Tłok w obronie Wisły. Po co jej reprezentant Luksemburga?

Tim Hall fot. Wisła Kraków
24-letni Tim Hall, ostatnio zawodnik portugalskiego Gil Vicente, był pierwszym pozyskanym piłkarzem w tym roku. W szatni zrobiło się tłoczno od środkowych obrońców, ale ich liczba powinna się zmniejszyć.
Hall podpisał umowę do połowy 2023 roku, z opcją przedłużenia. W ekstraklasie mógł się pojawić już na wiosnę 2020, ale ostatecznie nie związał się ze Śląskiem Wrocław. Zabiegał o niego także Slovan Bratysława. Wychowanek F91 Dudelange reprezentował wtedy Karpaty Lwów. Dla klubu z ligi naszych wschodnich sąsiadów rozegrał 18  meczów i strzelił jednego gola. 

Latem Karpaty spadły z ligi, pogrążone w problemach finansowo-organizacyjnych, a Hall przeniósł się do Portugalii. Zanim podpisał umowę na Półwyspie Iberyjskim, przez dwa tygodnie ćwiczył pod opieką trenera lekkiej atletyki. W Wiśle, po nieudanej przygodzie w Portugalii, najpierw będzie musiał się odbudować.

W Gil Vicente przebywał na boisku zaledwie 45 minut – 20 grudnia zagrał drugą połowę przeciwko Benfice, ponieważ kilka minut przed przerwą za dwie żółte kartki udział w meczu zakończył podstawowy środkowy obrońca. Jesienią miał duże problemy z koronawirusem i wynikami testów, przez co stracił kilka tygodni.

"Właśnie po raz drugi w ciągu miesiąca uzyskałem pozytywny wynik testu na obecność Covid-19. Bardzo to trudne do zaakceptowania, ale wrócę silniejszy!" – napisał na Instagramie 18 października.

Z przeprowadzką do Portugalii wiązał duże nadzieje, ale rzeczywistość okazała się brutalna. Tuż po zmianie klubu mówił w dzienniku Luksemburger Wort, że jest przekonany o  dobrym wyborze. Liczył, że wypełni dwuletnią umowę i być może zapracuje na sportowy awans. Dobre wspomnienia może mieć jednak tylko ze spacerów po plaży. I lepszej aklimatyzacji w szatni, bo na Ukrainie miał problemy językowe i korzystał z pomocy tłumacza.

Obieżyświat

Z seniorskimi drużynami związany jest od drugiej połowy 2016 roku, kiedy trafił do czwartoligowca z Niemiec, ale zaczął sezon w jego rezerwach (piąta liga). Wisła jest jego szóstym klubem w czasie 4,5 roku gry. Od debiutu w 2017 roku zaliczył trzy występy w reprezentacji Luksemburga.

Śląsk zainteresował się nim po występach w eliminacjach Ligi Europy. W dwóch poprzednich sezonach wystąpił w łącznie 12 meczach w pełnym wymiarze czasu w barwach FC Progres Niederkorn.  W 2019 roku drużyna z ojczyzny Halla zakończyła eliminacje w dugiej rundzie dwumeczem ze szkockim Glasgow Rangers. Na wyjeździe Progres przegrał 0:2, jednak u siebie godnie pożegnał się z pucharami po remisie 0:0.

Hall otrzymał najwyższą notę w zespole – 7/10, podobnie jak kilku innych przedstawicieli gospodarzy. Dziennikarz Luksemburger Wort chwalił go, że dał radę w fizycznej walce, a jego faul na jednym z ofensywnych graczy nie miał konsekwencji.



Nadmiar środkowych obrońców?

Hall mierzy 190 centymetrów i jest środkowym obrońcą, ale może zagrać na lewej obronie i jako defensywny pomocnik. Jest obunożny. To zawodnik, którego trzeba odbudować po nieudanym półroczu w portugalskiej ekstraklasie. W Wiśle jest już szóstym stoperem po Michale Frydrychu, Lukasie Klemenzie, Adim Mehremiciu, Danielu Hoyo-Kowalskim i Serafinie Szocie. 

Na pierwszyt rzut oka wydaje się, że środek obrony to pozycja, która nie potrzebowała wzmocnienia w pierwszej kolejności. Patrząc jednak nieco szerzej, można spróbować ten ruch Wisły zrozumieć. Latem wygasa umowa Lukasa Klemenza i dziś przy Reymonta nikt nie pali się do jej przedłużenia. Daniel Hoyo-Kowalski ma talent, ale potrzebuje regularnej gry. Maciej Szcześniewski, znawca piłkarskiej II i III ligi, podał, że niespełna 18-letni piłkarz latem mógł trafić na wypożyczenie do drugoligowego Hutnika, ale temat upadł. Teraz opcja oddania go do niższej klasy jest praktycznie przesądzona. Młokos zrobi krok do przodu, gdy weekend w weekend będzie się uczył w meczu. Otwartym pozostaje pytanie, gdzie trafi. Bardzo prawdopodobne, że Hoyo-Kowalski po wypożyczeniu nadal będzie mógł mieszkać w Krakowie (choć niekoniecznie występować w Hutniku). W mieście i okolicy nie brakuje klubów z niższych lig.

Z zaplecza ekstraklasy ograny wrócił Serafin Szota, jednak na razie nie można być w stu procentach pewnym, że jest już gotowy na ekstraklasę. Trener Peter Hyballa widzi w nim potencjał, ale piłkarz musi potwierdzić przydatność w kolejnych sparingach. Dobry mecz z trzecioligowym Podhalem Nowy Targ nie był dla Szoty poważnym sprawdzianem.