić do tego, że teraz ma do czynienia z konserwatorem, który mocniej broni zabytkowej substancji miasta.

Zostając jeszcze przy zabytkach. Miasto chce kupić Kossakówkę. Pytanie tylko, czy oddanie jej MOCAK-owi to dobry pomysł?

Trzeba się zastanowić, czy to ma iść w stronę kultury, czy jest taka potrzeba albo czy przypadkiem nie wprowadzić tam trochę komercji w postaci lokalu gastronomicznego. Bo takie padały pomysły. Wszystko po to, aby zbyt dużo nie dokładać do utrzymania obiektu. Budżet miasta nie jest z gumy. Trzeba do wszystkiego podchodzić w sposób przemyślany, z rozsądkiem.